- To straszne, myślisz, że teraz da sobie spokój?
- Nie wiem, oby.
- Dziękuje gdyby nie ty...
- Przestań, nie powinienem cię w to w ogóle mieszać
- Ale stało się, Zero, nic nie poradzisz- przytuliłam go ale był cały czas spięty - Rozluźnij się.
- Nie mogę nie teraz - lekko mnie odsunął. - Nie widzisz co się stało?!
- Już po wszystkim - powiedziałam łagodnie, wstałam i podeszłam do niego.
- Muszę się przejść, wybacz - i wyszedł przez okno, i stałam sama, położyłam się na łóżku i mimo woli spłynęła mi po policzku łza, byłam smutna, przeze mnie Zero martwi się każdego dnia coraz bardziej.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz