środa, 24 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

I tak się zaśmiałem cicho.
- Dobra, pomogę ci, tylko poczekaj aż sprzątnę kuchnie. - powiedziałem. Szybko posprzątałem i poszedłem do łazienki, gdzie Yuki stała przed lustrem próbując wyjąc największe kluski z włosów. Na ten widok znów musiałem powstrzymać uśmiech.
 - Pomóż - jęknęła. Tym razem nie powstrzymałem uśmiechu i podszedłem do niej. Wprawnie odkleiłem większość ciasta.
- Nachyl się, trzeba to zmyć wodą - powiedziałem. Wsadziła głowę pod duży zlew, a ja puściłem ciepłą wodę. Wypłukałem część mąki.
- Jeśli chcesz wszystko wymyć, muszę użyć szamponu, pozwolisz? - spytałem. Kiwnęła głowa. Sięgnąłem po swój szampon i delikatnie wymyłem resztki naszej bitwy. Zakręciłem głowę.
- Gotowe. - podałem jej ręcznik.
- Dzięki. - mruknęła. Wróciła do pokoju, a ja sam szybko umyłem włosy, by zniknęły nieliczne kluski.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - To znowu niesprawiedliwe jesteś silniejszy puść mnie!
 - No dobra niech ci będzie - puścił, w tym czasie odwróciłam się do niego twarzą w twarz, chciałam w niego chlusnąć, ale zdążył szybciej sypnąć mąką, nasze "uderzenia" się zdeżyły i oboje zostaliśmy oblepieni kluskami z mąki i wody, ja oczywiście miałam całe włosy w mące, Zero uniknął moich ciosów i miał tylko poplamioną bluzkę i trochę twarz. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę po czym wybuchneliśmy śmiechem
 - Ty sprzątasz  - szepnełam mu w ucho po czym wymaszerowałam z kuchni.
 - Uświnisz mi całe mieszkanie! - wróciłam do kuchni, połowy mąki już nie było.
 -  Jak ty.. a no jasne - przypomniałam sobie jak sprzatnął swój pokój, jego moce. - Patrz na moje włosy, same kołtuny.
 - Wygladasz jakbyś miała dredy.
 - To nie jest śmieszne, masz mi pomóc je umyć! - wrzasnęłam, a Zero się rozesmiał
 - Ty masz krótkie włosy, nie śmiej sie.. - mruknełam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uchyliłem się w ostatniej chwili.
- Ło, blisko było - uśmiechnąłem się.
- Pożałujesz! - powiedziała i nalała znowu ody do szklanki. W tym czasie ja wtarłem jej sporo mąki we włosy.
- Yuki, chyba siwiejesz! - zaśmiałem się. Odwróciła się i chciała mnie chlusnąć wodą. Uchyliłem się, ale pomoczyła mi ramię. Wyciągnąłem worek z mąką przed siebie i mocno uderzyłem. W powietrze wzbiła się mączana mgła. Chwyciłem Yuki od Tyłu i przytrzymałem śmiejąc jej się do ucha.
- Hej! puść! - powiedziała również się śmiejąc.
- Nie mam zamiaru - mruknąłem. 

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nawzajem - uśmiechnęłam się i zaczęliśmy jeść, jedzenie było wyborne jak na nas.
 - Smacznie nam wyszło.
 - Muszę przyznać ci rację - uśmiechnełam się, gdy skończyliśmy pierwsze danie zaczełam kroić szarlotkę. - nie chcesz mnie otruć co?
 - Nie no co ty, ja? - uśmiechnał się, szrlotka równie pyszna znalazła się w naszych brzuchach.
 - Dobrze pieczesz ciasta, no nic trzeba teraz to wszystko posprzątać - wzieliśmy się za sprzątanie, ja pozmywałam, a Zero chował resztę składników. Gdy byłam pogrążona w dokładnym wyczyszczeniu talerza:
 - Yuki?
 - Co.. - nie zdążyłąm dokończyć gdy coś białego wystrzeliło w moją strone, mąka oczywiście. - O nie, pożałujesz - wziełam wodę w szklance i cisnełam nią w Zero .

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Przyznam, że byłem wdzięczny Yuki. Starała się odciągnąć moje myśli i zając mnie czymś, bym nie myślał o przeszłości. Czasem naprawdę trudno było się przy niej nie uśmiechać. Zajrzała do lodówki.
- Sporo tego "coś tam" - mruknęła zerkając na mnie. Wzruszyłem ramionami.
- Mówiłem, że jestem wybredny.
- To na co masz ochotę? - spytała. Zastanowiłem się przez chwilę.
- Na spaghetti i szarlotkę - powiedziałem. Uniosła brew. Uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi.
- Okay... - mruknęła. Zaczęła wyjmować odpowiednie składniki z lodówki, a ja wyjąłem garnki, przyprawy, mąkę i makaron. Nalałem do garnka wody i postawiłem na gazie. Yuki już kroiła mięso, więc wziąłem się za ciasto. Obrałem kilkanaście jabłek i część zmiksowałem robiąc gęsty mus. Resztę pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do musu. Potem ciasto. Wyłożyłem wszystko na blaszce i wstawiłem do piekarnika. Mięso już się smażyło. Wrzuciłem makaron do wrzącej wody. Niedługo wszystko było już gotowe. Założyłem rękawice i wyciągnąłem ciasto. Yuki uśmiechnęła się zerkając na mnie.
- Co? - spytałem.
- Śmiesznie wyglądasz w tych rękawicach - powiedziała. Wywróciłem oczami i odstawiłem ciasto, by wystygło. Spaghetti nałożyliśmy na talerze.  Usiedliśmy przy małym stoliku.
- To smacznego - powiedziałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nie mów tak - szepnęłam.
 - Ale to prawda, Yuki.
 - Może i tak, ale nie mów tak, dziękuję, że mi to powiedziałeś - szepnęłam - Teraz już wiem, co cię spotkało w życiu, ale dzisiaj już o tym nie mówmy, zajmijmy się czymś innym.  - uśmiechnęłam się, wstałam spojrzałam na zegar dochodziła 16, czas tak szybko leciał, wzięłam z łóżka gitarę i odłożyłam ją, znów podeszłam do okna, kilka osób się działo na ławkach, inni grali w piłkę, poczułam jak Zero od tyłu obejmuje mnie w pasie, złapałam go za ręce.
 - Jestem głodna - oznajmiłam, chciało mi się śmiać z tego, że tak o tym mówiłam, Zero się uśmiechał. - Nie jadłam nic od rana, masz coś w lodówce?
 - Coś tam mam.
 - To może zrobimy sobie jedzenie i obejrzymy jakiś film? To znaczy pewnie ja zjem większość, ale to szczegół.
 - No dobra - pociągnęłam go za rękę do kuchni.
 - Wiesz co, lubię gdy się uśmiechasz, rzadko to robisz, wtedy wyglądasz jakbyś nie był wampirem tylko zwykłym chłopakiem.
 - Nie lubię się uśmiechać, ale gdy z tobą przebywam to ciężko się nie śmiać.
 - Uznam to za komplement - uśmiechnęłam się i zabraliśmy się za jedzenie.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Bo jestem tylko narzędziem zemsty - powiedziałem beznamiętnie. Cały czas brodziłem w przeszłości. - Nie jestem jej do niczego potrzebny. A Ichiru, że tak powiem, cieszyłby się z mojej śmierci, więc mu na to pozwala. Zabawia się. A ja, dopóki nie będę wchodził jej w drogę, nie przeszkadzam jej. Nie obchodzi jej to, czy żyję, czy nie. Osiągnęła swój cel. Zemściła się. A jedno istnienie mniej, czy więcej nie robi jej różnicy.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Słuchałam jak Zero opowiadał mi o tym wszystkim, widać było że ciężko jest mu to mówić.
 - Pewnie strasznie musiałeś się czuć, gdy widziałeś wtedy swojego brata obok niej - nic nie mówił, ale wiedziałam, że tak było, przytuliłam go jak najmocniej, po czym spytałam:
 - Czy tamtego dnia, kiedy spotkałeś się z Ichiru, to on miał zadanie od Shizuki żeby cię... - przełknełam ślinę - zabić? Przecięż ona cię zmieniła jesteś tym samym co ona, dlaczego chcę cię zabić?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pocałowałem dziewczynę lekko.
- Nie chcę odejść. Nie mógłbym. - szepnąłem. - Nie martw się o mnie. Po prostu... życie dało mi nieźle popalić i nauczyłem się to akceptować. Stałem się przy tym taki jaki jestem. Zagłębiam się we wspomnieniach, szukając w nich błędów, które popełniłem i których chcę w przyszłości uniknąć. Moja przeszłość nie jest usłana różami i nie chcę cię tym zadręczać...
- Martwię się. Chcę wiedzieć, co ci chodzi po głowie. Jesteś taki skryty... - mruknęła.
- Wiem. - szepnąłem. - Taki jestem. Ale jeśli chcesz wiedzieć...
Przymknąłem oczy przypominając sobie wszystko.
- Może zacznijmy od tego, kim są Łowcy. Oni nie są źli, tak jak myślisz. Łowcy to głównie ludzie, którzy likwidują wampiry zagrażające zwykłym cywilom. Dostają zlecenie od Rady i muszą rozkaz wykonać. Niektórzy są zdziczali, a niektórzy nie.
Urodziłem się właśnie w rodzinie Łowców. Jako człowiek. Razem z Ichiru byliśmy od dziecka szkoleni na Łowców. Byliśmy nierozłączni. Jednak ja byłem sprawniejszy, uczyłem się szybciej. To nam jednak nie przeszkadzało. Tak przynajmniej mi się wydawało...
Pewnego dnia nasi rodzice dostali zlecenie na zabicie wampira. Nie był jeszcze całkiem zdziczały, nikogo nie zabił, ale był na prostej drodze do szaleństwa. Zlikwidowali go. Kilka tygodni później przed naszym domem pojawiła się wampirzyca. Była to partnerka zniszczonego przez Łowców wampira. W nocy, gdy myślałem, że wszyscy śpią, usłyszałem krzyk. Zerwałem się. Ichiru nie było obok mnie, chociaż spaliśmy zazwyczaj razem. Pobiegłem na dół. - zamknąłem oczy. Ból wspomnień powrócił. - W drzwiach stała ów wampirzyca. Rodzice byli przygotowani do ataku. Chciała się zemścić za zabicie ukochanego. Chciała by czuli ten sam ból co ona. Koło niej stał Ichiru. Nie mogłem w to uwierzyć. On ją wpuścił. Ale wtedy wampirzyca mnie zauważyła. - powiedziałem gorzko. - Popędziła prosto na mnie. Rodzice krzyczeli, kazali mi uciekać. Ale za późno. Ugryzła mnie. Kiedy upadłem na ziemię, zabiła naszych rodziców. A z Ichiru zrobiła swojego sługę. Zaakceptował to z przyjemnością. Okazało się, że zawsze miał do mnie żal. Że byłem "idealnym bliźniakiem". Uciekli. A ja się przemieniłem.
W akademii, o której mówiłem ci wcześniej, chciałem się pozbyć tego uczucia. Jakbym był skalany, brudny. Dyrektor zrobił mi ten tatuaż i zaklął go. Miał nie pozwolić bym stał się wampirem... bym nie zdziczał jak niektóre wampiry. Podziałało... częściowo. Jestem w pełni wampirem... jednak nie oszalałem. Przynajmniej tak myślę. A Ichiru stał się wiernym sługą Shizuki Hiou. Kilka lat temu odszedłem z akademii... i właściwie jesteśmy w punkcie wyjścia - szepnąłem cicho. Wspomnienia cały czas były żywe. Jak świeże rany.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Czasem się o ciebie martwię - szepnęłam głos mi drżał nie wiem czemu - Ale to jest w takich chwilach, że nie mogę wytrzymać - chciało mi się płakać. - Myślę wtedy, że jak się obudzę rano i pójdę po lekcjach jak zwykle na dziedziniec, to cię nie spotkam i okaże się że wyjechałeś bez słowa, czasem nie wiem co myślisz i właśnie wtedy się boję, że mnie zostawisz i już nigdy cię nie spotkam. Nie wiem, ale to głupie, czasem tez wydaje mi się ze myślisz o tym, chciałabym wiedzieć co się dzieje, kiedy stajesz się tajemniczy, chciałabym być teraz częścią twojego życia tak jak ty jesteś częścią mojego.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się smutno do dziewczyny. Odłożyłem gitarę i przytuliłem ją. Wtuliła się we mnie i westchnęła cicho. Czułem jaki ma mętlik w głowie, ale nie chciałem jej czytać w myślach.
- Co cię trapi? - szepnąłem jej do ucha. Drgnęła.
- Co... nie, nic. - powiedziała.
- Powiedz... - mruknąłem. Westchnęła kręcąc głową. Zobaczyłem w jej myślach swoją twarz.
- Więc o to chodzi... - mruknąłem cicho.
- Po prostu... - zaczęła, ale nie dałem jej skończyć.
- W porządku. Miałaś prawo się zaniepokoić... - powiedziałem spokojnie.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Słuchałam jak zaczarowana piosenki i słów które śpiewał. Gdy słyszałam te piosenkę tego dnia, kiedy się pokłóciliśmy, brzmiała tak smutno, teraz dalej brzmiała w podobny sposób, ale już nie była smutna, to była prawdziwa piosenka.
 - Jest piękna - szepnełam kiedy skończył. - Pięknie grasz i śpiewasz.
 - Dzięki - odpowiedział.
 - Ta piosenka, gdy ją śpiewałeś opowiadała o tym co się z tobą działo?
 - W pewnym sensie.
 - Dobrze, że już jesteś w jednym kawałku - uśmiechnęłam się.
 - Tak, na razie - powiedział cicho, nie chciałam psuć tej chwili, więc nie pytałam dalej. Wciąż miałam w głowię burze myśli, ale ta jedna przebiajała wszystkie, bałam się o nią zapytać, wciąż miałam w głowię jak zmienił się Zero, gdy spytałam go o tatuaż.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się lekko. Wziąłem instrument i przebiegłem palcami po strunach. Nastroiłem ją szybko i zerknąłem na Yuki. Wpadłem na pomysł.
- Pamiętasz piosenkę, którą śpiewałem kiedy się pokłóciliśmy? - spytałem cicho. Kiwnęła głową. - Szkoda, że nie słyszałaś całej.
- To zagraj ja - powiedziała. Uśmiechnąłem się lekko.
- Taki miałem zamiar.
Łagodnie zacząłem grać. Melancholijna piosenka sprawiła, że przestałem myśleć o innych rzeczach. Teraz była tylko muzyka, słowa i gitara w moich rękach.

Jestem tu znów
Z dala od ciebie o tysiąc mil
Całkowity nieład, tylko rozproszył kawałki tego,
kim jestem
Próbowałem tak mocno.
Myślałem, że mogę zrobić to sam
Lecz po drodze straciłem tak wiele

Wtedy widzę twoją twarz
I wiem, że  jestem twój
Odnalazłem wszystko, co myślałem, że zgubiłem wcześniej
Wzywasz mnie
Przybywam do ciebie w kawałkach
Więc możesz znów poskładać mnie w całość

Przybywam niespełniony, zagubiony
Lecz nadałaś sens temu, kim jestem
Jak kawałki puzzli w twej dłoni

Wtedy widzę twoją twarz
I wiem, że  jestem twój
Odnalazłem wszystko, co myślałem, że zgubiłem wcześniej
Wzywasz mnie
Przybywam do ciebie w kawałkach
Więc możesz znów poskładać mnie w całość

Więc możesz znów poskładać mnie w całość

<Yuki?>



Od Yuki: c.d. Zero

 - Znowu zaczynasz.
 - Co? - spytał zaskoczony.
 - Martwisz się o mnie, przecież mam pokój kilka metrów dalej od ciebie, a poza tym możesz łatwo tam się dostać przez okno.
 - No wiem, ale jak jesteś blisko to mam cię na oku.
 - Spokojnie, nie chce popełniać samobójstwa - powiedziałam, zaśmiał się.
 - Przecież wiem, po prostu zostań - szepnął.
 - No dobra już dobra, ale żeby nie było że nie daję ci spokoju.
 - Nie będzie - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, pdeszłam do jego stojaka na gitare i zdjęłam ją.
 - Zagraj mi coś - uśmiechnęłam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Chwyciłem ją za dłoń. Odwróciła się zaskoczona.
- Zostań - poprosiłem.
- Musisz odpocząć... - zaczęła, ale położyłem jej palec na ustach.
- Nic mi nie będzie. Poza tym nie odpocznę zamartwiając się o ciebie.
- Czemu miałbyś się zamartwiać? - wymamrotała spod mojej dłoni.
- Bo kiedy nie ma cię w pobliżu, od razu zaczynam snuć przypuszczenia, co mogłoby ci się stać - powiedziałem poważnie. - Zostań.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Przepraszam nie wiedziałam - szepnęłam usprawiedliwiająco
 - Nie przejmuj się, nic się nie stało.
 - Yhm - oparłam głowę i spojrzałam przez okno, chwilę tak leliśmy w milczeniu, po czym wstałam.
 - Coś nie tak? - spytał.
 - Nie, nic, ale chyba lepiej już pójdę, może chcesz odpocząć czy coś - powiedziałam kierując sie  w stronę drzwi.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Drgnąłem. To miejsce zawsze było wrażliwe.
- Nie... - powiedziałem zmienionym głosem. Yuki cofnęła rękę.
- Zero...?
Otrząsnąłem się i uśmiechnąłem smutno.
- W porządku. Po prostu to drażliwy temat. - szepnąłem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Rany co ty masz z tą bronią - mruknęłam.
 - No wiesz, przydaje się jak się chcesz bronić - powiedział ironicznie.
 - No ty byś chyba bez broni sobie poradził - zaśmiał się.
 - To, że według ciebie jestem silnym wampirem, nie znaczy że jestem tylko jeden, są silniejsi.
 - No może, ale dla mnie i tak jesteś najsilniejszy - oparłam głowę o jego klatkę i spojrzałam na jego tatuaż, przejechałam po nim ręką. - Sam sobie go zrobiłeś?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Hmm... - mruknąłem bawiąc się jej włosami. - Jak sama wspomniałaś, gram na gitarze, a co z tym idzie, śpiewam. Czasem piszę wiersze lub piosenki, uwielbiam czytać. Gotować też umiem, choć rzadko to robię...
- Naprawdę? - spytała. Kiwnąłem głową. 
- Mimo wszystko, ja też muszę jeść zwykłe rzeczy. Chociaż w tym temacie jestem wybredny - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Lubię strzelać z łuku, chociaż wolę broń palną - powiedziałem. - Nie pogardzę jednak kataną lub inną białą bronią...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Naprawdę? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć - zaśmiałam się.
 - Taka prawda, nikt nie był wystarczający - odpowiedział równiez  z uśmiechem. - Słyszałem, że dobrze gotujesz.
 - Co? - zaczerwieniłam się. - Skąd wiesz?
 - Twoja mama mi mówiła.
 - Mama - powiedziałam groźnie. - No, ale ty przeciesz gustujesz w krwistych daniach?
 - No tak, tylko chciałem się upewnić, czy dobrze czy raczej źle.
 - Myślisz, że bym cię otruła?
 - No nie wiem, nigdy nic nie wiadomo - uśmiechnął się.
 - Byłam na kursie gotowania jak miałam 12 lat - westchnęłam. - Czasem lubię sobie pożądnie coś zjeść, a ty grasz na gitarze nie?
 - No, czasem.
 - A grasz jeszcze na czymś? Co jeszcze robisz?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Skrzywiłem się.
- Nie ma co, fajny temat historyjek sobie wybrałaś - mruknąłem.
- Sam zacząłeś - zaprotestowała. Westchnąłem.
- No dobra, niech ci będzie... - zastanowiłem się przez chwilę.
- Kiedy miałem jakieś osiem lat, zamieszkałem w pewnej szkole z internatem. Przygarnął mnie dyrektor, bo wcześniej moi rodzice zginęli... Kiedy dorosłem na tyle, by móc się uczyć, zrobił ze mnie kogoś w rodzaju "stróża porządku". Niestety, w internacie uczyły się głównie dziewczyny. I jak nie trudno przewidzieć, zaczęły za mną latać. - zmarszczyłem czoło na tamte wspomnienia. - Raz prosiły o pozwolenie na wejście wieczorem do internatu chłopaków, co było zabronione, raz mi się podlizywały, by dał im fory i tak cały czas. Wtedy jednak miałem... trudny okres w życiu. Nikogo do siebie nie dopuszczałem, nie spałem, nie mówiłem... Nauczyłem się wykorzystywać swoje umiejętności w sposób, który by odstraszał innych. Więc zaczęli się mnie bać... Jednak ta reputacja "złego chłopca" jeszcze bardziej je pobudziła. - pokręciłem głową, zrezygnowany. - Zdwoiły wysiłki, ale bez skutku. W końcu pojawiła się pewna dziewczyna, która mnie zainteresowała... ale się spóźniłem. Więc zrezygnowałem. Jednak nie znalazłem spokoju, którego szukałem... więc odszedłem. Spotkałem jeszcze kilka wampirzyc, które były zainteresowane... ale ja pragnąłem wolności. Więc ty jesteś pierwsza - szepnąłem jej do ucha.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Hmm nie umiem opowiadać - mruknęłam.
 - Na pewno umiesz, no weź mi coś opowiedz.
 - No dobra, niech ci będzie, ale czekaj. - zaczęłam myśleć, o czym mu opowiedzieć.
 - Kiedyś kiedy chodziłam do normalnej szkoły, miałam wtedy jakieś 13-14 lat, chodziłam do szkoły z internatem, byłam w pokoju z dwiema koleżankami, no i poznałam wtedy chłopaka - zrobił dziwną mine - No co myślisz że jestes pierwszym chłopakiem jakiego spotkałam? No i przypominał trochę ciebie wiesz, miał jasne włosy, nie aż takie jak ty ale jasne, no i miał podobne oczy, ale dużo mu brakowało do ciebie, no i on mi się spodobał  a ja mu i jakoś pod koniec pierwszego semestru zaczeliśmy ze sobą chodzić, ale wiesz byliśmy jeszcze dziećmi - zaśmiałam się. - No i pod koniec roku powiedział mi że nie możemy być już razem, no ja się trochę załamałam jak każda dziewczyna, ale jakoś to przeżyłam, a potem na zakończeniu roku szkolnego widziałam go jak wracał z moją najlepszą przyjaciółką trzymając się za ręce. I wtedy straciłam najlepszą przyjaciółkę, która się do mnie nie odzywała, twierdząc jakby się nic nie stało i chłopaka, którego jakbym teraz spotkała, to chyba bym go zaatakowała jako wilk - zaśmiałam się smutno. - Mam chyba gdzieś jego zdjęcie wiesz moge ci pokazać - wyjełam zdjęcie i pokazałam mu. Patrzał mu się uważnie.
 - No to może teraz ty mi coś o sobie powiesz? Pewnie miałeś dużo adoratorek - zasmiałam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Odłożyłem pudełko na miejsce i z powrotem usiadłem obok dziewczyny. Czułem się winny tej całej sytuacji. Przesadziłem. Musiałem bardziej uważać, bo coś mogłoby się stać...
- On już ci nic nie zrobi - szepnąłem, gdy Yuki się nie uspokajała. Drgnęła.
- Co zrobiłeś?
- Powiedzmy... że postawiłem mu ultimatum - powiedziałem. - A jeśli jeszcze raz choćby o tym pomyśli... - spiąłem się. Po chwili jednak niechętnie zacząłem się uspokajać.
- Opowiedz mi o czymś - poprosiłem.
- O czym?
- Nie wiem. Chcę przestać myśleć o tym gościu.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Cała się trzesłam, nie mogłam uwierzyć w to co się stało
 - Przestań, to nie twoja wina to ja wymyśliłam te głupie zadania
 - Ale to ja ci dałem to zadanie
 - Nieważne zapomnijmy o tym, dziękuje - powiedziałam i wtuliłam się w niego



 - Nie mogę przestać o tym myśleć, jak on mógł! O mało go nie rozwaliłem...
 - Wiesz, to facet.
 - Ja też jestem facetem - powiedział lekko obrażony.
 - Ale ty jesteś wampirem  - zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę.
 - I co myślisz, że jak on by był...
 - Nie wiem, ale cieszę się że mam ciebie, gdyby nie ... - przerwałam, wziełam głęboki wdech i usiadłam na łóżku, Zero usiadł obok i objął mnie ramieniem
 - No to więcej nie będziemy grai w tą grę
 - Tak - zaśmiał się, po czym złożył figury i włożył je do pudła.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Śledziłem jej myśli, a po mojej twarzy błąkał się triumfalny uśmieszek. Nagle zamarłem. Co za s*kinsyn! Popędziłem na dół i w mgnieniu oka stanąłem w drzwiach pokoju woźnego. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Puść ją - warknąłem celując w niego Bloody Rose. Był hybrydą. Więc gdybym strzelił, z całą pewnością by zginął.
- Co ty...? - mruknął. Odbezpieczyłem pistolet.
- Powiedziałem: Puść ją. Jeśli nie chcesz dostać kulki iw łeb, to radzę ci posłuchać - warknąłem groźnie.


Posłuchał. Yuki wyrwała się i podbiegła do wyjścia.
- Wracaj do pokoju... zaraz przyjdę - mruknąłem do niej. Przyglądała mi się przez chwilę, a potem wyszła. Śledząc jej myśli, czekałem aż wejdzie do pokoju.
- Spróbuj jeszcze raz choćby pomyśleć o takim numerze, to nafaszeruję twój durny łeb metalem, jasne? - warknąłem. Kiwnął głową. Opuściłem broń i pędem wróciłem do pokoju. Yuki siedziała na łóżku. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
- Koniec gry - powiedziałem stanowczo i objąłem ją ramieniem. - Przepraszam... nie wiedziałem, że ten... - urwałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Pocałować?! - szybko odszukałam w myślach twarz woźnego, miał prawie 50 lat, garbił się... Ale ostatnio przyszedł jakiś nowy koło 30 letni, wyglądał jak niespełniony biznesmen, któremu coś się nie udało i trafił tu, oby to on tam był - Zero pękał ze śmiechu, rzuciłam mu spojrzenie i wstałam - Skąd będziesz wiedział że to zrobię? Przecież pokój woźnego jest w piwnicy?
 - Mam swoje sposoby, o mnie się nie martw.
 - Rany, ja ci nie kazałam się całować ze starym zgredem - mruknęłam i wyszłam.
Zaczęłam iść w stronę pokoju woźnego, ktoś krzątał się na boisku, spojrzałam przez okno i fala ulgi się na mnie wylała był to ten stary woźny, czyli mogę zastać jedynie tego nowego, wzięłam głęboki oddech i zapukałam
 - Proszę - odezwał się głos, wyobraziłam sobie że za drzwiami stoi jakiś przystojniak, weszłam i niestety moje marzenia legły w gruzach, facet był na pół ogolony, miał rozczochrane włosy i pomięte ubranie. Opanowałam się żeby nie wybiec, znów wzięłam głęboki wdech i zaczęłam
 - Czy z ogrzewaniem wszystko w porządku?
 - Tak - odpowiedział zdziwiony - A co niby miało się zepsuć?
 - No nie wiem ale u mnie w pokoju jest chłodno ale gdy pana widzę to od razu robi mi się cieplej - chciało mi się nagle wymiotować ale się powstrzymałam. Woźny patrzył na mnie jakby był niemową - Bo wie pan - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na jego ramieniu - Chyba się w pany zakochałam - po czym szybko dałam mu buziaka i się odwróciłam, ale wtedy złapał mnie za rękę i szarpnął do tyłu
 - Poczekaj mała, gdzie się tak śpieszysz? - zapytał z szyderczym uśmiechem, teraz na jego oczach już nie malowało się zdziwienie tylko pożądanie - Tkwię tutaj sam, pozbawiony jakiejkolwiek rozrywki, czas się zabawić - serce mi zamarło "Zero! Pomóż mi" krzyczałam w myślach, ale skąd mógł mnie słyszeć?

<Zero?>