Patrzyłem jak odbiega. Zacisnąłem rękę w pięść. Nie mogę czuć bólu. Ale
sam fakt wystarczył. Czemu ona raz mówi rzeczy, które poruszają do głębi, a
potem jest taka krótkowzroczna? Zacisnąłem zęby. Nie. Z tym już koniec.
Wyskoczyłem zwinnie przez okno i pędząc w wampirzym tempie, ruszyłem za
zapachem Yuki. Poruszała się szybciej niż zwykły wilk, ale dzięki swoim mocą po
paru minutach ją dogoniłem. Skoczyłem zagradzając jej drogę. Zahamowała gwałtownie.
Patrzyła na mnie, warcząc cicho. Zbliżyłem twarz do jej pyska, nie zważając na
agresywne ostrzeżenia. Nasz twarze dzieliło tylko jakieś pięć centymetrów. Oczy
na chwilę zabłysły mi na czerwono.
- Zapamiętaj raz na zawsze – zacząłem cicho, groźnie. – Sama decydujesz
o sobie i o swoim losie. Więc nie wmawiaj mi, że coś ci karzę, odradzam.
Informuję cię o konsekwencjach. To twoja sprawa, co zrobisz ze swoim życiem, a
moja sprawa, co zrobię ze swoim. Jestem jaki jestem. Jestem niebezpieczny. Jestem
pesymistą. Jestem wampirem z samobójczymi zapędami. I pogódź się z tym – wyrzuciłem,
ledwo się kontrolując. Wiem, że znów „świecę”. Ale w tej chwili mnie to nie
obchodziło. Yuki siedziała sztywno. Wyprostowałem się i popędziłem w stronę
akademika. W ułamku sekundy byłem już w swoim pokoju.
<Yuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz