Wyglądała na znudzoną.
- Co, do...?! - nagle powiedział zbyt głośno chłopak siedzący obok mnie.
Z kociołka coś wyleciało. Wyglądało to jak zwykły gołąb, tylko zamiast
piór miał futro. Wzięłam to coś w ręce. Nie wyglądało groźnie.
- Eee, proszę pani? - zapytałam się nauczycielki co mam z tym zrobić. A
ona jak gdyby nigdy nic wzięła to po prostu w ręce, zamroziła na bryłę
lodu i roztrzaskała butem. Byłam wstrząśnięta. - Aa, eea - nie mogłam
nic wykrztusić
- No cóż, zdarza się. Róbcie dalej! - powiedziała obojętnym tonem
nauczycielka i poszła do biurka. Czułam czyjś złośliwy uśmiech za
plecami. Mai. Jasne. Super.
- Będę bardziej uważać - szepnęłam do skołowanego chłopaka. W tej chwili
zadzwonił dzwonek. Nie chciało mi się iść na lekcje, gdyby nie to, że
byłą teraz lekcja samoobrony. Postanowiłam na nią pójść, a później, po
przerwie obiadowej iść do ogrodu i poćwiczyć sobie strzelanie z łuku.
Nie raz wagarowałam...
<Mai? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz