Dzisiaj od dawna wziąłem do ręki gitarę. Była już mocno rozstrojona. Cierpliwie i skrupulatnie stroiłem każdą z nich, aż tworzyły razem czysty akord. Przez chwilę brzdąkałem sobie po prostu, by z powrotem przyzwyczaić palce do strun i układu dłoni. Tęskniłem za delikatnym dźwiękiem gitary... za uspokajającą mocą, którą ze sobą niosła. Usiadłem na parapecie i oparłem się o framugę. Zamknąłem oczy i po chwili w głowie same pojawiły mi się słowa. Wystarczyło tylko ubrać je w melodię.
Ma forteca: niezwyciężona, lecz ty ją zniszczyć chcesz.
Nie niszcz mojego schronienia, bo zniszczysz też i mnie.
Szukasz u mnie uczuć, których nie mogę czuć,
Więc zamiary swe już porzuć... już.
Patrzę na świat jak przez mgłę
Czuję się, jak w koszmarnym śnie.
Me życie od innego zależne,
Drugie zabrane przez pierwsze.
Mój świat i umysł skąpany jest we krwi,
A ty się dziwisz, że nie cieszę się ze swych dni?
Że nie bawię się, śmieję, gram...?
Bo swe cierpienie muszę znosić sam.
Na zawsze sam...
Na zawsze w cierpieniu...
Po prostu sam...
<Yuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz