Chciałam mu się wyrwać, ale miałam nikłe szanse, wrócilismy do akademii w końcu mnie puścił.
- Wolę zginąć, wiedząc dlaczego i po co! - zaśmiał się. - Śmieszy cię to?
- Przestań, ciągle jak się czegoś dowiadujesz masz kłopoty i ja też!
- To po co mi pomagasz?! Po co?! Po co dałeś mi swoją krew? Mojemu ojcu? Po co mnie uratowałeś, gdy skakałam, przeciez dobrze wiesz, że gdybym zgineła od razu było by ci lżej nieprawdaż? - jego twarz przybrała teraz wyraz gniewu.
- Przyznaj sam, przecież wiesz, że nie kłamię, czemu mi nie pozwoliłeś umrzeć? Przecież nic dla ciebie nie znaczę! Nic, po co to robisz?! Nienawidzę cię!! Idź do tego "co tak bradzo kochasz" ! Zostaw mnie w spokoju i następnym razem jak będę sobie coś chciała zrobić to mnie nie ratuj, bo nie wytrzymam! Nienawidze cię! - łzy poleciały mi po policzkach. Pobiegłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżu i zaczełam płakać.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz