Leżałam na plecach, podrzucając kamyk do góry i łapiąc go w locie. Musiałam czymś zająć myśli. Wtedy zorientowałam się, że księżyc jest w pełni. Dobrze się składa, zapoluję. Wstałam i wróciłam pędem w stronę miasta.
Jakąś godzinę później, klęczałam nad ciałem swojej ofiary, kilka kilometrów od akademii, bo były tu gęste i niezamieszkane przez nikogo lasy, w których mogłam w spokoju się posilać. Nagle jednak usłyszałam za sobą szelest i odwróciłam się gwałtownie, nie zwracając uwagi na to, że usta mam umazane krwią.
<Hiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz