Ostatnia lekcja. Nauczyciel opowiadał nam coś, nie do końca go słuchałam
~ byłam już zmęczona. Spojrzałam na zegarek. 3 minuty do końca... Chyba
wytrzymam. Jak ten czas się wlecze... Rzuciłam okiem na zegarek. 1
minuta... "50 sekund... 49... 48...", liczyłam w myślach. "3... 2 i 1!".
Zadzwonił dzwonek. Spakowałam rzeczy i jako jedna z pierwszych osób
opuściłam klasę. Dotknęłam czoła. "Chyba mam gorączkę". Otworzyłam torbę
i chwilę w niej grzebałam, aż w końcu wyjęłam małą buteleczkę.
Otworzyłam ją i wzięłam małego łyka. Zakręciłam i włożyłam z powrotem.
Po jakimś czasie gorączka ustała. Poszłam do dormitoriów żeńskich.
Odłożyłam torbę i zabrałam gitarę. Wyszłam. Zaczęłam szukać dobrego
miejsca. W końcu usiadłam pod drzewem. Chwilę siedziałam rozmyślając.
Zaraz spojrzałam na prawo i lewo. Nikogo nie było, więc wzięłam gitarę
do rąk i zaczęłam grać. Znudziło mi się samo granie, więc zaczęłam też
śpiewać. Nagle usłyszałam szelest. Spojrzałam w tył. Na początku nikogo
nie było widać, dopiero zaraz ktoś wypadł zza drzewa, wyglądało to jakby
ktoś go popchnął. Rzucił wściekłe spojrzenie w stronę drzewa, lecz
zaraz jego wzrok padł na mnie. Lekko się uśmiechnął
- Cześć - powiedział
<dokończy ktoś?>
- Cześć - powiedział
<dokończy ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz