- Ale ja nie umiem wcale jeździć... No ale dobra spróbuje, ale jak coś mi się stanie to będzie twoja wina
- No dobra dobra, wskakuj - powiedziała i gestem wskazała na konia, zręcznym ruchem wskoczyłem na konia, wkońcu byłem wampirem
- No to w drogę - koń stał a Keia wybuchneła śmiechem
- Musisz dać mu łydkę
- Jak mam mu ją dać?
- No wiesz szturchnąć go - pokazała mi jak mam to zrobić, koń ruszył stępem, znów dałem mu łydkę i euszył kłusem, zaczeło trześć
- Sprubuj wejść w rytm, nie podskakuj tak
- Łatwo ci powiedzieć - zaśmiałem się ale po chwili jakoś udało mi się złagodzić podrzucanie - I co teraz?
- Usiądź w siodło, daj mu mocną łydkę i przejdź od razu do półsiadu
- Do pół czego?
- Półsiadu utrzymaj się w siodle bez opoadania na niego no - spróbowałem jakoś dziwnie to musiało wyglądać ale koń ruszył galopem ale podejrzewałem że to Keia uderzyła go lekko w zad palcatem, postanowiłem dać jej nauczkę, dziwnie się poczułem ale jakoś utrzymałem się w siodle, skierowałem konia w stronę płotka, koń pewnym ruche najechał na niego i skoczył...spadłem, a tak właściwie zeskoczyłem, specjalnie zamknąłem oczy i udawałem że jestem nieprzytomny, usłyszałem jak biegnie ku mnie Keia, z trudem powstrzymałem uśmiech, pochyliła się nade mną i zawołała drżącym głosem?
- Hiro?? Hiro nic ci nie jest?! - potrząsneła mną i wtedu w ułamku sekundy otworzyłem oczu złapałem ją za ramiona i przerzuciłem, tak że to teraz ona była pode mną a ja nad nią trzymając jej ręce, pochyliłem się, tak że nasze twarze były bardzo blisko siebie.
- Przepraszam... - szepnąłem i odsunąłem się, przetoczyłem się i usiadłęm na trawie obok dziewczyny.
<<Keia?>>
czwartek, 18 lipca 2013
Od Kei: c.d. Hiroshi`rgo
- Muszę ci przyznać, że to całkiem niezły pomysł. - uśmiechnęłam się - Mój przyjaciel przywiózł mi konia i uznał, że może on przez jakiś czas być u niego. Mieszka niedaleko z tąd. Idziesz?
- Czemu nie! - wzdrygnął żwawo - Ale.. czy twój przyjaciel jest człowiekiem?
- Nie. - mrugnęłam do niego - Czystej krwi wilkołakiem. Musimy się pospieszyć. Dziś pełnia a do północy zostało około 7 godzin.
- O, jasne - kiwnął głową na znak, że wie o co chodzi. Ruszyliśmy wolno dróżką śmiejąc się z dowcipów i innych zabawnych rzeczy.
- A jak się nie nauczę? - spojrzał na mnie miną mokrego kota.
- Nie martw się, dzieciaku! Będzie dobrze! - szturchnęłam go lekko pięścią na pocieszenie. Zaśmiał się. - O! Już widzę jego dom!
- To wspaniale. - przewrócił oczyma, ale ja nie zwróciłam na to uwagi. Byłam już rozpędzona w stronę dymu, wydobywającego się z ceglanego kominka. Po kilku metrach spotkałam się z moim przyjacielem-wilkołakiem w przyjemnym uścisku.
- Cześć. Przyszłam nauczyć znajomego jazdy konnej. - uśmiechnęłam się do niego - Gdzie mój Gordon? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Jaki Gordon? - zdziwił się Hiroshi zbliżający się do mnie i przyjaciela
- Mój rumak - podniosłam jeden kącik ust a nagle zza drzew wyłonił się jaskrawo beżowy koń o złocistej grzywie. - Gordon! - krzyknęłam odrywając wzrok od Hiro i pobiegłam do konia. Ucieszony z mojej wizyty zaczął skakać.
- Ładnego masz konia - uśmiechnął się lekko, gładząc jego grzywę
- Lubi cię - zaśmiałam się.
- Skąd wiesz?
- On nie liże byle kogo - dosiadłam go - No... do rzeczy, chłopcze! Patrz i ucz się. - spojrzałam orientacyjnie na przewrócony, wielki dąb.
- Chyba żartujesz. Nie przeskoczysz tego. - pomachał dłońmi gestykulowanie.
- Czy aby na pewno? - zapytałam ale na jego reakcje było już za późno. Koń ruszył galopem w stronę pnia. Jednym zgrabnym ruchem podniósł przednie kopyta a następnie tylne. Puściłam się jedną dłonią szyi konia, bowiem nie miał on na sobie uzdy i siodła, i zamachnęłam się ręką do tyłu kiwając Hiroshi'emu. Taka chwila, to jak gdyby się fruwało. A wszystko co jest, miało być, lub będzie się nie liczy. Nagle jednak poczułam grunt i zeskoczyłam z konia.
- Teraz ty! - podeszłam do niego. Koń pokiwał głową na ,,nie'' a chłopak spojrzał na mnie głupkowato.
- Prz...przez t...to? - wyjąkał cicho
- Nie, przez to! - wskazałam niewielkie ogrodzenie, które było mniej-więcej do kolan.
- Nie dam rady. - prychnął a ja spojrzałam na konia. Nie był zadowolony.
- On chyba też nie chce. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Gordon'a - Jak się zgodzisz go przewieźć to dostaniesz nagrodę!
< Hiroshi? >
- Czemu nie! - wzdrygnął żwawo - Ale.. czy twój przyjaciel jest człowiekiem?
- Nie. - mrugnęłam do niego - Czystej krwi wilkołakiem. Musimy się pospieszyć. Dziś pełnia a do północy zostało około 7 godzin.
- O, jasne - kiwnął głową na znak, że wie o co chodzi. Ruszyliśmy wolno dróżką śmiejąc się z dowcipów i innych zabawnych rzeczy.
- A jak się nie nauczę? - spojrzał na mnie miną mokrego kota.
- Nie martw się, dzieciaku! Będzie dobrze! - szturchnęłam go lekko pięścią na pocieszenie. Zaśmiał się. - O! Już widzę jego dom!
- To wspaniale. - przewrócił oczyma, ale ja nie zwróciłam na to uwagi. Byłam już rozpędzona w stronę dymu, wydobywającego się z ceglanego kominka. Po kilku metrach spotkałam się z moim przyjacielem-wilkołakiem w przyjemnym uścisku.
- Cześć. Przyszłam nauczyć znajomego jazdy konnej. - uśmiechnęłam się do niego - Gdzie mój Gordon? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Jaki Gordon? - zdziwił się Hiroshi zbliżający się do mnie i przyjaciela
- Mój rumak - podniosłam jeden kącik ust a nagle zza drzew wyłonił się jaskrawo beżowy koń o złocistej grzywie. - Gordon! - krzyknęłam odrywając wzrok od Hiro i pobiegłam do konia. Ucieszony z mojej wizyty zaczął skakać.
- Ładnego masz konia - uśmiechnął się lekko, gładząc jego grzywę
- Lubi cię - zaśmiałam się.
- Skąd wiesz?
- On nie liże byle kogo - dosiadłam go - No... do rzeczy, chłopcze! Patrz i ucz się. - spojrzałam orientacyjnie na przewrócony, wielki dąb.
- Chyba żartujesz. Nie przeskoczysz tego. - pomachał dłońmi gestykulowanie.
- Czy aby na pewno? - zapytałam ale na jego reakcje było już za późno. Koń ruszył galopem w stronę pnia. Jednym zgrabnym ruchem podniósł przednie kopyta a następnie tylne. Puściłam się jedną dłonią szyi konia, bowiem nie miał on na sobie uzdy i siodła, i zamachnęłam się ręką do tyłu kiwając Hiroshi'emu. Taka chwila, to jak gdyby się fruwało. A wszystko co jest, miało być, lub będzie się nie liczy. Nagle jednak poczułam grunt i zeskoczyłam z konia.
- Teraz ty! - podeszłam do niego. Koń pokiwał głową na ,,nie'' a chłopak spojrzał na mnie głupkowato.
- Prz...przez t...to? - wyjąkał cicho
- Nie, przez to! - wskazałam niewielkie ogrodzenie, które było mniej-więcej do kolan.
- Nie dam rady. - prychnął a ja spojrzałam na konia. Nie był zadowolony.
- On chyba też nie chce. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Gordon'a - Jak się zgodzisz go przewieźć to dostaniesz nagrodę!
< Hiroshi? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)