Siedziałam tak w lesie, mijały minuty a potem godziny, siedziałam i nic do mnie nie docierało, czy na prawdę jestem taka okropna, straciłam przyjaciela, chociaż nie przecież nie byliśmy przyjaciółmi, straciłam na pewno kogoś kto mógł być moim przyjacielem, nie mogę tam wrócić, po co mam tam wracać? Po ca ja tam przyjechałam i na co ja liczyłam, na to że zaprzyjaźnię się z wampirem? Chciałam go zmienić na siłę, jak mogłam ? Jest już taki a ja na siłę chciałam wierzyć że może być inaczej ale dlaczego? Wstałam i ruszyłam przed siebie dzisiaj na pewno nie wrócę do zamku, może już nie będę tam wracać. Moje myśli kłębiły mi się w głowie, nie mogłam ich poskładać, czemu Zero nie jest wilkołakiem? Czemu jest tym cholernym wampirem? Dlaczego tego wieczoru nie mógł mnie zabić? Wiedziałam że źle myślę ale nie obchodziło mnie to, teraz już nic się nie liczyło może wrócę do domu do rodziców i zacznę nudne życie w normalnej szkole?
Zaczęłam biec las stawał się coraz gęstszy i coraz ciemniejszy, zapadała noc. Zasnęłam.
Nazajutrz zaczęłam biec dalej nagle droga się skończyła a przede mną rozciągało się ogromny ocean. Stałam na klifie na dole wale rozbijały się o brzeg. Nie nie wrócę do domu, do zamku tez nie wrócę. Szepnęłam w myślach "Wybacz mi to wszystko Zero". I skoczyłam.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz