wtorek, 25 czerwca 2013

Od Zero: c.d. Yuki



Stałem po środku pokoju. Przetarłem dłonią czoło. „Cholera, co ja narobiłem?” Yuki nie wracała, a ja coraz bardziej żałowałem swojego wybuchu. Nie jestem z natury jakiś uczuciowy, czy coś, ale ta dziewczyna sprawiła, że czułem się... żywy. Prawdziwy. A nie tylko egzystującym, krwiożerczym potworem. Przez chwilę. Martwiłem się o nią.
W końcu nie wytrzymałem. Usiadłem po turecku na podłodze i zamknąłem oczy.
- Yuki o sagashi* – mruknąłem i otworzyłem oczy. Widziałem teraz wszystko, co robiła Yuki. Biegła pod wilczą postacią w stronę klifu. Zaraz... klifu?!? Wstałem z warknięciem i niczym błyskawica wybiegłem przez okno, pędząc w las. Ona chciała się zabić. Idiotka! Ma wszystko, czego sam pragnę. I wiele więcej. Wini się za moją naturę, za to, że mnie chce zmienić. Jak może?! Warknąłem wysuwając kły. Byłem wściekły. Przyspieszyłem. Jeśli ona się zabije... Użyłem swojej siły, by sadzić większe susy i szybciej się przemieszczać.
Po niecałej minucie byłem na miejscu. Ale było już za późno. Skoczyła.
- Yuki! – krzyknąłem. Rzuciłem się za nią. Wyciągnąłem ręce do przodu, by się z nią zrównać w locie i chwyciłem w pasie. Odwróciłem się tak, że leciałem plecami na szpiczaste skały, a Yuki przyciskałem do piersi. Nagle poczułem ból w plecach. Trafiliśmy na skałę. Krzyknąłem krótko i wylądowaliśmy w wodzie. Byłem przez chwilę zamroczony siłą uderzenia.  Po chwili jednak otrząsnąłem się i wypłynąłem na powierzchnię. Yuki w wilczej postaci łapała zachłannie powietrze. Spojrzałem na nią wkurzony.
- Coś ty sobie myślała?! – krzyknąłem nie zważając na plamę mojej krwi na wodzie.

<Yuki?> 

*Yuki o sagashi- jap. Znajdź Yuki.

Od Yuki: c.d. Zero

Siedziałam tak w lesie, mijały minuty a potem godziny, siedziałam i nic do mnie nie docierało, czy na prawdę jestem taka okropna, straciłam przyjaciela, chociaż nie przecież nie byliśmy przyjaciółmi, straciłam na pewno kogoś kto mógł być moim przyjacielem, nie mogę tam wrócić, po co mam tam wracać? Po ca ja tam przyjechałam i na co ja liczyłam, na to że zaprzyjaźnię się z wampirem? Chciałam go zmienić na siłę, jak mogłam ? Jest już taki a ja na siłę chciałam wierzyć że może być inaczej ale dlaczego? Wstałam i ruszyłam przed siebie dzisiaj na pewno nie wrócę do zamku, może już nie będę tam wracać. Moje myśli kłębiły mi się w głowie, nie mogłam ich poskładać, czemu Zero nie jest wilkołakiem? Czemu jest tym cholernym wampirem? Dlaczego tego wieczoru nie mógł mnie zabić? Wiedziałam że źle myślę ale nie obchodziło mnie to, teraz już nic się nie liczyło może wrócę do domu do rodziców i zacznę nudne życie w normalnej szkole?
Zaczęłam biec las stawał się coraz gęstszy i coraz ciemniejszy, zapadała noc. Zasnęłam.
Nazajutrz zaczęłam biec dalej nagle droga się skończyła a przede mną rozciągało się ogromny ocean. Stałam na klifie na dole wale rozbijały się o brzeg. Nie nie wrócę do domu, do zamku tez nie wrócę. Szepnęłam w myślach "Wybacz mi to wszystko Zero". I skoczyłam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki



Patrzyłem jak odbiega. Zacisnąłem rękę w pięść. Nie mogę czuć bólu. Ale sam fakt wystarczył. Czemu ona raz mówi rzeczy, które poruszają do głębi, a potem jest taka krótkowzroczna? Zacisnąłem zęby. Nie. Z tym już koniec. Wyskoczyłem zwinnie przez okno i pędząc w wampirzym tempie, ruszyłem za zapachem Yuki. Poruszała się szybciej niż zwykły wilk, ale dzięki swoim mocą po paru minutach ją dogoniłem. Skoczyłem zagradzając jej drogę. Zahamowała gwałtownie. Patrzyła na mnie, warcząc cicho. Zbliżyłem twarz do jej pyska, nie zważając na agresywne ostrzeżenia. Nasz twarze dzieliło tylko jakieś pięć centymetrów. Oczy na chwilę zabłysły mi na czerwono.
- Zapamiętaj raz na zawsze – zacząłem cicho, groźnie. – Sama decydujesz o sobie i o swoim losie. Więc nie wmawiaj mi, że coś ci karzę, odradzam. Informuję cię o konsekwencjach. To twoja sprawa, co zrobisz ze swoim życiem, a moja sprawa, co zrobię ze swoim. Jestem jaki jestem. Jestem niebezpieczny. Jestem pesymistą. Jestem wampirem z samobójczymi zapędami. I pogódź się z tym – wyrzuciłem, ledwo się kontrolując. Wiem, że znów „świecę”. Ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Yuki siedziała sztywno. Wyprostowałem się i popędziłem w stronę akademika. W ułamku sekundy byłem już w swoim pokoju.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 Zamknęłam oczy, a raczej ścisnęłam, w jednym momencie uderzyłam Zero w twarz, spojrzał na mnie nie nieodgadnionym wzrokiem
 - Yuki...
 - Dlaczego jesteś takim cholernym pesymistą??!! Zero! Dlaczego nie możesz okazywac trochę zaangażowania jak ja? Po co do mnie napisałeś że możemy być przyjaciółmi skoro teraz wmawiasz mi żę to błąd?! Dlaczego jak pytałam się ciebie wczoraj czy chcesz do mnie iść nie zaprotestowałeś skoro wiedziałeś że nie możesz?! Dalczego pierwszego dnia na ciebie wpadłam?! Dlaczego ja tu wogóle przyjechałam... - te ostatnie słowa mówiłam już przez płacz, odwróciłam się i wyskoczyłam przez okno, do ziemi było jakieś kilkadziesiąt metrów, ale w locie zmieniłam się w wilka i miękko wylądowałam na trawie, spojrzałam w okno. Zero stał i patrzył jak odbiegam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki



Patrzyłem na nią przez chwilę. Zmarszczyłem czoło.
- Błądzisz – powiedziałem cicho po chwili.
- Co?
- Błądzisz. – powtórzyłem. – Zresztą... nieważne. Lecz nie chcę, byś się do niczego zmuszała. To nie zasada. Tą decyzję musisz podjąć sama. Nie mogę ci nic zagwarantować. Bezpieczeństwa, szczęścia. Osobiście wątpię, żebyś to znalazła, znając mnie – uśmiechnąłem się smutno.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Gdy wracałam z "porannego biegu" zastałam w drzwiach wciśniętą kartkę, wyjęłam ją i wyszłam do środka, usiadłam na łóżku, domyślałam się że list jest od Zero, nie myliłam się, zaczęłam czytać, skończyłam, znów to samo uczucie, brak jakiegokolwiek pomysłu, czytałam list kilka razy. I znów go czytałam ale zatrzymałam się przy słowach : Jesteśmy przeciwieństwami.... Wyszłam z pokoju nadal trzymając kartkę w dłoni, pewnym krokiem zmierzałam ku pokojowi Zero, zawahałam się na chwile, ale zapukałam:
 - Yuki? - otworzył drzwi zdziwiony, spojrzał na kartkę
 - Tak to ja. Masz rację jesteśmy przeciwieństwami, jak to się mówi przeciwieństwa się przyciągają, z nami jest podobnie, przyjaźń to przecież nic złego.

<Zero?>

Od Melanie: c.d. Shiki`ego

Przewróciłam oczami.
- Nienawidzę swojego charakteru. - powiedziałam poprawiając włosy.
- Nikt takiego nie ma. Jesteś uniwersalna. - uśmiechnął się, a jego słowa trochę mnie zraniły.
- Shiki, nie mów o mnie jak o jakimś przedmiocie. - warknęłam i wstałam z sofy. Skierowałam się do wąskiego korytarza prowadzącego do mojego pokoju. Usłyszałam kroki za sobą i przyśpieszyłam. Już złapałam za klamkę i otwierałam drzwi, ale wampir mnie powstrzymał.
- Nie obrażaj się Mela. - uśmiechnął się i pokazał swoje białe kiełki. Wytknęłam na niego język.
- Daj mi wejść do pokoju ! - wrzasnęłam. Chłopak puścił klamkę i weszłam do mojego własnego pokoju. Rzecz jasna oczywiście Shiki wszedł za mną. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Poczułam, że Shiki usiadł przy mnie i patrzy się na mnie. Chciał mnie dotknąć ale pacnęłam go.
- Melanie. - powiedział czule.
- Czego jeszcze chcesz ? - otworzyłam oczy i spojrzałam się w jego niebiesko-szare oczy.

< Shiki ? >

Od Zero: c.d. Yuki



Rano chciałem wyjść na spacer, by oczyścić umysł i przygotować się na dzisiejszy dzień. Pod drzwiami leżała moja gitara. I liścik. Chwyciłem oba i wszedłem do środka. Szybko przeczytałem list. Spochmurniałem. Odstawiłem gitarę koło łózka i wziąłem arkusik kremowego papieru ze stołu. Po chwili zastanowienia odpisałem:

Szanuję twoje zdanie.
Jednak mojej decyzji nic nie zmieni.
Twe słowa są niczym sztylety...
Lecz przyzwyczaiłem się do bólu.
Jesteśmy przeciwieństwami.
Lecz cały świat złożony jest z przeciwieństw.
Więc czemu nie moglibyśmy być przyjaciółmi...?
Dziękuję ci za to, co mi dałaś.  
I nie mówię o gitarze.

Do zobaczenia, Wilcza Dziewczyno

Zero

Poszedłem do jej pokoju i wsunąłem karteczkę pod drzwi. Potem bezszelestnie wróciłem do siebie i usiadłem na krześle wpatrując się w gitarę.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Nie wiem kiedy, ale zasnęłam. W nocy śniły mi się przeróżne koszmary, ale najgorszy był o dziewczynie, która była wilkołakiem i poznała chłopaka-wampira, jej rodzina nienawidziła wampirów, a rodzina chłopaka wilkołaków, w końcu dziewczyna nie wytrzymała i popełniła samobójstwo, a chłopak wyjechał gdzieś i nikt już o nim potem nic nie słyszał... Obudziłam się bardzo wcześnie było wpół do szóstej, nie wiedziałam co ze sobą zrobić ciągle myślałam o wczorajszym dniu, ubrałam się i postanowiłam iść pobiegać na terenach zamku, wzięłam gitarę Zero i wyszłam z pokoju, nie chciałam się z nim widzieć, on pewnie ze mną też nie więc zostawiłam gitarę i dołączyłam do niej liścik. Odeszłam. Powolnym biegiem ze słuchawkami w uszach zaczęłam biec przed siebie.

List:

Twoja gitara, zapomniałeś jej wczoraj
Przepraszam że nie dałam ci jej wprost ale pewnie rozumiesz czemu, 
To chyba nie najlepszy pomysł abyśmy się na razie spotykali, 
Nie wiem czy dam rade, ponieważ coś mnie w tobie intryguje
I chciałabym cię poznać od każdej strony
Ale jesteśmy inni, oboje to wiem, nasze światy różnią się od siebie
I nic tego nie zmieni.
Wiem że nie chcesz mi zrobić krzywdy
Ale nie mogę spełnić twoich oczekiwań,
Kiedy moje życie przez ciebie bedzie zagrożone
Oczekuje od ciebie odpowiedzi chcę znać też twoje zdanie na ten temat
Ciężo było mi napisać ten list.


PS: Chciałabym aby było inaczej, ty pewnie też

Yuki - Chi
<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii



Przyznam, że sama chciałam iść na ten film... ale ostatnio inne rzeczy zaprzątały mi głowę. Westchnęłam ciężko. Wzięłam skórzaną kurtkę i torebkę z portfelem i ruszyłam  do pokoju Rozalii. Po paru sekundach otworzyła i zdębiała na mój widok.
- Idziemy? – spytałam cicho.

<Rozalia?>