Po odprowadzeniu Mai do pokoju, poszłam
na lekcje. Coś było z nią nie tak. Przy wyczytywaniu obecności,
powiedziałam, że rozbolał ją brzuch.
- Może trzeba posłać do niej higienistkę? - zapytała "z troską" nauczycielka starożytnych języków.
- Tu chyba higienistka nie pomoże - mruknęłam i wróciłam do ławki. Ledwo
ją znałam, ale martwiłam się o nią. Wiem, że jeśli spytam ją co się
dzieje, to albo będzie cicho, albo warknie, albo się jeszcze bardziej
wkurzy. Westchnęłam. I jak tu z taką żyć? Może jest niebezpieczna? Nie
mam pojęcia. I jeśli nie zechce sama powiedzieć, to się nigdy nie
dowiem. Okręcałam pasmo włosów wokół palca. Trzeba było przepisywać
jakieś słówka do zeszytu, ale grzało mnie to. I znowu! Przez nią niczego
się nie nauczę. Dobrze, że do ostatnia lekcja. Po dzwonku, z ponurą miną
powlekłam się do pokoju. Nazajutrz...
<Mai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz