Wyszarpnąłem ramię. Krwawiło obficie. Dysząc ciężko, spojrzałem na brata. Zaśmiał się. Nagle coś ruszyło się po mojej lewej stronie. Była to Yuki. Celowała z pistoletu w Ichiru. Ze znajomego pistoletu. Dotknąłem wewnętrznej kieszeni koszuli. Była pusta. Bloddy Rose! Byłem tak rozproszony, że zapomniałem jej wziąć.
- Yuki, nie! - krzyknąłem, ale za późno. Strzeliła. Jednak Ichiru wciąż stał. - Nie zrobisz mu tym krzywdy! - krzyknąłem. Powłócząc nogą, zasłoniłem ją sobą i zwróciłem się do chłopaka:
- Odejdź, Ichiru.
- Nie mam zamiaru.
- Atchi e ike!* - krzyknąłem. Ichiru zmartwiał i z pustym wyrazem twarzy, zniknął za drzewami. Oparłem dłonie na kolanach, dysząc ciężko. Wręcz trząsłem się z wyczerpania.
<Yuki?>
* Atchi e ike! - jap. Odejdź!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz