Nie chciałam się śmiać. Nie jestem taka. Ale tamten owłosiony gołąb i
jej mina, jak nauczycielka go rozwaliła były bezcenne.
Szybko się jednak ogarnęłam i po dzwonku wyszłam z klasy.
Na samoobronie uczyliśmy się jak połączyć siłę magiczną i fizyczną, by
przeprowadzić dobry atak i obronę, nie męcząc się tym zbytnio. Jak zwykle –
uczyli samych podstaw. Niewiele tam robiłam. Przyglądałam się innym i mimowolnie
szukałam ich słabych punktów – stary nawyk. Kiedy znienacka nauczyciel mnie
zaatakował z zaskoczenia, odruchowo uchyliłam się i uderzyłam go tak, że się
wywrócił. Zamarłam. Zaskoczył mnie.
- Do-dobrze panno Cross. Proszę uważać – powiedział podnosząc się
zarumieniony. Tak minęła reszta lekcji... nuda.
<Rozalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz