niedziela, 21 lipca 2013

Od Kaname: c.d. Misao

Ja zły? Ja nigdy nie jestem zły. No dobra nie będę okłamywać... Czasami jestem zły.
- Ja mam czerwone oczy od urodzenia. A jak jestem zły, to mam takie same oczy. Nic u mnie się nie zmienia.- Powiedziałem. - Może zejdziemy z tego drzewa?
- Jeszcze nie. Ślicznie widok, nieprawdaż?
- No, bardzo śliczny. Jeszcze jest zachód słońca.- Powiedziałem. Po kilku minutach patrzenia się w słońce zeszliśmy z drzewa.
- Gdzie teraz idziemy? - Powiedziała Misao.
- Mhmm... Może pójdziemy przejść się?
- Czemu nie. Możemy iść...
- No, trochę mnie nogi bolą?
- Od czego? Od siedzenia?- Powiedziała z uśmiechem na twarzy Misao.
- Chyba tak.
- No dobra idziemy?
- Jasne, już idziemy.- Powiedziałem. Więc poszliśmy na długo spacer. Chodziliśmy chyba w kółko. Tego nie powiem, nie patrzałem się.
- Misao mam pytanie...
- Jakie?
- Opowiesz mi o sobie i o rodzicach? Jak nie chcesz to nie musisz. Ja ciebie nie zmuszam.- Powiedziałem.

< Misao? >

Od Zero: c.d. Yuki

- Mną się nie zamartwiaj - powiedziałem podnosząc głowę i siadając prosto. - A takie lekcje jakie są tutaj, to dla mnie powtórka z dzieciństwa. Jednakże miło jest powspominać - powiedziałem. Yuki przyglądała mi się przez chwili w milczeniu.
- A jeśli chodzi o kanapkę... - powiedziałem i w ułamku sekundy wziąłem kanapkę ze stołówki i wróciłem z nią do stolika. Dziewczyna podskoczyła. Podałem jej jedzenie.
- Smacznego życzę. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Lekcje się skończyły, jakoś byłam dzisiaj szczęśliwa, pewnie dlatego że pogodziłam się z Zero a może był też jakiś inny powód, wyszłam na dziedziniec i ruszyłam jak zwykle w stronę ławki na której zawsze jadłam lunch, czekałam na Zero, pewnie za chwilę przyjdzie, rozejrzałam się po dziedzińcu, stał tam oparty o ścianę, wyglądał całkiem inaczej niż wczoraj, miał czysta koszulę i nie był zmęczony. Przyglądał mi się w rozbawieniu, pewnie zastanawiał się kiedy go spostrzegnę, uśmiechnęłam się i kiwnęłam mu ręką aby przyszedł, ruszył wolnym krokiem, sięgnęłam po kanapkę, gdy podniosłam głowę, siedział już naprzeciwko mnie, wystraszyłam się tak że kanapka mi upadła na ziemię
 - Zwariowałeś? Przez ciebie straciłam lunch - spojrzałam na niego surowo a on tylko się roześmiał
 - Ale dzisiaj ciepło - powiedział patrząc na słońce
 - No fajnie ale ty nie lubisz przecież słońca, biedak - zaśmiałam się, oparł głowę na stole - Jak tam lekcje?



<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Wiedziałem, że to zauważyła. Ale byłem jej wdzięczny, że pozwoliła mi odpocząć. Nie chciałem się już z nią więcej kłócić. Nie chciałem jej już ranić. Miałem w ciele tak mało krwi, że rana prawie wcale już nie bolała. Byłem za to przeraźliwie głodny. Nie zważając na poplamioną koszulę i niepokojący wygląd, wyskoczyłem przez okno i ruszyłem w stronę miasta. W tym stanie nikt nie był przy mnie bezpieczny. Zwłaszcza Yuki.

           Ukrywałem się w ciemnym zaułku, niedaleko Big Bena. Była to zatłoczona ulica, więc nawet o tej porze turystów nie brakowało. Nagle minęła mnie jakaś kobieta. Wyczytałem z jej myśli jej imię i syknąłem:
- Jane... Jane... - ta odwróciła się i po chwili, niepewnie zaczęła zmierzać w moim kierunku. Złapałem ją za ramię i pociągnąłem w ciemność...

Po kilku takich akcjach odrzuciłem głowę do tyłu i wytarłem usta.


Czas wracać... zbliżał się świt. Po ranie została na razie świeża, czerwona blizna. W większym stopniu zregenerowałem siły, więc mogłem już znowu brać udział w lekcjach.

~~ Po lekcjach, dziedziniec Akademii Eris ~~

Stałem oparty o ścianę. Czekałem na Yuki. W czystej koszuli, umyty, nikt nie poznałby, że wczoraj wykrwawiałem się na śmierć. I dobrze. Nikomu nic do tego.
Wtedy ją zauważyłem. Nie widziała mnie. Ale wiedziałem, że mnie w końcu wyczuje, Więc czekałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Wiedziałam, że proponowanie mu pomocy jest bez sensu, więc spróbowałam się uśmiechnąć i powiedziałam:
 - No to trzymaj się i odpoczywaj, jeszcze raz przepraszam za ten bałagan, będe lecieć, pa - i wyszłam nie czekając na odpowiedź, właśnie zdałam sobie sprawe jaka jestem zmęczona, było po drugiej w nocy, a rano o ósmej lekcje więc szybko wskoczyłam do łóżka. Obmyśliłam jeszcze  raz wszystkie wydarzenia dzisiejsze, po czym zasnełam ciesząć się że nie jest pokłócona z Zero.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Westchnąłem kręcąc głową.
- Zostaw to - powiedziałem.
- Ale... - chciała zaprotestować. Machnąłem ręką mrucząc pod nosem odpowiednie słowa i nagle wszystkie rzeczy zaczęły unosić się w powietrzu i wracać na swoje miejsce. Po chwili pokój wyglądał jak nowy. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a ja uśmiechnąłem się zmęczony. Zaklęcie jeszcze bardziej nadwyrężyło moje siły, ale nie przejmowałem się tym.
- A jeśli jeszcze raz będziesz szukać Bloody Rose... zawsze mam ją przy sobie, a jeśli nie... - podszedłem do komody i otworzyłem jedną z szuflad, w której leżały książki. Podniosłem dno i ukazała się tajna skrytka. - ... to zawsze będzie leżała tutaj - powiedziałem i jakby na potwierdzenie tych słów, schowałem pistolet. Potem usiadłem na łóżku i powstrzymując jęk, chwyciłem za ranne ramię. Yuki zerknęła na mnie z niepokojem, więc uśmiechnąłem się lekko, by ją uspokoić.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Jasne, chodźmy  - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę akademii - Czyli twój brat jest człowiekiem?
 - Tak
 - Dziwne, myślałam, że bycie wampirem jest rodzinne, że jak ty jesteś to twój brat też.
 - No to się myliłaś, no a przecież ty też tak masz ty jesteś wilkołakiem a twoi rodzice nie.
 - No tak, rzeczywiście - zaśmiałam się  - Nie pomyślałam.
 - Częśto nie myślisz, a wtedy wychodzą jakieś dziwactwa.
 - No dzięki, nie umiem od razu ruszyć głową - resztę drogi pokonaliśy w ciszy, gdy byliśmy już na schodach przypomniało mi się jaki bałagan zostawiłam w pokoju Zero, poszłam za nim dalej.
 - Czemu nie idziesz do siebie? - powiedział otwierając drzwi,
 - Nie otwi..! - ale było za późno, otworzył drzwi i spojrzał na pokój, na ziemi pełno było ubrań, butów i pełno innych rzeczy, spojżał na mnie.
 - Ups.. Przepraszam zapomniałam ci powiedzieć - zaczełąm zbierać rzeczy z podłogi. - miałam sen jak krzyczysz z bólu i przeraziłam się, gdy nie było cię w pokoju i wtedy przypomniało mi sie o tej broni, ale nie mogłam jej znaleźć, a strasznie mi się spieszyło no i ... - spojrzałam na pokój - Zaraz to wszystko posprzątam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pokręciłem głową.
- To nie twoja wina, nawet nie waż mi się zadręczać. Nie mogłaś wiedzieć, że Ichiru jest człowiekiem, a to ja zapomniałem Bloody Rose. Gdybym tego przed tobą nie ukrywał... może wszystko  potoczyłoby się inaczej - powiedziałem. Widziałem, że chciała zaoponować i zakryłem jej usta dłonią.
- Ani słowa więcej. Nie mogę pojąć, jak mogłaś pomyśleć, że to wszystko to twoja wina. - pokręciłem głową ze zmarszczonym czołem.
- Możemy już wracać? Jestem zmęczony...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Po policzku spłynęła mi łza.
 - Dlaczego płaczesz?
 - Cieszę się, że to mówisz, od dawna czekałam aż powiesz żeby było jak dawniej, dziękuję. - szepnęłam. - I... nie możesz odejść, przecież wiesz. - złapałam jego ramię, na której byłą zaschnięta krew i widniała duża rana - Boli?
 - Już nie aż tak - powiedział.
 - Przykro mi, że ci to zrobił i przepraszam że, no wiesz  - skinełam na pistolet.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Trzymałem ją w stalowym uścisku. Popatrzyłem jej głęboko w oczy.
- Daj mi dokończyć - szepnąłem starając nie dać się ponieść emocjom. - Chciałem cię przeprosić za to, że przeze mnie cierpiałaś... Że musiałaś znosić moje zachowanie... Te tajemnice... były niepotrzebne. Zachowywałem się tak, by cię nie narażać, by uchronić cię od bólu... ale sam ci go zadawałem. Cierpiałaś, choć starałem się ze wszystkich sił tego uniknąć.
- Chciałem ci też podziękować - ciągnąłem. - Obudziłaś we mnie to, co myślałem, że dawno straciłem. Mogłem znów czuć, przeżywać, po prostu żyć. A nie tylko egzystować zastanawiając się nad tym, jak tu się zabić... Wiesz co? Chyba mi już przeszło. A jeśli chcesz, by wszystko wróciło do dawnego stanu... to twoja decyzja. Jeśli chcesz, mogę odejść, mogę też zostać. Ale wiedz, że już nigdy nie wciągnę cię w moje problemy. Nigdy. - powiedziałem  cicho, z mocą i rozluźniłem dłonie. Wyprostowałem się powoli i opuściłem ręce.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Spojrzałam na jego oczy, jak zawsze nie wiedziałam co czuje, ciężko było wyczytać to z jego oczu, przypatrywałam mu się, po chwili się uśmiechnęłam, ale to nie był uśmiech radości.
 - Zero, miałeś rację, co ja o tobię wiem, o twoim życiu? Przyznaj sam, że lepiej byłoby gdybyśmy się nie spotkali, ale trudno, stało się i nic tego nie zmieni, a wiesz co jest najgorsze? - znowu się uśmiechneła sama do siebie. - Nie umiem żyć tak jakby nic się nie stało, spotkałam cię i zmieniłeś moje zycie, nie wiesz jak to jest przecież ... - westchnełam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. - Nie przepraszaj mnie. Za co? Przecież nic nie zrobiłeś, to ja jestem to naiwną dziewczyną która myślała, że  - spojrzałam na niego - że może... - złapałam jego ręce aby je zdjąc z moich ramion.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Siedziałem tak przez chwilę, próbując się pozbierać. Wewnątrz mnie trwała burza. Odwróciłem się, ale Yuki zniknęła. Podniosłem Bloddy Rose. Wpatrywałem się w pistolet jak zahipnotyzowany. Ruszyłem za dziewczyną. Zobaczyłem jak idzie w stronę Akademii. Wyglądała jak w transie. Choć z trudem, dogoniłem ją i zagrodziłem drogę. Wpatrywała się we mnie niewidzącym wzrokiem.
- Yuki... - szepnąłem kładąc jej dłonie na ramionach. - Wybacz mi...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Patrzałam na to jak na obrazek, nie wiedziałam co się dzieje, broń nic mu nie zrobiła wydawało mi się nawet że strzał chybił. Stałam tak patrząc na sylwetkę brata Zero, który znikł za drzewami, potem spojrzałam na Zero, siedział na ziemi ciężko dysząc, z boku i z ramienia leciała mu krew, pomimo to siedział tak spokojnie jak gdyby nic się nie stało, czułam się jak w złym koszmarze, upuściłam pistolet, który z brzękiem spadł na ziemię, a potem zaczęłam się cofać, pragnąc jak najdalej znaleźć się od tego miejsca. Potknęłam się o korzeń i upadłam, ale nie przejęłam się tym wstałam i odwróciłam się zaczęłam iść jak zahipnotyzowana, znowu wszystko zepsułam, znowu to ja byłam tą niepotrzebną kulą. Oszołomiona zaczęłam powoli iść przed siebie. Nie wiedziałam czy mam coś powiedzieć, chciałam przeprosić, ale w środku nadal byłam zbyt zła na Zero chociaż wiedziałam, że powinnam...

<Zero?>

Od Misao: c.d. Kaname


Pokręciłam z uśmiechem głową
- Nie zawsze jestem taka szczęśliwa... I chyba nie widziałeś mnie w złym humorze. A uśmiecham się pierwszy raz od dwunastu lat, czyli od śmierci brata. A teraz cały czas się uśmiecham... No dobra nie wytłumaczę ci
- Jak tak szybko się tu wdrapałaś?
- Normalnie. Lata treningu. No i wrodzony talent
- Jakaż ty skromna
- No wiem - Spojrzałam na niego - Wiesz ja i skromność nie pasujemy do siebie... Przez te twoje oczy, wydaje mi się że cały czas jesteś zły
- Zły?
- Gdy jestem zła, mam czerwone oczy, tak samo ma też prawie każdy Kitsune. A ty masz cały czas ciemnoczerwone oczy - By podkreślić moje słowa, moje oczy zrobiły się czerwone, ale nie ze złości, co było widać bo się nadal uśmiechałam.

< Kaname? >

Od Zero: c.d. Yuki

Wyszarpnąłem ramię. Krwawiło obficie. Dysząc ciężko, spojrzałem na brata. Zaśmiał się. Nagle coś ruszyło się po mojej lewej stronie. Była to Yuki. Celowała z pistoletu w Ichiru. Ze znajomego pistoletu. Dotknąłem wewnętrznej kieszeni koszuli. Była pusta. Bloddy Rose! Byłem tak rozproszony, że zapomniałem jej wziąć.
- Yuki, nie! - krzyknąłem, ale za późno. Strzeliła. Jednak Ichiru wciąż stał. - Nie zrobisz mu tym krzywdy! - krzyknąłem. Powłócząc nogą, zasłoniłem ją sobą i zwróciłem się do chłopaka:
- Odejdź, Ichiru.
- Nie mam zamiaru.
- Atchi e ike!* - krzyknąłem. Ichiru zmartwiał i z pustym wyrazem twarzy, zniknął za drzewami. Oparłem dłonie na kolanach, dysząc ciężko. Wręcz trząsłem się z wyczerpania.

<Yuki?>

* Atchi e ike! - jap. Odejdź!

Od Yuki: c.d. Zero

Mimo że prawie już spałam usłyszałam w śnie krzyk, był to Zero, był to krzyk bólu, obudziłam się gwałtownie dochodziła pierwsza w nocy. Czyżby jego brat... Nie to nie możliwe przecież Zero jest wampirem, potężnym wampirem, ale przecież jego brat też jest wampirem, wstałam z przerażeniem ale zaraz się opanowałam, przecież go nienawidzę, ale jednak, on mi uratował życie, i uleczył mojego ojca. Ale może to tylko sen, może już jest u siebie i śpi? Trzeba to sprawdzić. Poszłam jak najciszej do jego pokoju i zapukałam cicho. Cisza, trwała zbyt długo, nacisnęłam klamkę drzwi były otwarte więc weszłam do środka.
 - Zero? - zapytałam cicho, słowa grzezły mi w gardle, nikogo nie było, teraz to już się zaczełam martwić. Przypomniałam sobie jak mówił o jakiejś broni, która może tylko zabić wampira, urzył tego gdy zaatakowali nas łowcy, ale co to było, zaczełam przetrząśac jego szafki, robiłam przy tym wielki bałagan, ale musiałam to znaleźć, w końcu znalazłam jakiś pistolet, był duży i wyglądał podejrzanie, więc to był chyba on, wziełam go i wyskoczyłam z okna, zmieniłam się w wilka i zaczełam węszyć, nie miałam ochoty się z nim spotkać, ale nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że może zginąć, biegłam, wreszcie natrafiłam na właściwy trop, biegłam...

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Krzyknąłem cicho, gdy drasnął mnie ramię. Magiczne srebro. Warknąłem. Ichiru zaś uśmiechnął się z satysfakcją.
- Jakie jest twoje ostatnie życzenie, braciszku? - spytał kpiąco.
- Idź do diabła. - warknąłem i rzuciłem się na niego. Uskoczył w bok, ale nie uniknął ciosu w ramię. Rozległ się trzask. Chłopak wrzasnął. Me oczy i tatuaż błyszczały złowieszczo. Krew. Znów rzuciłem się na Ichiru. Jednak ten zablokował cios. Miecz wbił mi się w ramię. Krzyknąłem krótko.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Byłam tak zła, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić, włączyłam laptopa, ale to nic nie dało, nawet słuchanie głośno muzyki. Dlaczego po prostu nie mogę zapomnieć? Było dość wcześnie, ale położyłam się spać, teraz przypomniało mi się spotkanie brata Zero, chciał coś od niego i mieli się dzisiaj spotkać, ciekawe o co mu chodziło, widać było że niezbyt się lubią, ale po co się tym przejmuję?

<Zero?>

Od Tsurume: c.d. Kaname


Spojrzałam na niego. Nie znałam jeszcze tej osoby.
- Nie, nic się nie stało... - odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Jestem Tsurume, a ty? - dodałam po chwili i wyciągnęłam do niego rękę. Wreszcie podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Kaname - powiedział krótko. Uśmiechnęłam się szerzej.
- Miło poznać - zaśmiałam się.

<Kaname?>

Od Kaname: c.d. Misao

Nie mogłem uwierzyć. Ona na prawdę weszła na drzewo! Myślałam, że ona żartuje, żeby było zabawnie. Szybko jej to poszło. Czas na mnie. Teraz ja muszę wejść na te wysokie drzewo! No trochę wysokie było. Misao czekała i cały czas wołała ,, Idziesz czy nie?''. Chyba muszę wejść. Tylko nie jestem pewny, że wejdę. Nigdy nie wchodziłem na drzewo.
- No idziesz? Dłużej czekać nie będę!- Powiedziała bardzo głośno Misao.
- Już idę idę.... Wiesz niecierpliwa jesteś!- Powiedziałam z uśmiechem. Chyba czas, żebym wszedłem na te drzewo. Zrobiłem pierwszy krok i wszedłem. Po kilku minutach chodzenia, bo tych gałęziach byłam koło Misao.
- No nareszcie jesteś! Wiesz długo na ciebie czekałam...- Powiedziała z wielkim uśmiechem Misao. Chyba jest bardzo szczęśliwa. Nie wiem dlaczego ona jest cały czas szczęśliwa i uśmiecha się? Nawet jak ma zły humor i tak się uśmiecha.. Też tak chcę. Cały czas uśmiechać się jak jestem na kogoś zły.
- Misao mam dla ciebie takie ważne pytanie...- Powiedziałem.
- Jakie?
- Dlaczego cały czas się uśmiechasz i jesteś szczęśliwa? Nawet jak masz zły humor i tak się uśmiechasz? - Powiedziałem. Trochę to pytanie było dziwnie i nie na czas, ale zawsze chciałem to wiedzieć. I tak siedzieliśmy na gałęzi i tylko patrzyliśmy na siebie. Ona ma bardzo ładne oczy.

< Misao... Sprostałem wyzwaniu... :D >

Od Tsurume: c.d. Rozalii


- Hmm... - zamyśliłam się - Jakby to wytłumaczyć... - spojrzałam na nią
- Wiesz co to są wilkołaki? - spytałam po chwili. Skinęła głową
- Ludzie zmieniający się w wilki... - odparła.
- Mniej-więcej. Wilkołaki i kotołaki nie różnią się od siebie za bardzo. Kotołaki wywodzą się od wilkołaków, lecz są zwinniejsze i zamiast zmieniać się w wilka, zmieniają się w koty. Niestety koty nie są stadnymi zwierzętami. Kotołaki tak samo, co kiedyś doprowadzało do wielu wojen między nimi. Rozumiesz? Mogę też dodać, że teraz jestem w mej pierwszej transformacji. Później zamieniłabym się w kota - spojrzałam na nią. Nie wiedziałam czy zrozumiała.

<Rozalia?>

Od Laurel: c.d. Kaname

Spojrzałam na niego.
- Wiesz... Nie powiedziałam Ci w której jestem w klasie, bo... Nie lubię tego tematu - zaczęłam, a on popatrzył na mnie w zdziwieniu.
- Czemu? - spytał
- E... Nie wim jak Ci to wyjaśnić... Powiem tak: mam pewien powód...
- Rozumiem, rozumiem. A teraz mi powiesz....? - ostatnie zdanie powiedział po chwili wahania.
- Jeśli ty powiesz w której jesteś to tak - skinęłam głową
- w "A" - oparł krótko
- Ja w "D"... - mruknęłam. Spojrzałam w okno.
- Może wyjdziemy na dziedziniec? - spytałam o chwili

<Kaname? Mały brak weny...>