Spojrzałem na nią ponuro.
- Wyjdź stąd. - warknąłem.
Znudziła mi się już ta konwersacja. Robiło się coraz później, a ja z
minuty na minutę coraz mniej nad sobą panowałem. Zegar właśnie wybił
północ.
- A co ty taki drażliwy? - zapytała uśmiechając się.
Miałem ochotę zetrzeć jej ten uśmiech z twarzy.
- Wyjdź stąd natychmiast.
- A jak nie?
Wziąłem głębszy oddech, aby nie rzucić się na nią z pięściami.
- To sam cię stąd wyprowadzę.
- Czekam.
Powoli wstałem, cały drżąc.
- Nie wystawiaj na próbę mojej samokontroli.
Mimo to dalej tam siedziała.
Wysłałem impuls, a dziewczyna wyleciała z pokoju z stanowczo za dużą
siłą. Traciłem panowanie. Zwykłemu śmiertelnikowi połamało by to kilka
kończyn, ale u niej powinny zostać tylko siniaki. Chwyciłem torbę i
wybiegłem przed siebie. Gdzieś tu muszą znajdować się jakieś piwnice.
Znalazłem jakieś drzwi. Sprawnie otworzyłem kłódkę i zbiegłem po
schodach. Moim oczom ukazały się jakieś lochy... potknąłem się o jakąś
klapę, ją też otworzyłem, i zbiegłem po kolejnych schodach. Znalazłem
się w jakimś pomieszczeniu, rodem z średniowiecza. W rogu stał jakiś
świecznik, który zapaliłem. Rzuciłem torbę na kamienną posadzkę i
wyjąłem z niej dwa kołki z magicznego stopu metali i za pomocą magii
przybiłem je do ściany. Powinny wytrzymać. Założyłem kłódkę na klapę u
góry, po czym z torby wyjąłem zegar, i położyłem go naprzeciwko. Była
już prawie pierwsza. Niedobrze, zostało mało czasu. Narysowałem
pentagram i zabezpieczyłem go runami. Jakieś pół godziny zajęło mi
wyciągnięcie wszystkich łańcuchów i założenie ich. Teraz pozostawało
tylko czekać. Nagle poczułem przypływ mocy i dziewczyna zmaterializowała
się pod ścianą.
- Wyjdź stąd! - wrzasnąłem, ale byłem bezsilny.
Spróbowałem wysłać impuls, ale krąg w którym się znajdowałem hamował go. Nie mogłem się nawet ruszyć.
<Mai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz