- Pocałować?! - szybko odszukałam w myślach twarz woźnego, miał prawie 50 lat, garbił się... Ale ostatnio przyszedł jakiś nowy koło 30 letni, wyglądał jak niespełniony biznesmen, któremu coś się nie udało i trafił tu, oby to on tam był - Zero pękał ze śmiechu, rzuciłam mu spojrzenie i wstałam - Skąd będziesz wiedział że to zrobię? Przecież pokój woźnego jest w piwnicy?
- Mam swoje sposoby, o mnie się nie martw.
- Rany, ja ci nie kazałam się całować ze starym zgredem - mruknęłam i wyszłam.
Zaczęłam iść w stronę pokoju woźnego, ktoś krzątał się na boisku, spojrzałam przez okno i fala ulgi się na mnie wylała był to ten stary woźny, czyli mogę zastać jedynie tego nowego, wzięłam głęboki oddech i zapukałam
- Proszę - odezwał się głos, wyobraziłam sobie że za drzwiami stoi jakiś przystojniak, weszłam i niestety moje marzenia legły w gruzach, facet był na pół ogolony, miał rozczochrane włosy i pomięte ubranie. Opanowałam się żeby nie wybiec, znów wzięłam głęboki wdech i zaczęłam
- Czy z ogrzewaniem wszystko w porządku?
- Tak - odpowiedział zdziwiony - A co niby miało się zepsuć?
- No nie wiem ale u mnie w pokoju jest chłodno ale gdy pana widzę to od razu robi mi się cieplej - chciało mi się nagle wymiotować ale się powstrzymałam. Woźny patrzył na mnie jakby był niemową - Bo wie pan - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na jego ramieniu - Chyba się w pany zakochałam - po czym szybko dałam mu buziaka i się odwróciłam, ale wtedy złapał mnie za rękę i szarpnął do tyłu
- Poczekaj mała, gdzie się tak śpieszysz? - zapytał z szyderczym uśmiechem, teraz na jego oczach już nie malowało się zdziwienie tylko pożądanie - Tkwię tutaj sam, pozbawiony jakiejkolwiek rozrywki, czas się zabawić - serce mi zamarło "Zero! Pomóż mi" krzyczałam w myślach, ale skąd mógł mnie słyszeć?
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz