Uniosłam brew jeszcze wyżej. Fajny... substytut. Dobra, nie oszukujmy
siebie. Nigdy nie zamieniłabym krwi na jakiś sok pomidorowy... ale co kto lubi.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zamilkłam. Dla siebie wzięłam butelkę
Coli i kilka batonów. Ale zaszalałam...
Gdy zapłaciliśmy za swoje rzeczy, wyjęłam batona i ugryzłam. Jak dawno
nie jadłam słodyczy... Zerknęłam jak Rozalia pije swój sok.
- Serio to jest dla ciebie jak krew? – spytałam.
- Mhm – odparła. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Naprawdę, dziwne z ciebie stworzenie – powiedziałam z lekkim
uśmiechem. – W tym dobrym sensie – sprostowałam. Nie chciałam się z niej
wyśmiewać, czy coś. Po prostu stwierdziłam fakt. Nigdy jeszcze kogoś takiego
nie spotkałam.
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz