Ten gołąb mnie całkowicie rozbroił. Wbiegłam do stołówki. Popatrzyłam na
menu: kotlet schabowy, makaron z mięsem, krwisty befsztyk, stek, surowe
mięcho. Całe szczęście, że poniżej była wersja dla wegetarian, czyli
roślinożerców. W tej chwili nie miałam ochoty na takie... mięso. Wzięłam
sobie sałatkę owocową. Dobrze, że nie było w niej sałaty. Usiadłam w
osobnym stoliku. Tyłem do reszty, przodem do okna. Patrzyłam na ogród.
Szybko pochłonęłam moje drugie śniadanie. Pobiegłam do pokoju i wzięłam
łuk ze strzałami, oraz tarczę. Poszłam w głąb ogrodu. Był trochę
straszny. Zawiesiłam tarczę na drzewie. Zaczęłam strzelać. Wyładowywałam
w ten sposób swoją złość. Nagle coś zaszeleściło w krzakach.
Wycelowałam w tamto miejsce łuk. Jakby co - jakieś zwierzę straci życie.
Gdy coś wyszło z krzaków oniemiałam. Naturalnie była to... Mai.
<Mai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz