sobota, 6 lipca 2013

Od Luny


Ostatnia lekcja. Nauczyciel opowiadał nam coś, nie do końca go słuchałam ~ byłam już zmęczona. Spojrzałam na zegarek. 3 minuty do końca... Chyba wytrzymam. Jak ten czas się wlecze... Rzuciłam okiem na zegarek. 1 minuta... "50 sekund... 49... 48...", liczyłam w myślach. "3... 2 i 1!". Zadzwonił dzwonek. Spakowałam rzeczy i jako jedna z pierwszych osób opuściłam klasę. Dotknęłam czoła. "Chyba mam gorączkę". Otworzyłam torbę i chwilę w niej grzebałam, aż w końcu wyjęłam małą buteleczkę. Otworzyłam ją i wzięłam małego łyka. Zakręciłam i włożyłam z powrotem. Po jakimś czasie gorączka ustała. Poszłam do dormitoriów żeńskich. Odłożyłam torbę i zabrałam gitarę. Wyszłam. Zaczęłam szukać dobrego miejsca. W końcu usiadłam pod drzewem. Chwilę siedziałam rozmyślając. Zaraz spojrzałam na prawo i lewo. Nikogo nie było, więc wzięłam gitarę do rąk i zaczęłam grać. Znudziło mi się samo granie, więc zaczęłam też śpiewać. Nagle usłyszałam szelest. Spojrzałam w tył. Na początku nikogo nie było widać, dopiero zaraz ktoś wypadł zza drzewa, wyglądało to jakby ktoś go popchnął. Rzucił wściekłe spojrzenie w stronę drzewa, lecz zaraz jego wzrok padł na mnie. Lekko się uśmiechnął
- Cześć - powiedział

<dokończy ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz