- Czemu nie! - wzdrygnął żwawo - Ale.. czy twój przyjaciel jest człowiekiem?
- Nie. - mrugnęłam do niego - Czystej krwi wilkołakiem. Musimy się pospieszyć. Dziś pełnia a do północy zostało około 7 godzin.
- O, jasne - kiwnął głową na znak, że wie o co chodzi. Ruszyliśmy wolno dróżką śmiejąc się z dowcipów i innych zabawnych rzeczy.
- A jak się nie nauczę? - spojrzał na mnie miną mokrego kota.
- Nie martw się, dzieciaku! Będzie dobrze! - szturchnęłam go lekko pięścią na pocieszenie. Zaśmiał się. - O! Już widzę jego dom!
- To wspaniale. - przewrócił oczyma, ale ja nie zwróciłam na to uwagi. Byłam już rozpędzona w stronę dymu, wydobywającego się z ceglanego kominka. Po kilku metrach spotkałam się z moim przyjacielem-wilkołakiem w przyjemnym uścisku.
- Cześć. Przyszłam nauczyć znajomego jazdy konnej. - uśmiechnęłam się do niego - Gdzie mój Gordon? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Jaki Gordon? - zdziwił się Hiroshi zbliżający się do mnie i przyjaciela
- Mój rumak - podniosłam jeden kącik ust a nagle zza drzew wyłonił się jaskrawo beżowy koń o złocistej grzywie. - Gordon! - krzyknęłam odrywając wzrok od Hiro i pobiegłam do konia. Ucieszony z mojej wizyty zaczął skakać.
- Ładnego masz konia - uśmiechnął się lekko, gładząc jego grzywę
- Lubi cię - zaśmiałam się.
- Skąd wiesz?
- On nie liże byle kogo - dosiadłam go - No... do rzeczy, chłopcze! Patrz i ucz się. - spojrzałam orientacyjnie na przewrócony, wielki dąb.
- Chyba żartujesz. Nie przeskoczysz tego. - pomachał dłońmi gestykulowanie.
- Czy aby na pewno? - zapytałam ale na jego reakcje było już za późno. Koń ruszył galopem w stronę pnia. Jednym zgrabnym ruchem podniósł przednie kopyta a następnie tylne. Puściłam się jedną dłonią szyi konia, bowiem nie miał on na sobie uzdy i siodła, i zamachnęłam się ręką do tyłu kiwając Hiroshi'emu. Taka chwila, to jak gdyby się fruwało. A wszystko co jest, miało być, lub będzie się nie liczy. Nagle jednak poczułam grunt i zeskoczyłam z konia.
- Teraz ty! - podeszłam do niego. Koń pokiwał głową na ,,nie'' a chłopak spojrzał na mnie głupkowato.
- Prz...przez t...to? - wyjąkał cicho
- Nie, przez to! - wskazałam niewielkie ogrodzenie, które było mniej-więcej do kolan.
- Nie dam rady. - prychnął a ja spojrzałam na konia. Nie był zadowolony.
- On chyba też nie chce. - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Gordon'a - Jak się zgodzisz go przewieźć to dostaniesz nagrodę!
< Hiroshi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz