- Być może... - wzruszyłem ramionami. - Ale ciekawe jak byś gadał, gdybym cię podpalił.
- Nosisz ze sobą zapalniczkę? - znów zażartował.
- Nie jest mi potrzebna. - odpowiedziałem ostro i trzasnąłem drzwiami. Zaraz z gabinetu dało się usłyszeć doniosły głos pielęgniarki "cholera jasna!". Śmiać mi się z niej chciało. Choleryczka jakaś. Zaraz z gabinety wyszedł Kiro. Powiedział "do widzenia" i zamknął drzwi. Zaraz mnie dogonił i po kolejnej nie potrzebnej sprzeczce doszliśmy do dyrki.
- Panie przodem. - zażartowałem i wskazałem ręką na drzwi.
<Kiro napiszesz co dalej, prawda?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz