Akurat była przerwa i wiele osób wszystko widziało (akcję z dyrektorką). Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę pielęgniarki. Kiro miał mocno stłuczony nos (prawie złamany) i silnie zranioną nogę, a ja rozwaloną wargę i podbite oko. Czad. Szliśmy tak, że w drodze, co jakiś czas się popychaliśmy, a nasza dyrektorka poszła do swojego gabinetu i czekała na nasz powrót. Chciałem znowu mu przywalić i to jeszcze mocniej, ale co mi to teraz da? Nic. Przeszliśmy prawie całą akademię w dużym odstępie od siebie, ale zaraz jednak znaleźliśmy się przed gabinetem pielęgniarskim. Kiro zapukał do drzwi, a pielęgniarka krzyknęła zza drzwi.
-Chwileczkę!
-Super. Zaraz się rozniesie o tym wszystkim. – powiedziałem ponuro do Kiro, kiedy staliśmy prosto przed drzwiami.
-Ty musiałeś wykrzyczeć to przekleństwo, więc masz. – powiedział chytrze, z uśmieszkiem na gębie.
-Nie ciesz się tak. Będziesz paradować z tym rozwalonym nosem. – wrednie się uśmiechnąłem.
-A ty z podbitym okiem. – odszczekał szybko.
-Ha, ha. – powiedziałem sarkastycznie. I akurat pielęgniarka otworzyła drzwi i zaprosiła nas do gabinetu.
<Kiro, napisz co dalej bo nie znam się na medycynie czy czymś takim>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz