Czekałam chwilę, gdy nagle zauważyłam Rozalię. Machnęla do mnie, biegnąć, a za nią truchtał kociak. Uniosłam brew.
- Fajnego masz towarzysza - powiedziałam.
- Sory, przyczepił się do mnie - powiedziała zmęczonym głosem. Kucnęłam i dałam mu dłoń do powąchania. Przez chwilę się wahał i nie dziwiłam mu się. Wampirzy zapach odstrasza zwierzęta. Ale po chwili kociak otarł się o moją rękę. Uniosłam lekko kącik ust i podrapałam go za uchem.
- Jeśli nie chcesz, by za tobą łaził, noś go ze sobą, by nie musiał tego robić - powiedziałam.
- Co?
- Pokarzę ci - powiedziałam i posadziłam sobie kotka na ramieniu. Rozglądał się dookoła, a czubek ogona podrygiwał mu lekko.
- Widzisz? Wtedy on jest zadowolony, a ty masz towarzysza - powiedziałam drapiąc kociaka po brzuchu. Wtedy zauważyłam łuk w ręce dziewczyny i kołczan na plecach. Przechyliłam pytająco głowę.
- Pomyślałam... że pouczę cię strzelać - powiedziała nieśmiało. Spojrzałam na nią pobłażliwie.
- Umiem strzelać z łuku. - odparłam. Dziewczyna zmieszała się. - Ale możemy sobie postrzelać.
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz