Gramoliłam się ze swoimi walizkami pod górę, do akademii. Odkąd tata umarł, wszystko stanęło na głowie. Czułam się jak wyrzutek. Byłam jedynym dzieckiem mojej mamy w związku z wampirem. Moi bracia i siostry pochodzili z innych związków, nawet nie wiedziałam ilu... Nareszcie! Jakie to szczęście, że przynajmniej tu, nie będą mnie uważali za dziwadło. W końcu, wszyscy tacy są. Ale... Czułam dziwny niepokój. Tak czy siak będę dziwadłem - mało kiedy zdarzają się pół-wampiry. Westchnęłam. Może nie będzie tak źle. Byleby się ze mnie nie nabijali. Gdy dotarłam do drzwi, same się otworzyły. Nie zdziwiłam się zbytnio. Dostałam swój pokój, zostałam oprowadzona po szkole. Kobieta, która mnie oprowadzała, powiedziała, że to koniec zwiedzania i muszę iść na lekcje. Po czym znikła. Ale fajnie, szkoda, że nie powiedziała mi gdzie są sale lekcyjne. Zawsze to samo. Na mojej drodze pojawił się chłopak, ze skrzydłami. Po zapachu poznałam, że nie był to ani wampir, ani wilkołak. W sumie, który wilkołak ma skrzydła...?
- Cześć, mógłbyś mi pokazać, gdzie są prowadzone teraz lekcje? - zapytałam najuprzejmiej, na ile było mnie stać.
<Sasuke?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz