niedziela, 28 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

Kiedy skończyłem, była późna noc, albo raczej bardzo wczesny poranek i byłem wyczerpany. Jutro na szczęście zaczyna się nowy semestr i nieobecności są liczone od nowa. Dzisiaj już nie miałem po prostu siły na użeranie się ze szkołą. Z ciężkim westchnieniem wróciłem do siebie i położyłem się na łóżku. Ledwo dotknąłem głową poduszki, już spałem. Jednak nie spałem dobrze. Po głowie nadal krążyło mi mnóstwo myśli, przez co rzucałem się na boki. W końcu zrezygnowany, usiadłem na framudze okna, wystawiając nogi na zewnątrz i oparłem się łokciami o kolana, chowając twarz w dłoniach.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Wtuliłam się w kołdrę po czym zasnęłam, ale nie dane mi było długo spać, obudziłam się dochodziła pierwsza w nocy. Wstałam i wyszłam przez okno, po drodze zmieniłam się w wilka, chciałam pójść do tego miejsca, które wskazał mi Zero, ale nie mogłam go znaleźć, więc poszłam na skraj lasu do "moich kamieni".
Usiadłam na jednym i wpatrywałam się w niebo gwiazdy świeciły się mocno, co jakiś czas z chmur wyłaniał się nie cały księżyc. Pięny widok. Dlaczego wszystko tak się zawsze komplikuje, stało się, ale przecież już po wszystkim, dlaczego on się tak przejmuje, nic się nie stało, zawsze jest tak, że jest się narażonym na jakieś niebezpieczeństwo, nigdy nie jest się całkowicie bezpiecznym. Westchnełam cicho.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Szedłem przed siebie, wkładając ręce do kieszeni. Dlaczego ja tak muszę ją narażać? Zrobiłbym wszystko, by była bezpieczna i szczęśliwa... Ale moja obecność chyba to uniemożliwia. Stanąłem i oparłem czoło o jedną ze starych kolumn, które otaczały dziedziniec. Zastanawiałem się, czy nie odejść, by zapewnić Yuki bezpieczeństwo. Ale po chwili odsunąłem od siebie ten pomysł. Byłem za słaby na takie poświęcenie. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Usiadłem po turecku na jednej z ławek i zamknąłem oczy. Musiałem oczyścić głowę ze wszystkich myśli, więc sięgnąłem po nekromancję. Mruczałem cicho słowa, zaklęcia obronne i wszystko co mi przyszło na myśl. Wszystko, by Yuki była bezpieczna.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - To straszne, myślisz, że teraz da sobie spokój?
 - Nie wiem, oby.
 - Dziękuje gdyby nie ty...
 - Przestań, nie powinienem cię w to w ogóle mieszać
 - Ale stało się, Zero, nic nie poradzisz-  przytuliłam go ale był cały czas spięty - Rozluźnij się.
 - Nie mogę nie teraz - lekko mnie odsunął. - Nie widzisz co się stało?!
 - Już po wszystkim - powiedziałam łagodnie, wstałam i podeszłam do niego.
 - Muszę się przejść, wybacz - i wyszedł przez okno, i stałam sama, położyłam się na łóżku i mimo woli spłynęła mi po policzku łza, byłam smutna, przeze mnie Zero martwi się każdego dnia coraz bardziej.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Odwróciłem głowę, sposępniały.
- To przeze mnie. Złamałem obietnicę. Miałem cię nie wciągać w moje problemy. Wybacz.
- Ale... czemu chcieli to zrobić?
- Jak mówiłem, Shizukę to mało obchodziło. Za to Ichiru chce się n mnie zemścić w najokrutniejszy sposób jaki znajdzie. Zauważył wtedy na polanie, że jesteś dla mnie ważna... i porwał cię. Chciał, bym cierpiał. Gdybym nie zabił Shizuki, on by zabił ciebie, a Shizuka mnie, bo tego właśnie chciał Ichiru.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Złapał mnie za rękę i pociągnął, lecz ja nadal stałam.
 - Yuki, chodź stąd.
 - Zostawimy ich tak? - zdziwiło go to pytanie.
 - Ichiru odzyska przytomność i odejdzie, chodź.
 - A ona - wskazałam ręką na to co zostało z dziewczyny, wyglądała jak kukła pomalowana srebrnym lakierem.
 - Zaraz zmieni się całkowice w pył, chodź - był już zdenerwowany, nogi odmówiły posłuszeństwa nie mogłam się ruszyć, złapał mnie w pasie i wybiegł tak szybko, że za nim zdażyłam mrugnąć już byliśmy w pokoju w akademi - Yuki nic ci nie jest?
 - Nie. Nic, tylko ...
 - Przepraszam że musiałaś to widzieć - przytulił mnie.
 - Dlaczego Zero oni chcieli nas zabić? Mnie zabić?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Co niby chcesz tym zrobić, Zero? Zanim mnie to zabije, ja zdążę zabić twoją przyjaciółkę, a Ichiru ciebie. Ja wyzdrowieję, ty nie.
- Mylisz się - powiedziałem. - Może stare naboje tak by zadziałały... gdyby były teraz tutaj. - powiedziałem kiwając głowa na pistolet. Zaskoczyłem ją. Położyłem palec na spuście.
- Więc... - mruknąłem i błyskawicznie strzeliłem w wampirzycę. Plama czerwieni rozeszła się po jej piersi.
- Nie! - wrzasnał Ichiru i dobiegł do swojej pani. Ja podbiegłem do Yuki. Błyskawicznie rozerwałem więzy i zdjąłem chustę z jej twarzy.
- Nic ci nie jest? - szepnąłem. Pokręciła głową. Była przerażona. Posmutniałem.
- Wybacz, że cię w to wciągnąłem. To wszystko moja wina... - mruknąłem. Westchnęłam ciężko i odwróciłem się. Ichiru klęczał przy Shizuce. Krzyczał coś do niej. Ale jej ciało powoli zaczęło się zmieniać w srebrny pył. Czystokrwista... Po chwili Ichiru odwrócił się w moją stronę. Po twarzy spływały mu łzy.
- Zabiłeś ją. Zabiłeś! - wrzasnał i rzucił się na mnie z mieczem. Błyskawicznie uniknąłem ciosu i chwyciłem go za gardło.
- Ichiru... - mruknąłem patrząc bratu w oczy. - Co z siebie zrobiłeś?
- Zabij mnie. - powiedział. Pokręciłem głową.
- Nie jestem taki jak ty. Nie zabiję swojego brata. - patrzyłem przez chwilę na jego wykrzywioną nienawiścią twarz. - Przestań mnie ścigać. Ułóż sobie życie. Ale z dala ode mnie. - rzekłem i rzuciłem nim o ścianę. Stracił przytomność.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Nie zdążyłam się nawet ruszyć, gdy ktoś złapał mnie z tyłu, zakrył ręką usta i związał ręce. Kątem oka zauważyłam twarz, pierwszy moment myślałam ze to Zero, ale wtedy zdałam sobie sprawę że to nie Zero, tylko jego brat, Ichiru.
 - Zaraz spotkasz się z Zero - uśmiechnął się szyderczo, szamotałam się, ale bez skutku. W końcu doszliśmy do jakiegoś opuszczonego budynku, drzwi się otworzyły i zauważyłam spętanego Zero, a w oddali jakąś kobietę, to była pewnie ta Shizuka. Wystraszyłam się, nie mogłam nic powiedzieć, nawet krzyknąć, Ichiru rzucił mnie na podłogę, a potem wyjął krótki miecz i podnosząc mnie, zamknęłam oczy. To koniec. Pomyślałam i wtedy, w ułamku sekundy Zero zerwał więzy i wycelował w swego brata
 - Nie waż się jej tknąć - wycedził celując w głowę. Shizuka się zaśmiała
 - Bracia - westchnęła, śmiejąc się, podeszła do Ichiru nie spuszczając z oczu Zero i jego pistoletu
 - Nie podchodź - syknął.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Obudziłem się w ciemnym pokoju. Leżałem na podłodze, spętany. Rozejrzałem się dookoła. Na kanapie siedziała ona. Shizuka Hiou.


- Ty! - warknąłem. Uśmiechnęła się.
- Widzę, że mnie poznajesz, Zero Kiryuu.
- Owszem. To ty zniszczyłaś mi życie. - powiedziałem. Przez oczami stanął mi obraz martwych rodziców, Ichiru odchodzącego w dal i siebie leżącego na ziemi w kałuży krwi.
- Po co mnie tu ściągnęłaś?
- Och, to nie ja. To twój ukochany brat, Ichiru. Pomagam mu tylko spełnić jego wolę. - powiedziała łagodnie. - Zaraz tu będzie w twoją... przyjaciółką.
- Yuki. - szepnąłem przerażony. Nagle drzwi się otworzyły. Był to Ichiru niosący na rękach zakneblowaną i związaną Yuki. Położył ją na ziemi i skłonił się wampirzycy.
- Czy mogę zaczynać? - spytał. Shizuka kiwnęła głową.
- Nie! - krzyknąłem. Ichiru pociągnął Yuki z ziemi, tak, że stała przed nim. Ten wyciągnął miecz. Rozerwałem więzy i wyciągając Bloody Rose, przyłożyłem mu pistolet do głowy.


- Nie waż. Się jej tknąć. - wycedziłem odbezpieczając broń.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Obudziłam się rano w niedzielę około dziesiątej. Poszłam się umyć przebrać, a potem zjeść śniadanie. Gdy zjadłam wyszłam na dwór pobiegać jak zwykle, ale przedtem podeszłam do pokoju Zero i zapukałam. Cisza. "Dziwne" pomyślałam. Może już wyszedł i poszedł gdzieś? Wyszłam na dwór, nigdzie nie było widać Zera, ale nie chciałam myśleć w przód, więc opanowałam się i zaczęłam biec, jak zwykle biegłam w stronę lasu. Jakoś dziwnie się czułam, jakby ktoś mnie obserwował. Miałam coraz bardziej takie wrażenie.

<Zero?>

Od Kaname: c.d. Misao


- Widziałem, widziałem. Tylko po tobie się tego szalonego nie spodziewałem. - Powiedziałem.
- Aha. No widzisz, jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Od dłuższego czasu bardzo często się spotykamy.
- Co robisz jutro po południu? - Zapytałem się. Chyba Misao nie słyszała, bo była w wodzie. No dobra ja ją o to później zapytam. Teraz nie będę marnował czasu, na gadanie. Wszedłem do wody, i się znowu bawiliśmy w wodzie.
- Ile już jesteśmy w wodzie? - Powiedziała Misao.
- No nie wiem. Chyba od 3 godzin, a co?- Zapytałem się.
- A nic, bo trochę burczy mi w brzuchu.
- No to możemy iść do restauracji, żeby się najeść.
- Jestem za.
- No to co teraz wychodzimy z wody.
- Chyba tak, ale wkrótce przyjdziemy znowu.
- Nie ma spawy. Ale jest malutki problem.
- Jaki?
- Jesteśmy cali mokrzy. Chyba nas nie wpuszczą do restauracji.
- Ojj.. To może pójdziemy do domu i się przebierzemy a później pójdziemy do restauracji?
- Dobry pomysł... Odprowadzić cię?
- Jasne- powiedziała Misao. Więc jak powiedziała to poszliśmy do domu, żeby się przebrać. Pierw odprowadziłem Misao do domu. Po paru minutach chodzenia byliśmy już w domu.
- Dobra już jesteśmy. - Powiedziałem.
- Tak. Przyjdziesz po mnie tak mniej więcej za godzinkę lub dwie?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że się wyrobisz te dwie godziny?
- Tak, ja się nawet wyrobię w jedną godzinę.
- No dobra. To będę u ciebie za godzinkę lub półtora.
- Ok. Będę czekała.- Powiedziała Misao. Więc teraz ja poszedłem do swojego domu. Dalego nie miałem, więc zajęło mi to 5 minut. Najpierw wziąłem krótki kąpiel, żeby zdążyć. Po pół godzinach wyszedłem i zacząłem się ubierać. Ubrałem się jak zawsze, żeby nie było. Miałem jeszcze 10 minut więc chciałem pooglądać sobie telewizor. Po 10 minutach wyszedłem z domu. Chodziłem troszeczkę szybciej niż zwykle. Po 3 minutach byłem już na miejscu. Zapukałem do drzwi i powiedziałem.
- Jesteś już gotowa?
- No jasne. - Powiedziała Misao. Otworzyła drzwi. - Idziemy już?
- No jasne. To której chcesz iść?
- No nie wiem. To obojętniej.
- Ok. To pójdziemy do najbliższej.
- Ok.- Powiedziała. Więc poszliśmy do najbliższej restauracji. Po nie całej godzinie byliśmy już na miejscu. Otworzyłem drzwi i pozwoliłem, żeby Misao weszła pierwsza.
- Proszę! - Powiedziałem i otworzyłem drzwi.
- Dziękuję. - Powiedziała.
- Gdzie idziemy siadać?
- Może tutaj?
- ok. - Powiedziałem. Usiedliśmy koło okna i drzwi.
- Co zamawiamy? - Powiedziałem.
- Nie wiem... Może pierwsze lepsze?
- Ok. Będzie fajna zabawa.- Powiedziałem. Więc jak powiedziała Misao zamówiliśmy pierwsze lepsze. Nawet nie wiedzieliśmy co zamówiliśmy. Byliśmy bardzo ciekawi..

<< Misao? Sorki, że tak długo... :D >>