Ścianąłem ramię dziewczyny.
- Nie martw się. Obiecuję, że żaden zombie nie wyskoczy ci w nocy z szafy - powiedziałem.
- Obiecujesz? To znaczy, że mógłby? - spytała. Milczałem. Teoretycznie jest to możliwe... jeśli ożywię jakiegoś trupa. Ale na to się chyba nie zanosi.
- Nic się nie martw, nie wyskoczy - odparłem. Film opowiadał o chłopaku, który ucieka przed zombie opanowującym świat, by odnaleźć swoją rodzinę w mieście tworzącym schron przed potworami. Podczas podróży napotkał na kowboja i dwie dziewczyny, które raz ich zdradzały kradnąc broń, raz ratowane przez mężczyzn współpracowały z nimi. Musiałem powstrzymywać się od śmiechu za każdym razem, gdy walczyli z potworami. Dla mnie było to komiczne. Jadąc z pełną prędkością, otworzyć drzwi vana, by trafić w twarz pełznącego zombiaka, rozwalenie twarzy zombie klauna w wesołym miasteczku młotem do gry...
- I jak, boisz się? - szepnąłem dziewczynie do ucha mniej więcej w połowie filmu.
<Yuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz