Nazajutrz poszłam na lekcje jakby nigdy nic. Bo tak naprawdę to nic
nowego. Pisałam „uważnie” wszystko, co nauczyciele kazali, ale nie przykładałam
się zbytnio do tego. Moi „kochani” rodzice przyłożyli się do mojej „edukacji”. Potrząsnęłam
głową, odganiając wspomnienia. Dzisiaj prawie cały dzień czułam na sobie wzrok
Rozalii. Ignorowałam to. Nie miałam ochoty na kolejne starcie.
Na lunchu usiadłam sama przy stoliku i grzebałam widelcem w swojej
sałatce bez apetytu. Poczułam że ktoś siada obok mnie. To była Rozalia...
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz