Leżałam na łóżku, nagle usłyszałam melodie i słowa, to była piosenka, grał ją Zero, piosenka była śliczna i smutna, podeszłam do okna, siedział na gałęzi grał, otworzyłam je i usiadłam na parapecie, słuchałam w ciszy piosenki, była naprawdę piękna, po policzku spłynęła mi łza. Siedzieliśmy tak w milczeniu pogrążeni smutną melodią piosenki, wszystko się tak pokomplikowało, dlaczego mu to powiedziałam? Nagle dźwięk gitary ucichł, spojrzałam na niego, a on patrzył się na mnie:
- Zero... ja przepraszam, po prostu nie mogłam tego dłużej ukrywać, ale to nic ni znaczy... - co ja mówiłam, przecież to dużo znaczyło? - Po prostu zapomnij - odwróciłam twarz i ukryłam ją w dłoniach.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz