niedziela, 30 czerwca 2013

Od Mai: c.d. Hiro

Bawiłam się z nim. Wyczuwałam jego aurę już od jakiegoś czasu, więc poszłam sprawdzić kto posiada tak niecodzienną osobowość. I nie zawiodłam się. Czarnowłosy chłopak o potężnych umiejętnościach... zapowiada się obiecująco.
Teraz patrzył na mnie wyczekująco, a ja uśmiechnęłam się lekko drapieżnie i rozpłynęłam. Ten nie przejął się tym zbytnio. Czekał. Wyczuwał mnie w pobliżu, ale ja się nie chciałam ujawnić... wolałam obserwować. Pamiętam kogoś o podobnej aurze... o podobnym wyglądzie... ale on już od dawna nie żyje...
Chłopak wyglądał na znudzonego. Nie przejęłam się tym. Cierpliwość jest sztuką, którą trenuje się przez lata...
Odwrócił się i ruszył w kierunku akademii. Po chwili podążyłam za nim. Czuł mnie. A ja jego. Czekaliśmy na ruch, który wywoła drugi. Jak w grze.

<Hiro?>

Od Ayano

Powoli postawiłam bose stopy na miękkiej trawie, po czym skierowałam się do zamku. W drzwiach stała jakaś kobieta, zapewne dyrektorka.
- Dzień dobry - powiedziała - Ty jesteś Ayano?
Skinęłam głową.
- Dobrze. Tu są dla ciebie klucze, pokój numer dwadzieścia dwa. Jeśli byś czegoś potrzebowała to pytaj... a zresztą twoi koleżanki i koledzy z pewnością ci pomogą. Zapoznałaś się już z regulaminem?
Ponownie skinęłam głową, bez wyrzutów sumienia okłamując kobietę.
- Dobrze. A więc miłej przygody. Twój pokój znajduję się w tym skrzydle. Sale lekcyjne są tam. Zresztą sama się zorientujesz. Tu masz mapkę i plan lekcji. Muszę już iść, obowiązki wzywają. Do widzenia.
Wręczyła mi stos papierzysk i poszła. Prychnęłam cicho, po czym skierowałam się we wskazanym kierunku. Bacznie przyglądając się numerom na drzwiach nie zauważyłam jakiejś osoby, nagle wychodzącej z pokoju obok którego stałam i z którą właśnie się zderzyłam.
- Przepraszam - powiedziałam.

<dokończy ktoś?>

Od Hiro

Użyłem mojej mocy i wszedłem w tłum wiecznie się gdzieś spieszących ludzi, którzy rozstępowali się robiąc mi przejście. Moja aura nieświadomie ich odpychała. Podciągnąłem skórzaną torbę na ramię i spojrzałem na mapę trzymaną w ręku. Eris... ten dwór, bo nie wiem jak inaczej nazwać to miejsce, znajdował się na obrzeżach miasta. Skrzywiłem się lekko. Czeka mnie jeszcze daleka droga.
Drgnąłem. Amulet na mojej szyi nieznacznie zapulsował. Przeniosłem wzrok z mapy na ciemnowłosą dziewczynę, która bacznie mi się przyglądała. Musiała być jedną z magicznych, inaczej by mnie nie widziała. Ludzie jakby nie zważali na jej obecność, stała tam jak duch. Przeszedł mnie dobrze znany dreszcz. Dziewczyna posłała mi ironiczny uśmiech, który odwzajemniłem. Spojrzałem prosto w jej oczy, próbując wyczytać z nich cokolwiek... znalazłem tylko milczące wyzwanie. A potem dziewczyna odwróciła się i odeszła. Przyspieszyłem kroku próbując ją dogonić, wyciągnąłem szyję rozglądając się za nią w tłumie. Zniknęła. Użyłem mojej mocy, a ludzie znów zaczęli rzucać mi przelotnie spojrzenia traktując jak kolejnego przechodnia w tłumie.
- Uważaj! - mruknęła jakaś dziewczyna z naburmuszoną miną oglądając zdeptanego przeze mnie buta.
Zbyłem ją machnięciem ręki. Rozejrzałem się wokoło za jakimś szybkim środkiem transportu. W życiu tam nie dojdę. Mój wzrok padł na czarny motocykl, Harley Davidson. Uśmiechnąłem się szeroko.Miałem szczęście. Właściciel motocykla, około dziewiętnastoletni gówniarz, właśnie ściągał kask. Podkradłem się do niego niezauważalnie.
- Daj mi to. - rzuciłem tylko, wysyłając impulsy do jego mózgu.
Po chwili miałem już kluczyki w ręku. Uśmiechnąłem się ponuro do chłopaka, który właśnie podawał mi kask.
- Nie będzie potrzebny. - powiedziałem.
Wsiadłem na motocykl i dodałem gazu. Świat wokół stawał się jedną wielką plamą. W sumie moglem użyć skrzydeł, ale nie odmówiłbym sobie tej przyjemności.
Za kilka chwil byłem już na miejscu. Zaparkowałem pojazd na parkingu i skierowałem się do wejścia. Na podjeździe stało dużo samochodów. Też trzeba będzie pomyśleć o jakimś. Otworzyłem drzwi wejściowe, a mój wzrok od razu skierował się w kierunku drzwi z napisem recepcja. Łatwo poszło. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na recepcjonistkę. Rozmowa poszła gładko, wszelkie formalności również, kobieta nie dopytywała się o nic. Szybko odebrałem klucze i opuściłem pomieszczenie.
Nagle moim oczom znów ukazała się dziewczyna. Ta dziewczyna. Stała za oknem, znów rzucając mi wyzwanie. Posłałem jej cyniczny uśmiech. Odwzajemniła go. A potem po raz kolejny zniknęła. Westchnąłem i szybkim krokiem skierowałem się za nią. Ona też przyspieszyła, nie oglądając się za siebie. W pełnym biegu opuściliśmy mury Eris. Obok znajdował się las, a dziewczyna zmierzała właśnie w jego kierunku. Powoli zaczynała nudzić mnie ta zabawa, więc przyspieszyłem. W końcu złapałem ją za ramię i odwróciłem do siebie. Moja twarz wyrażała obojętność. Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy i niespiesznie czekałem, aż coś powie.

<dokończy ktoś?>

Od Misao: c.d. Kaname

Przewróciłam oczami
- Mam pomysł - Spojrzałam na niego - Pójdziemy na Inugami. To japoński horror. Zgadzasz się?
- Jasne że tak - Uśmiechnął się. Kupiłam bilety i weszliśmy do sali. Było w niej ciemno. Zajęliśmy miejsca
- O czym jest ten film? - Spytał
- Zobaczysz - Zaśmiałam się. Film był dosyć straszny.

~Po filmie~

Wyszliśmy z sali
- Jak ci się podobał? - Spytałam
- Dobry
- Może pójdziemy do lasu?
- Znów?
- Kocham lasy. I pola. I łąki...Może powiem od razu że uwielbiam naturę - Zaśmiałam się

<Kaname?>

Powitajmy serdecznie nową uczennicę, Ayano!


Imię: Ayano
Nazwisko: Gensai
Pseudonim: Hikari
Płeć: kobieta
Wiek: 300 lat <nieśmiertelna>
Rodzaj: anioł
Chłopak: nie ma
Charakter: wrażliwa, czasami ponura, z głową w chmurach, nieśmiała przed ludźmi, pełna szalonych pomysłów, buntująca się.
Moce: Zmienianie się w inne formy, takie jak zwierzęta, rośliny, a nawet zjawiska takie jak światło, wiatr, tęcza. Potrafi jednym skinieniem rozweselić innych, lub wprawić w dowolny nastrój. Kontaktuje się ze zwierzętami. Dodatkowo ma zdolności artystyczne.
Cecha charakterystyczna: anielskie skrzydła i ogólny anielski wygląd .
 Umiejętności: umie bardzo ładnie rysować, śpiewać i tańczyć,
Historia: opowie później.
Klasa: Klasa C
Hobby i Zainteresowania: Śpiewanie, różne artystyczne zajęcia, obcowanie ze zwierzętami, latanie pośród chmur, czytanie.
Motto: Iwanu ga hana
Inne zdjęcia: -
Data dołączenia:
30.06.2013
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 0
Data ostatniego opowiadania: -
Steruje:
wikisek

Od Zero: c.d. Yuki

Długo czuwałem. Musiałem przemyśleć w spokoju pewne sprawy niecierpiące zwłoki. Nie czułem upływu czasu. Liczyło się tylko rozwiązanie problemu.
Po kilku godzinach wreszcie wszystko dokładnie przemyślałem. Spojrzałem na zegarek. Pierwsza w nocy. Westchnąłem. Poczułem zmęczenie i ciężar kilkunastu nieprzespanych nocy. Nawet dla wampira to sporo. Wziąłem prysznic i przebrałem się w spodnie od dresu służące mi za piżamę. Położyłem się spokojnie spać po raz pierwszy od długiego czasu. Jednak wciąż byłem czujny...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

W końcu po jakieś godzinie zaczęłam  wracać do akademii, wiedziałam że Zero wie o tym że mnie nie ma, ale nie obchodziło mnie to, mogłam nawet zginąć. Wracałam w moim pokoju paliło się światło, zdziwiłam się bo nie przypominam sobie żebym zapomniała je wyłączyć, wspięłam się po schodach i nacisnęłam klamkę. Drzwi były zamknięte jak należy, otworzyłam je i weszłam, wszystko było na swoim miejscu ale światło się paliło, ktoś tu był ale nie znalazł tego co chciał. Położyłam się i zasnęłam.

<Zero?>

Powitajmy gorąco nowego ucznia, Hiro Collinsa!



Imię: Hiro
Nazwisko: Collins
Pseudonim: Akumu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Sam już nie pamięta, ale około tysiąca lat
Rodzaj: Hm.. skomplikowane. W jego żyłach krąży krew demonów, i aniołów.
Dziewczyna: nie ma
Charakter: Skryty i tajemniczy, nie dopuszczający do siebie nikogo. Zamyślony, unikający ludzi, często wredny i sarkastyczny. Czasami chamski, innym razem przyjazny.
Moce: Przyzywanie istot ciemności bądź światła,paraliżowane i wsączania "jadu", złych lub dobrych emocji do umysłów innych, manipulacja ludźmi i zwierzętami, umiejętność wtapiania się w tłum i znikania.
Cecha charakterystyczna: tajemnicza aura roztaczana wokół niego.
Umiejętności: Talent do gry na wielu instrumentach, śpiewanie, rozwinięte umiejętności sportowe i kondycja fizyczna, boks, karate, czasami rysuje, dużo biega.
Historia: Przez całe życie jego natura walczy z jego duszą. Powoli przegrywa tą walkę, upadając coraz niżej. W końcu znalazł się na Ziemi, ale to nie koniec jego wędrówki.
Klasa: Klasa C
Hobby i Zainteresowania: Granie na instrumentach muzycznych i śpiewanie, bieganie, boks, oglądanie japońskich horrorów i starych filmów, słuchanie muzyki.
Motto: "Przeszłość jest lustrzanym odbiciem twojej duszy"
Inne zdjęcia: -
Data dołączenia: 30.06.2013
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 0
Data ostatniego opowiadania: -
Steruje:
Nugat

Od Kiro: c.d. Shaniro


- Spokojnie, ja ze śmiechu nie leje w gacie jak ty. -rzuciłem za śmiechem. -Co? Nie możesz mnie zgasić bo nie wiesz kim jestem?
-Jeszcze się tego dowiem... - Popatrzył na mnie z pogardą. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę Akademii.

~*~*~*~*~PÓŹNIEJ~*~*~*~*~

Odebrałem plan lekcji i klucze do pokoju. Należę do klasy ,,C" .. Przypomniałem o telefonie od Aya'i. Szybko odnalazłem telefon. Popatrzyłam na ciemny ekran.
,,Rozładował się..." pomyślałem.
Ruszyłem w stronę pokoju. Otworzyłem drzwi, Nie oglądając pokój rzuciłem się na łóżko. Pogrążyłem się w marzeniach. Chwile później ktoś zapukał do drzwi.
- Właź! -krzyknęłam. To był Shaniro.

<dokończ Shaniro. >

Od Zero: c.d. Yuki

Usiadłem na środku pokoju i próbowałem oczyścić umysł. Blokowałem wszelkie myśli z zewnątrz i swoje własne. Ostatnio zawładnęło mną za dużo emocji... musiałem się ich pozbyć, zacząć myśleć racjonalnie.
Skupiłem się. Musiałem być w każdej chwili gotowy. Skoro JEJ się nie chciało, trudno. Od teraz niech sama naraża swoje życie. Westchnąłem starając się powstrzymać gniew i irytację. Naiwna...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Skoro tak się wścieka to po co sprawdza mnie na każdym kroku? Lepiej było by dla niego gdyby ci cholerni łowcy mnie znaleźli i zabili, przynajmniej miał by spokój. Mogli to zrobić dzisiaj, ale ktoś im przeszkodził. Mam to gdzieś idę do kina. Ubrałam się i wyszłam. Na niebie gromadziły się już ciemne chmury, pewnie w nocy będzie padać, złapałam taksówkę i pojechałam znów do centrum. Wiedziałam że Zero słyszy moje myśli starałam się nie myśleć, ale im bardziej się starałam tym więcej myśli mi przychodziło do głowy. Skoro tak długo szłam przez ulice opustoszałą od ludzi czemu ci łowcy nie wyskoczyli? Jak by chcieli to już dawno by mnie zabili. Usiadłam w kinie i film zaczął lecieć. Minęło około dwóch godzin, dochodziła 23, wyszłam z kina i zaczęłam iść w stronę powrotną, taksówki jeździły o wiele rzadziej, więc ciężko było jakąś znaleźć, gdy doszłam na skraj lasu, zamieniłam się w wilka  zaczęłam biec w stronę mojego ulubionego miejsca, po kilku minutach dobiegłam dwa duże kamienie połyskiwały w świetle księżyca, usiadłam i rozkoszowałam się tym widokiem..

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Prychnąłem.
- Nie znasz ich. Jesteś strasznie naiwna, jeśli myślisz, że paru świadków im przeszkodzi. Ich to nie obchodzi. Zabijają ich albo wymazują pamięć. Albo jeszcze coś im robią. Teraz sobie mówisz, że się nie będziesz ukrywać. Pożyj sobie jeszcze kilka lat bojąc się zasnąć, bo w każdej chwili mogą przebić cię zabić, rozszarpać. Ale nie. Bo ty jesteś wielce wszechwiedząca i odważna. Możesz sobie myśleć, że pozjadałaś wszystkie rozumy, że jestem taki głupi i strachliwy. Ale prawda jest taka, że mam większe doświadczenie w tych sprawach niż ty - warknąłem jej w twarz. - A tylko spróbuj mnie walnąć. Zobaczymy, czy ci to wyjdzie na dobre - prychnąłem i wyszedłem. Na chwilę obecną miałem jej serdecznie dosyć. Zamknąłem się w swoim pokoju na klucz i zamknąłem okno zasłaniając rolety. Miałem już dość.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - A ja nie! - powiedziałam stanowczym głosem a twarz Zero wykrzywiła się w zdenerwowanie - Pomyśl, im właśnie o to chodzi, myślą sobie że teraz kiedy nas zaatakowali nie będziemy ryzykować i się ujawniać, ja nie mam zamiaru siedzieć tu i czekać aż nas zaatakują, tu czy gdzie indziej i tak jesteś szybki dogonisz mnie w kilka chwil nawet gdybym była na końcu miasta, po drugie jeszcze raz powiesz że przez ciebie to ci znowu przyłożę, - spojrzał na mnie dziwnie - wiem że cie to nie boli ale będę miała satysfakcje, przecież sama się w to wpakowałam a po trzecie czy gdybyś ty był łowcą zaatakowałbyś mnie w środku dnia na ruchliwej uliczce gdzie jest pełno ludzi dla których widok rozszarpujących się wampirów to chyba nie codzienny widok?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Lekko mnie zdziwiła, ale opanowałem się szybko. Założyłem ręce na piersi.
- Cóż, gdybyś nie zauważyła, wczoraj zaatakowała nas około dwudziestka śmiertelnych Łowców. Oboje o mało nie zginęliśmy, a oni mogą się czaić w każdym zakamarku. Siedzę u siebie i nagle zorientowałem się, że cię nie ma. Jak myślisz, co wpadło mi pierwsze na myśl? - spytałem ironicznie.
- Sam mówiłeś, że teraz nas nie zaatakują.
- Powiedziałem, że jest małe prawdopodobieństwo, że zaatakują nas otwarcie w najbliższym czasie. To nie znaczy, że nas nie śledzą. A przeze mnie dybią na ciebie. Nie wiem jak ty, ale ja na razie wolę nie ryzykować... I nie ruszać się z akademii.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Wziełam telefon i napisałam do Zero:
"Możesz do mnie przyjść?"
"Po co? Coś się stało?"
"Niee, nic, po prostu muszę ci coś powiedzieć"
"Zaraz przyjdę..."
Nie wiem co miały znaczyć te kropki no ale Zero jak to Zero. Faktycznie nie mineła nawet chwila i rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam, stał tam i dziwnie się patrzył jakby coś podejrzewał.
 - Wejdź proszę - powiedziałam zbyt dziwnym na mnie tonem.
 - Mów o co chodzi?
 - Wiem wszystko.
 - Wszystko, czyli co?
 - Po co mnie dzisiaj sledziłeś? - spytałam, a na jego twarzy malował się wyraz jakby zaskoczenia, pewnie myślała że jestem taka "głupia" i go nie wyczułam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Grzebałem coś w laptopie, kiedy nagle poczułem niepokój. Nie wiedziałem, skąd się to wzięło, ale skupiłem się próbując wykryć jego źródło. Po chwili zorientowałem się, że nie czuję mgiełki myśli Yuki. Wyszła gdzieś. Zmarszczyłem czoło. Wychodzić tuż po ataku Łowców?! Średnio to mądre... Wyszedłem i krążyłem po obrzeżach miasta, gdzie czułem jej niedawną obecność. Kiedy wracała, dochodziła dziewiętnasta. Dziewczyna parę razy obejrzała się jakby wyczuwając moją obecność, ale szła dalej.
Gdy zauważyłem, że w jej pokoju pali się światło, wróciłem z westchnieniem do siebie.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Siedziałam właśnie na ławce na dworze i jadłam kanapkę, Zero nie było, ale nie zdziwiło mnie to, tak myślałam ze go nie będzie, w końcu musiał "nadrobić" zaległości. Lekcje się skończyły, dzisiejszy dzień miałam doskonale zaplanowany, pobiegłam szybko do pokoju, przebrałam się i wyszłam. Opuściłam tereny zamku, ruszyłam ku centrum miasta, miałam zaplanowane zakupy i nie zamierzałam zmieniać planów. Po trzech godzinach, gdy już kupiłam to co chciałam wyruszyłam do stajni którą kiedyś już odwiedziłam. Miło było usiąść na końskim grzbiecie po długiej przerwie. Kolejna godzina, już wracałam do domu, miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi a raczej za mną idzie, ale na pewno nie miał złych zamiarów, to było pewne. Ale nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy, wróciłam do pokoju, była godzina 19. Nie było to późno więc musiałam jakoś zorganizować sobie czas...

<Zero?>

Od Kaname: c.d. Senri'ego


Chciałem już jej wygarnąć, ale Senri mi nie pozwolił. Musiałem się powstrzymać. Nie chciałem, żeby Senri jeszcze kilka godzin siedział w sali i patrzał się na brzydką nauczycielkę. Więc poszliśmy za panią nauczycielką. Zostawiła nas w najgorszej klasie. Dała cztery segregatory kartek.
- Tu macie segregatory z kartkami. - Powiedziała Nauczycielka.
- Jakbym nie zauważył.- powiedziałem. Nie miałem w zamiar być dla niej bardzo miły. Moja cierpliwość się już skończyła. Wiem Senri będzie na mnie bardzo zły, ale po prostu nie wytrzymam.
- Masz coś to tego?- powiedziała nauczycielka. Chciałem coś powiedzieć z serca, ale Senri trzymał moją rękę.
- Przestań. Będziesz tego żałował.- powiedział. Trochę miał rację. ale ja nie wytrzymam.
- Wie jaki pani ma problem?- powiedziałem.
- Jaki ja mam? Chyba ty.- powiedziała nauczycielka.
- Pani ma wielki problem. Jest pani egoistką i głupią blondynką. Głupszej od pani nie widziałem. I teraz będę na panią mówiła zła i brzydka ropucha. - Wykrzyczałem. Nie mogłem już wytrzymać.
- Chyba przesadziłeś. - powiedział Senri.
- Nie przesadziłem. Niech się cieszy, że chociaż ma przezwisko ropucha niż gorsze.
- Za to Kaname i Senri macie 13 godzin siedzieć w sali i odrabiać lekcje. Zrozumiałeś Kaname?- Powiedziała nauczycielka.
- Nie. Pani nigdy nie rozumiem.- powiedziałem.
- Dobra macie 15 godzin. Jeszcze więcej. Mogę dać nawet 24. Tylko jak ze chcesz Kaname.

<Senri?>

Od Kaname: c.d. Misao


Nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało mnie to pytanie.
- Mmmm... - Powiedziałem.
- No powiedź, ale szczerze. - Powiedziała Misao.
- Po prostu miła jesteś i ładna.- Powiedziałem. Chyba zanurzę się w ziemię. Nie wiedziałem jak ona to przyjmie. Czy będzie na mnie zła czy będzie dalej się uśmiechała.
- Może pójdziemy na spacer?- Zadałem pytanie.
- Czemu nie. Możemy iść. Lepsze niż stanie przed klasą.- Powiedziała. Więc poszliśmy na długi spacer. Pierwsze gdzie poszliśmy był park. Chcieliśmy zobaczyć kaczki i ich nakarmić. Drugą rzeczą do poszliśmy na lody. Jedliśmy i się śmialiśmy. Była bardzo fajna zabawa. Teraz nie wiedziałem gdzie ją zabrać.
- Gdzie teraz idziemy?- Powiedział Misao. Nie wiedziałem gdzie iść, ale wpadło mi coś do głowy.
- Może pójdziemy do kina?
- Możemy iść. Dlaczego nie, ale na jaki film?- Powiedziała.
- Nie wiem na jaki film chcesz..
- A na jaki ty chcesz?
- Mi to obojętnie. Będzie dobrze jak ci się spodoba. To jaki film wybierasz?- Powiedziałem.

< Misao? >

Od Mai: c.d. Rozalii

Zmarszczyłam nos.
- To już nie ode mnie zależy. - powiedziałam.
- A od kogo?
- Od niego - powiedziałam głaskając kota palcem po głowie.
- Co?
- Nawet jeśli bym go wzięła, może do ciebie uciekać. Nie ode mnie zależy, z kim będzie chciał żyć. Mnie może zacząć się bać... Zwierzęta nie przepadają zbytnio za wampirami.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai


- Małe zawody? - już mi oczy błyszczały. Wezbrała we mnie determinacja.
- Może być - zgodziła się Mai.
- W takim razie chodźmy - kurcze, nareszcie coś się dzieje. Myślałam, że zasnę przez ostatnie dni. Takie nudy nie licząc tego kota. Poszłyśmy do ogrodu. Wzięłam kawałek kredy i namalowałam tarczę. Oblizałam usta. Miałam teraz ochotę na coś więcej niż soczek pomidorowy, ale wiedziałam, że nigdy nie zdołałabym się na to, żeby wbić komuś kły w gardło. Westchnęłam.
- W sumie, jeśli chcesz, weź go sobie - Mai popatrzyła na mnie dziwnie.
- Nie łuk! Kota. Mi nie jest potrzebny...

<Mai? Potrzebny ci kotek? xd>

Od Shaniro: c.d. Kiro

- Kiro… - szepnąłem uśmiechając się.
- Coś cię bawi? – warknął Kiro.
- Twoje imię. – chamsko odpowiedziałem. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Zaczęło kropić.
- Skoro tak, to może podasz mi swoje? – spytał z wyraźną złością.
- I niby, do czego ci ono?
- Czyli jest aż tak głupie, że nie chcesz żeby inni je znali? – sprowokował mnie, co już nieźle mnie wkurzyło.
- Shaniro. Zadowolony?! – spytałem pytanie ironiczne do bruneta. Z nieba runęło deszczem. Byliśmy cali mokrzy.
- A pewnie, że tak. – uśmiechnął się chamsko. – Wracaj do akademii piesku, bo sierść ci przemoknie. – zażartował se ze mnie. <inne istoty magiczne łatwo rozpoznają animagów>.
- Bardzo śmieszne. – powiedziałem z nerwami ironicznie. – Nie zsikaj się ze śmiechu.

<Kiro?>

Od Zero: c.d. Yuki

Słyszałem jak Yuki powoli się budzi. Czas iść. Wstałem i wyszedłem przez otwarte okno. Codzienny gwar akademii powoli budził się ze snu. Ale dzisiaj nie mogłem pójść do szkoły. Nie w tym stanie. Nie, kiedy byłem tak głodny. Moje rany jeszcze się nie zasklepiły i wątpiłem, czy zagoją się same w najbliższym czasie. Ruszyłem biegiem w stronę miasta. Czas na polowanie.

 ~~~~~~ Potem ~~~~~~

Polowałem cały dzień. Dochodziła pierwsza, więc w akademii była właśnie przerwa na lunch. Stałem ukryty między drzewami i obserwowałem przez okno ludzi na stołówce. Jeszcze nie przyszła. Odwinąłem bandaż z ręki. Rana przestała krwawić, lecz wciąż była świeża. Metal. Zapobiegał szybkiemu gojeniu się ran. Westchnąłem. Za parę dni już powinno być lepiej...
Wtedy ją zobaczyłem. Siedziała przy stoliku i jadła kanapkę. Była cała i zdrowa. Skubała kanapkę siedząc przy stoliku niedaleko okna. Usatysfakcjonowany, wróciłem do swojego pokoju.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Noc minęła szybko i dość przyjemnie biorąc pod uwagę spanie na sofie, wstałam rano, ubrałam się i wyszłam na moje poranne biegi, Zero już nie było, mogłam się tego spodziewać, ale wiedziałam że tak czy owak w końcu "odejdzie". Pogoda nie była zbyt fajna, chmury zakryły słońce i wiał wiatr, było zimno ale biegi dobrze robiły na chłód. Wróciłam do pokoju, włączyłam laptopa i przejrzałam pocztę, za pół godziny zaczynały się lekcje. Wyszłam i powolnym krokiem ruszyłam w stronę sali w której miały zacząć się lekcje.

<Zero?>

sobota, 29 czerwca 2013

Od Mai: c.d. Rozalii

Czekałam chwilę, gdy nagle zauważyłam Rozalię. Machnęla do mnie, biegnąć, a za nią truchtał kociak. Uniosłam brew.
- Fajnego masz towarzysza - powiedziałam.
- Sory, przyczepił się do mnie - powiedziała zmęczonym głosem. Kucnęłam i dałam mu dłoń do powąchania. Przez chwilę się wahał i nie dziwiłam mu się. Wampirzy zapach odstrasza zwierzęta. Ale po chwili kociak otarł się o moją rękę. Uniosłam lekko kącik ust i podrapałam go za uchem.
- Jeśli nie chcesz, by za tobą łaził, noś go ze sobą, by nie musiał tego robić - powiedziałam.
- Co?
- Pokarzę ci - powiedziałam i posadziłam sobie kotka na ramieniu. Rozglądał się dookoła, a czubek ogona podrygiwał mu lekko.
- Widzisz? Wtedy on jest zadowolony, a ty masz towarzysza - powiedziałam drapiąc kociaka po brzuchu. Wtedy zauważyłam łuk w ręce dziewczyny i kołczan na plecach. Przechyliłam pytająco głowę.
- Pomyślałam... że pouczę cię strzelać - powiedziała nieśmiało. Spojrzałam na nią pobłażliwie.
- Umiem strzelać z łuku. - odparłam. Dziewczyna zmieszała się. - Ale możemy sobie postrzelać.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

Gdy wyglądnęłam z okna nie kryłam zdziwienia. Normalnie szok. Mai stała na trawie i machała ręką, żebym zeszła. Ubrałam się szybko i zbiegłam na dół. A za mną ten kot. Nie wiem, jakim cudem nie przygniotłam go w drzwiach. W sumie, to jeszcze kociak. Kurde. Czemu ciągle myślę o tym kocie??
- Musiałeś się na mnie uwziąć?! - warknęłam. Lubiłam koty ale ten wyjątkowo mnie wkurzał.
Swoją drogą, ciekawe czemu Mai... hm no cóż. Z jej charakterem to się nie spodziewałam. Hej, a może... Szybko wróciłam i wzięłam łuk. Pouczę ją strzelać.

<Mai?>

Od Kiro: c.d. Shaniro


Świetnie! Na sam początek już ktoś do kłótni! Lepiej być nie mogło! -Ucieszyłem się w duchu.
- Ciekawe... -powiedział cicho. W tej chwili zdzwonił mój telefon. Aya.
- Hej Kiro! Dojechałeś? Jak, jak tam jest?! No mów! -krzyczała tak głośno że stojący dwa metry ode mnie chłopak na pewno wszystko usłyszał.
- Zadzwonię później... -wyłączyłem telefon.
- Kiro... - szepnął z małym uśmieszkiem blondyn.

<Shaniro, dokończ>



Od Shiki`ego: c.d. Kaname

~* Super. Mam zostać aż 8 godzin w szkole... a za trzy godziny sesja zdjęciowa... lepiej być nie mogło ~*
- To może być taka kara? Czy może dłuższa? - zapytała nauczycielka z uśmieszkiem na twarzy.
Widziałem już uśmiech Kaname. Najpewniej chciałby jeszcze coś dopowiedzieć, aby jej dopiec. Szturchnąłem go za prawe ramię.
- A to za co było? - powiedział podirytowany.
- Nawet o tym nie myśl, dobrze?
- Jasne...
Nauczycielka patrzała na nas ja na wariatów, którzy uciekli z psychiatryka.
- To teraz po zakończeniu lekcji spotykamy się w sali od plastyki i tam dam wam pracę do zrobienia. Niestety jest to praca na dwie godziny... więc resztę czasu macie spędzić w ciszy siedząc w ławce.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Kaname, zrozumiałeś mnie, czy nie? - dopowiedziała później nauczycielka.

< Kaname? >

Od Zero: c.d. Yuki

Śledziłem uważnie jej oddech. Gdy stał się równomierny i spokojny, usiadłem cicho. Westchnąłem. Spojrzałem  na bandaż na ręce. Powoli zacząłem go odwiązywać. Mimo, że prawie całą noc próbowałem przyspieszyć gojenie gan, nadal ciekła z nich krew. Z powrotem zawiązałem opatrunek. Położyłem się z powrotem i wpatrywałem w sufit. Obserwowałem jak powoli wstaje świt.

<Yuki?>

Od Misao: c.d. Kaname

Spojrzałam na ziemię. Czy on oczekuje że się uśmiechnę? Zaraz, zaraz... miliony ludzi jak i potworów unikają Kitsune jak najbardziej mogą a on mnie przytulił?
-Zrób to jeszcze raz - Odpowiedziałam cicho
-Co, zatańczyć? - Spytał. Uniosłam na niego wzrok i tym razem ja go przytuliłam, wtulając się w jego pierś. Zamknęłam oczy. Po chwili jednak się odsunęłam, zarumieniłam się i lekko uśmiechnęłam
-Mam nadzieje że taki uśmiech wystarczy - Wymamrotałam. Ruszyłam powoli do przodu. Zrobił to samo
-Jasne że wystarczy - Uśmiechnął się tylko że sto razy szerzej
-Dlaczego? - Zdziwiłam się - Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?

<Kaname, dokończysz?>

Od Shaniro: c.d. Kiro.


Postanowiłem po nudnych lekcjach iść się przejść po okolicy. Wróciłem po około dwóch godzinach. Zagapiłem się na mury akademii. Przechodziłem obok jakiegoś obumarłego drzewa i jakiś gościu na mnie wpadł. Albo to ja wpadłem na niego. Chłopak przewrócił się na ziemię. Ja po zderzeniu prawie też się wywaliłem, ale tylko się cofnąłem. Drugi koleś dostał jakiegoś wścieka.
- Jak chodzisz baranie! Nic nie widzisz!? – krzyknął doniośle, denerwując mnie tym.
- Jak kurduple włażą mi w drogę to niekoniecznie. – odezwałem się jeszcze spokojnie do przeciwnika. Co prawda mógł być ode mnie niższy około 1 cm. Nie więcej.
- Jestem dosyć widoczny idioto. Kup se kontakty! – wkurzył się.
- I, co jeszcze? – spytałem prowokująco, przewracając oczami. – Masz coś jeszcze do powiedzenia? To nieswoja okolica, więc radzę ci stąd spadać.
- Wiesz, tak się składa, że teraz też moja okolica. Chodzę do Eris.
- I niby, czym ty jesteś? – zapytałem z niedowierzaniem. Nie kojarzę gościa.
- Zdążysz się dowiedzieć. – powiedział chytro się uśmiechając.
- Ciekawe. – odpowiedziałam, ale nie mogę stwierdzić czym on jest.

<Kiro?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Tak pewnie masz rację - westchnęłam, było już późno coś koło godziny 12 w nocy - połóż się  - spojrzałam na niego, nie wyglądał żeby chciało mu się spać, ale posłuchał i się położył, penie nie chciał mi robić przykrości - poszłam do pokoju obok wzięłam koc i położyłam się na sofie, byłam zmęczona więc od razu zasnęłam, ale postanowiłam że jutro oderwę się od rzeczywistości, już miałam zaplanowany ten dzień. Najpierw zakupy, potem jazda konna  a potem się zobaczy.

<Zero?>

piątek, 28 czerwca 2013

Od Kiro


Pewnym krokiem, z słuchawką w uchu wkroczyłem na dziedziniec Akademii. Ustałem. Bacznie rozglądając się po terenie szkoły szukałem jakiegoś punktu który mógł ,,należeć" tylko do mnie. Ławka w cieniu obumarłego drzewa.
Na sam początek wystarczy... - powiedziałem w duchu.
Ruszyłem w stronę ławki. Zrobiłem kilka kroków. Usłyszałem głośny krzyk za mną. Odwróciłem się nie przestając iść. Wpadłem na kogoś. Upadłem na ziemie.
- Jak chodzisz baranie! Nic nie widzisz!? - krzyknąłem.
 
<Dokończy ktoś?>

Powitajmy serdecznie nowego ucznia, Kiro!



Imię: Kiro
Nazwisko: Lian
Pseudonim: brak
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Rodzaj: Demon
Partner: Po jego przygodach sercowych woli nikogo nie mieć. Lecz gdy spotka tego "kogoś"...
Charakter: Wygląda na miłego, spokojnego chłopaka lecz wcale taki nie jest. W szkołach zawsze był klasowym buntownikiem. Zmieniło się to z czasem. Jedyną osobą którą szanuje to siostra. Bliźniaczka - Aya
Moce: Porozumiewa się z duchami. Potrafi by jego duch opuścił ciało. Przemiana w demona.
Cecha charakterystyczna: Duże zielone oczy
Umiejętności: Dobrze kłamie. Zna kilka języków. Idealnie uczy.
Historia: Przeszłość miał straszna. Był klasowym buntownikiem, olewał nauczycieli, lekcje, prace domowe. Lecz w pewnym czasie się to zmieniły gdy przeżył zauroczenie chłopakiem. Wszyscy go wyzywali .Jedyną osobą która go wspierała to siostra-bliźniaczka Aya.
Klasa: Klasa C
Hobby i Zainteresowania: Jego ukojeniem są Motory.
Motto: "To nienormalne, by coś co stworzył Bóg było nielegalne"
Data dołączenia: 28.06.13
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 0
Data ostatniego opowiadania: -
Steruje
: Olivia2000.

Od Zero: c.d. Yuki

Złapałem ją za rękę, którą mi odwiązywała bandaże. Odjąłem ją lekko ramieniem.
- Robisz ze mnie jakiegoś wyrachowanego, nieczułego drania - powiedziałem próbując ją trochę rozbawić. - Oczywiście, że czuję. Ale nie w ten sam sposób co ty. Ty czujesz ciałem, jako fizyczny ból. Ja odczuwam to jako ból duszy i umysłu. Uwierz mi, to też ie jest zbyt przyjemne. Zwłaszcza po metalowych strzałach. A z siebie nie rób już takiej fujary. Jesteś wilkołakiem. Wilczą Dziewczyną. Ty możesz czuć normalnie, żyjesz normalnie, kontrolujesz swoje potrzeby, umiesz je zatrzymać, zmienić... możesz decydować o własnym istnieniu. Jak sama widziałaś, ja jestem mordercą. Ty masz czyste serce. A jeśli zapoluję później, nie umrę od tego. Będziesz tylko musiała mnie pilnować. Nie wiem... może mnie uwiążesz... wiem, że nieraz miałaś na to ochotę - powiedziałem krzywiąc się na te słowa. Naprawdę, kiedyś pomyślała, by mnie nie związać.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Byłam taka zła, teraz kiedy był głodny kazałam mu leżeć, nic nie pojmowałam wszystko co robiłam wychodziło gorzej niż miało być. Chciałam dobrze... Zostawiłam na chwile i usiadłam na brzegu łóżka, zamknęłam oczy
 - Yuki co jest?
 - Nic..
 - Yuki?
 - Nic mi nie jest! - spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, że nie potrzebnie wrzasnęłam - Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć, nic mi nie jest po prostu jestem tym wszystkim zmęczona, jestem jak kula u nogi przeze mnie straciłeś całą energię, teraz leżysz ledwo żywy i głodny, raczej głodny bo przecież ciebie nic penie nie boli, a ja ci jeszcze każe leżeć w tym łożu, a sama mogła bym sobie zrobić krzywdę np: w kuchni. - zaśmiał się - Jestem jak wielki worek, który tryska samymi złymi pomysłami, worek bez dna - westchnęłam - Przepraszam że musisz to wszystko znosić, żale ci się jak jakieś dziecko, a ty musisz  mnie słuchać - zaczęłam odwiązywać bandaże, ran nie było widać, westchnęłam, znów mi się nie udało - wybacz że cię trzymałam, nie wiem czemu, przecież sam byś sobie doskonale poradził.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

W końcu zrezygnowałem i się położyłem. Po ca mam ją jeszcze stresować? - usiadłem jednak po chwili opierając się o ścianę. Czułem się niekomfortowo leżąc tak bez ruchu.
Westchnąłem ciężko. 
- Chciałbym. Na świecie są ich setki... ale zniszczyliśmy spory oddział dobrych Łowców i teraz będą lizać rany... jak na razie nas nie zaatakują. Ale musimy mieć się na baczności... A mnie i tak będą ścigać... dopóki im się nie uda - powiedziałem spokojnie, głosem wypranym z emocji. Podświadomie zacisnąłem rękę na łańcuszku Bloody Rose. Krwawa róża... Przez sekundę oczy błysnęły mi na czerwono, ale to wystarczyło, by Yuki znów zaczęła się martwić.
- Jesteś głodny? Ale jesteś za słaby na polowanie... musisz - spojrzałem na nią.
- Spokojnie, Yuki. Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę - powiedziałem sucho. Wytrzymywałem tygodnie, wytrzymam parę godzin.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nic ci  nie jest? - powiedziałam patrząc na niego dziwnie - Spójrz na siebie, po bandażami jesteś cały w ranach, wiem że szybko się u ciebie goją ale na pewno bolą daj sobie pomóc, ja czuję się dobrze, dzięki tobie - uśmiechnęłam się - Ale ty musisz odpoczywać rozumiesz?
 - Yhm - odpowiedział
 - Przyniosę ci coś do picia - poszłam dosłownie na chwilkę do kuchni po wodę a gdy wróciłam, Zero stał chwiejnie na nogach i trzymał się szfki
 - Oszalałeś!? - Powiedziałam i pomogłam mu położyć się spowrotem na łóżku
 - Yuki nic mi nie jest, naprawdę.
 - Może pielęgniarką to ja ne jestem, ale masz mi tu leżeć co najmiej kilka godzin jeszcze masz napij się - podałam mu szklankę
 - Dzięi, nie musiał... - spojrzałam na niego ostro więc zamilkł, robiłam swoje a Zero ku mojemu zaskoczeniu leżał spokojnie.
 - Zero, czy to byli wszyscy? Czy już nic ci nie grozi? - zapytałam z nadzieją.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Raz odzyskiwałem przytomność, raz ją traciłem. Czułem, jak Yuki używa magii, by mnie przenieść. Powinienem wstać. To  j a  powinienem jej pomóc, a nie na odwrót. Jednak byłem zbyt słaby...
Straciłem prawie całą krew... jednak nie to było teraz najważniejsze. Pobierałem energię z otaczającego mnie życia, uważając, by nie zabrać nic Yuki. Zbyt wiele przeze mnie wycierpiała. Po paru godzinach czułem już się trochę lepiej. Otworzyłem oczy. Czułem prawie na całym ciele ciasne bandaże i opatrunki. Podniosłem zaskoczony obandażowaną rękę do oczu. Głowa mi ciążyła, ale walczyłem, usiadłem. Poczułem ciepłe ręce na ramionach.
- Połóż się. Musisz zregenerować energię - powiedziała Yuki. Chciała mnie popchnąć z powrotem na poduszki, ale delikatnie zdjąłem jej ręce z ramion. Usiadłem wygodniej. Przyjrzałem się dziewczynie.
- Mi nic nie jest. Jak się czujesz?

<Yuki?>

Od Kaname: c.d. Misao


- Chyba nie. I tak nic z tego co powiedziałaś nie rozumiem, ale ci powiem, że ja nie jestem jak ten wampir który zabił twojego brata.- Powiedziałam. Stała i się smuciła. Trochę jej współczuję, że straciła swojego brata. Przytuliłem ją, żeby dalej się nie smuciła. Nie lubię jak ktoś płacze i się smuci.
- Teraz się nie smuć. Uśmiechnij się.- Powiedziałem, ale i tak się nie roześmiała. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Jak ją rozśmieszyć. Może powiem jej kawał? Nie jestem dobry w opowiadaniu kawałach, ale spróbuję.
- Teraz opowiem ci kawał:
Temat pracy dzieci: Ujmij w sposób najbardziej zwięzły trzy następujące dziedziny:
1. RELIGIĘ
2. SEKSUALNOŚĆ
3. TAJEMNICĘ
Jedna praca otrzymała najwyższą ocenę. Zawierała linijkę:
BOŻE, JESTEM W CIĄŻY! ALE Z KIM?- Powiedziałem, ale i tak się smuciła. Nie wiedziałem co jej powiedzieć lub zrobić... Może jej zatańczę? Nie, nie i nie. Ja i taniec? Nie pasujemy do siebie, ale dla niej to zrobię.
- Teraz ci zatańczę.- Przez 5 minut dla niej tańczyłam. I dalej się nie uśmiechała. Myślałam jak zatańczę to będzie się śmiała. Mój taniec chyba nie rozśmiesza. Tylko nie wiem jak ją teraz rozśmieszyć. Może ona mi powie co ja mam jej zrobić.
- Misao dlaczego się nie uśmiechasz? Co ja mam zrobić, żebyś się uśmiechnęła? Tylko powiedź. - Powiedziałem. Miałem przeczucie, że coś wymyśli, zrobię to i się uśmiechnie..

<Misao dokończysz? >

Od Melanie: c.d. Shiki`ego

Usiadłam obok chłopaka. Spojrzałam na niego i znów się położyłam.
- Czy to takie ważne dlaczego go nie lubię ? - zapytałam bardziej siebie niż Shiki'ego. - Po prostu nie kontroluję się. - mruknęłam. Shiki położył głowę obok.
- Nie kontrolujesz ? W jakim sensie ? - zapytał.
- Ta gorsza strona zawsze wygrywa z tą milszą. - wytłumaczyłam. Z powrotem usiadłam na łóżku, a chłopak obok.
- Rozumiem. - powiedział spokojnie. Był bardzo wyciszony jak na wampira.
- Nie nie rozumiesz. - załkałam i wstałam z łóżka. Usiadłam na sobie i wzięłam skrzypce z dołu łóżka. Zaczęłam grać. To mnie uspokoiło. - Przepraszam. - mruknęłam niezadowolona z siebie.

< Shiki ? >

Od Yuki: c.d. Zero

Gdy odzyskałam przytomność, czułam się znacznie lepiej, obok zauważyłam leżącego Zero, przeraziłam się, przytknęłam mu rękę do szyi, oddychał. Był zmęczony, stracił dużo sił i pewnie energii. Rozejrzałam się dookoła, na niebie już pojawiały się prześwity porannego światła. Długo musieliśmy tak leżeć. Szturchnęłam Zero, otworzył lekko oczy nic nie powiedział ale lekko się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech:
 - Jesteś strasznie zmęczony, śpij, odpoczywaj - chciał coś powiedzieć, ale nie dał rady znów jego oczy się zamknęły, musiałam coś zrobić żeby go przenieść, skupiłam się i użyłam lewitacji, było ciężko, nigdy nie robiłam tego z kimś ale w końcu się udało i uniósł się nad ziemię, nie śpieszyłam się powoli "pchałam" go w stronę szkoły. Gdy byłam już na miejscu, weszłam na drzewo i weszłam do mojego pokoju, było tam otwarte okno, a u Zero nie, rozłożyłam go na moim łóżku. Przyniosłam apteczkę i zaczęłam opatrywać mu rany, wiedziałam że to mu raczej nie pomoże ale może trochę ulży. Czekałam cierpliwie, godziny mijały...

<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Następnego dnia była sobota. Nie wiem czemu, ale jakoś nie miałam na nic ochoty. Leżałam na łóżku i tak jakby czekałam na coś ciekawego.
W końcu nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju i wyszłam na dziedziniec. Wzięłam mały kamyk i rzuciłam w okno Rozalii. Dziewczyna wyjrzała przez okno i zerknęła na mnie. Machnęłam ręką, by zeszła na dół.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

- Miaau? - kot przechylił głowę. Świetnie.
- No dobra, zostań, tylko mi nie przeszkadzaj bo pożałujesz! - rzekłam zrezygnowana i wróciłam do lektury. Znad książki spoglądałam na kota.
Miał zwykłą, jasno burą sierść i szare oczy, co mogłam dokładnie spostrzec, gdy wskoczył mi na nogi i wygodnie tam umościł. Wyglądał mniej więcej tak:





Nie mogłam się już w ogóle skupić. Następna to Sherlock Holmes. Czytałam kilka części, ale tej jeszcze nie widziałam...

<Mai?>

Od Misao: c.d. Kaname

Przyjrzałam mu się
-I le tak ogólnie masz lat? - Nagle spytałam
- Osiemnaście, a ty?
- Kobiet nie pyta się o wiek - Wyszłam z wnęki w której znajdują się drzwi do sali na korytarz - Tysiąc dziewięćset, dziewięćdziesiąt dziewięć. Moje ludzkie wcielenie ma osiemnastkę
- Ludzkie wcielenie? - Zdziwił się. Uśmiechnęłam się pod nosem
- Kitsune to duch lisa. Zanko: potężne dobre lisy, Yako: niszczycielskie, chaotyczne, złośliwe dzikie lisy. Yako opętują ludzi, sprowadzają choroby i szaleństwo. Jestem Yako - Odwróciłam się by zobaczyć jego reakcję. Stał niewzruszony
- Idę do lasu, idziesz ze mną? - Zapytałam. trochę niechętnie ruszył za mną. Po chwili dotarliśmy do lasu
- Powiesz mi coś o Kitsune?
- Kitsune posiadają wysoką inteligencję, trwałość i magiczne moce. Słowo kitsune jest często tłumaczone jako ducha lisa. Zenko są życzliwi, niebieskie lisy związane z Inari , czasami są po prostu nazywa lisy Inari . Yako wydają się być złośliwe, a nawet szkodliwe. Nasze słabych stron jest bardzo wiele. Pierwsza słaba strona to uczucia. Są silniejsze niż u jakiejkolwiek istoty na świecie. Wszystkie. Miłość, złość, zawód, samotność, smutek, pożądanie... - Spojrzałam mu w oczy - Wszystkie. Dlatego tu jestem . Chce je opanować po śmierci brata
- Czy przypadkiem Kitsune nie są nieśmiertelne?
- Zabił go pewien wampir. Te uczucia które chcę opanować, władają mną. Na przykład samotność. Zostałam sama na świecie po jego śmierci - Nagle uświadomiłam sobie że za dużo powiedziałam - Kolejne słabe strony... Drugą jest wolność. Jest bardzo ważna dla kitsune. Nie akceptujemy być zmuszani do czegoś, czego nie chcemy i nie lubimy być związani lub uwięzieni. Takie postępowanie osłabia Kitsune. Trzecią jest obietnica. Musimy daną obietnice dotrzymać, inaczej to nas osłabia i w nielicznych przypadkach zabija. Czwartą i zarazem ostatnią jest naturalny strach i nienawiść do psowatych. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?

<Kaname?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Wpatrywałam się w sufit. Nudziło mi się, muzyka koiła nerwy, ale nie zapewniała rozrywki... Zamknęłam oczy. Może uda mi się zasnąć...? Wampiry nie potrzebowały dużo snu, ale jednak... a ja nie spałam od jakiegoś tygodnia...
Westchnęłam ciężko i czekałam na sen. 

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

Gdy weszłam do pokoju, zaraz położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Zapowiadało się dość interesująco. Całe szczęście, że romansidła nie pasują do Mai. Tak się zaczytałam, że nawet nie zauważyłam pewnego stworzenia, które zaczęło w tę i w tę spacerować po moim pokoju. Pewnie wlazło przez okno.
- Sio! Idź stąd! - krzyknęłam, lecz kot tylko wskoczył na łóżko i zaczął się do mnie łasić. Próbowałam go wywalić, ale się nie dał. W końcu wepchnęłam go za okno i zamknęłam szybę, lecz on sprytnie podniósł szybę łapą i wskoczył do pomieszczenia.
- Dobra, czego ode mnie chcesz? - zapytałam przekrzywiając głowę.

<Mai?>

Od Kaname: c.d. Misao

Nie wiedziałem jak jej do udowodnić, ale wiem, że jestem inny niż ci wszystkie wampiry. Myślałem i myślałem. Nie wiedziałem.
- Ale jak mam ci to udowodnić? Bo sam nie wiem.. -Powiedziałem. Nic nie przyszło mi do głowy. Brak mi pomysłu. Może Misao będzie wiedziała jak mam to jej udowodnić...
- Mmmmm.... - Powiedziała.. Już wiedziałem, że ma chyba już pomysł. Trochę się bałem, bo może coś głupiego wymyśli i muszę do zrobić.
- Jesteś wampirem i żywisz się ludzką lub zwierzęcą krwią.? - Spytała się mnie. Już wiedziałam co wymyśli.
- Tak. A co? - Powiedziałem.
- To przez jeden miesiąc nie pił ludzkiej ani zwierzęcej krwi.
- Ale przecież ja nie mogę.
- A niby to dlaczego? Udowodnił mi w tym zadaniu. Jak tego nie zrobisz to jesteś taki jak ci inni wampiry. I co?
- Dobra. Udowodnię ci to, że jestem inni niż ci wampiry. Od kiedy zaczynamy??
- Mmmm... Może od jutro? Albo nie od dzisiaj.. Ok?
- A nie od jutro?
- Nie. Od dzisiaj. Zmieniłeś zdanie?
- Nie. Dobra od dzisiaj. - Powiedziałem. Byłem zdruzgotany. Dzisiaj prawie nic nie jadłem ani nie piłem. Przecież wampiry nie mogą żyć bez krwi. Ale obiecuję, że udowodnię jej to, że nie jestem jak inni wampir. Przecież każdy to wie. Chyba...

< Misao dokończysz?? >

Od Kaname: c.d. Senri'ego


- Nie bronisz swojego kolegę.? - Powiedziała nauczycielka. Nie lubiłem ją. I nie miałem zamiar być dla niej bardzo dobry.
- Senri sam umie się bronić. Każdy umie się przy pani bronić. - Powiedziałem. Widać była, że się bardzo zdenerwowała., aż pękła cztery ołówki. Myślała, że jest silna.? Każdy głupi umie pęknąć ołówki.
- Co ty powiedziałeś.?? Czy ty uważasz, że ja jestem zła, wredna i głupia.?? - Powiedziała z denerwowaniem nauczycielka.
- Nie. Ja uważam, że ty jesteś bardzo zła i wredna. I jesteś głupsza od osła. Głupszego od pani nie ma na świecie. - Powiedziałem. Senri cały czas się śmiał. Trochę to było śmieszne. Tylko głupia nauczycielka nie ma poczucia humoru.
- A ty z czego się śmiejesz.? - Powiedziała do Senriego.
- Kaname powiedzieć.?? - Powiedział.
- No Kaname, może ty powiesz.. Przecież jesteś najlepszym moim uczniem. - Powiedziała. Śmiałem się jak nie wiem. Ja najlepszy uczniem. A ona najlepszą jest nauczycielką na świecie, ale na serio kłamałem i ona też na pewno.
- Śmiejemy się z pani.
- Co ja takiego zrobiłam.?
- Pani tak się denerwuje, aż picie pani wylała i to dziwnie wygląda. - Powiedział Senri. Jeszcze bardziej się śmialiśmy. I nagle wydarła się na nas.
- Wy za to zostaniecie 8 godzin w szkole.. 
<Senri?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Yuki!! - wrzasnąłem. Nic. Nie zważając na ból, wyrwałem się rozrywając ciało. Biegłem najszybciej jak mogłem. Gdy ją zobaczyłem, pochylali się nad nią dwaj łowcy, szykujący sie do zakończenia dzieła. Wycelowałem.
- Gińcie, szmaty. - warknąłem i strzeliłem. Dwóch za jednym zamachem rozsypało się w proch. Rzuciłem się do Yuki i nie zważając na nęcący zapach jej krwi, odwróciłem ją na plecy. Ledwo żyła. Była nieprzytomna, a jej serce zwalniało. Nie! Wyciągnąłem nad nią rękę. Zaczęła kapać na nią moja krew. Skupiłem się i statkami energii zacząłem ją uleczać. Skóra zasklepiała się. Serce biło coraz mocniej. Potem zabrałem się za leczenie jej rozszarpanych pleców. Długo trwało, zanim skóra się zasklepiła. Niestety, zużyłem całą energię. Oczy same mi się zamykały, ale walczyłem. Utrata krwi jeszcze bardziej mnie osłabiła, ale musiałem mieć pewność, że Yuki żyje. Nagle dziewczyna uchyliła lekko oczy.
- Zero? - szepnęła.
- Yuki... wybacz - powiedziałem tylko i upadłem na ziemię. Nie miałem już sił... Pistolet wyleciał mi z dłoni. Zamknąłem oczy. Zemdlałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Oni wszyscy byli za silni, zaczęłam uciekać gdy uwolniłam się od tych trzech, zatrzymałam się i spojrzałam na Zero, jego wściekłość na twarzy mówiła wszystko, tak się bałam ale nie mogłam zostać tylko bym pogorszyła sprawę, zaczęłam biec, w stronę lasu tam czułam się bezpiecznie i miałam przewagę znałam doskonale tereny tego lasu, biegłam, czułam jak moje łapy ranią się o wystające korzenie ale musiałam biec. Ktoś za mną biegł był to łowca, był sam ale poruszał się bardzo szybko, był coraz bliżej co ja miałam zrobić? Wspięłam się kilkoma susami na czubek jednego z drzew. Było wysoko ale bezpiecznie. Tak mi się jednak tylko wydawało, po chwili usłyszałam jak wampir się zatrzymał i węszył, spojrzał w górę:
 - Mam cię! - krzyknął i z łatwością zaczął się wspinać, był na drugim drzewie na tej samej wysokości, patrzał na mnie, jego oczy były czerwone, różniły się znacznie od oczu Zero gdy był głodny. Skoczył, w tym samym momencie odbiłam się od gałęzi i zderzylismy się, chciał mnie ugryść ale zabrakło mu kilka centymetrów, złapałam go z łatwością pyskiem za głowę i oderwałam ją, jego siła którą we mnie wparował rzuciła mnie o drzewo, uderzyłam tyłem w mosiężny konar i straciłam przytomność, zaczełam spadać. Zmieniłam się po drodze w człowieka, po drodze chaczyłam o gałęzie które niemiłosiernie rozcinały mi skórę, spadłam z łomotem na ziemię, odzyskałam na chwilę świadomość, spojrzałam w bok, bezwładne ciało tamtego wampira leżało w oddali, czułam się jakby ktoś mnie rozrywał, znów straciłam przytomność, w ostatniej chwili świadomości pomyślałam o Zero "Nie umieraj".

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Zostawcie ją! - krzyknąłem do łowców. Zaczęli się wyłaniać z krzaków. Szykowałem się do ataku. Nagle wszystko stanęło. Yuki. Walczyłem z uczuciem znieruchomienia. o chwili wszystko ruszyło, a Yuki stała niedaleko mnie pod postacią wilka.
- Uciekaj stąd! - krzyknąłem do niej. - Już! - i nie patrząc, czy to zrobiła, rzuciłem się do ataku.
- Shinu!* - krzyknąłem na jednego z nich, który miał magiczny miecz, Tylko taki metal mógł zabić wampira. Jednym słowem zabiłem go, lecz moja energia zaczęła spadać. Nekromancja jest wyczerpująca. Jednak nie przestawałem. Nagle usłyszałem warknięcie Yuki. Obejrzałem się. Trzech z Łowców nacierało na nią. Błyskawicznie osłoniłem ją przed ciosem.


- Zostawcie ją w spokoju! - warknąłem. Nie przestawali. Nie dali mi wyboru. Wyciągnąłem Bloody Rose**.  Wycelowałem w najbliższego łowcę i strzeliłem. Błysnął niebieski pentagram, a Łowca rozsypał się w proch. Poczułem strzały. Siła uderzenia odpychała mnie do tyłu, jednak nie przestawałem strzelać. Rzuciłem się na jednego i ugryzłem. Zyskałem cenną energię i o jednego przeciwnika mniej. Jednak wciąż zostało ich około dziesięciu. Podniosłem jednego i cisnąłem z całej siły w dwóch kolejnych. Trzask łamanych kości rozległ się po lesie. 
I kolejne strzały. Tym razem były to strzały z magicznego metalu. Przybili mnie do ściany budynku. 
- No hantā subete shinu kamo shirenai!*** - krzyknąłem i Łowcy rozsypali się w proch. Dyszałem ciężko. Ledwo trzymałem się na nogach. Jeszcze te strzały...


- Yuki - szepnąłem i zacząłem się rozglądać. - Yuki?!

<Yuki?>

*Shinu - jap. Zgiń
**Bloody Rose - magiczny pistolet na łańcuchu, który nie może zabić niewinnego człowieka. Potrafi jednak zabić każde magiczne stworzenie, w tym wampiry...
***No hantā subete shinu kamo shirenai! - jap. Niech wszyscy Łowcy zginą!

Od Yuki: c.d. Zero

Położyłam się pod kołdrą i próbowałam zasnąć, ale jak miałam zasnąć w takiej chwili?! Co jeśli oni zrobią coś Zero? Nie mogą! Przecież on jest silny, na pewno sobie z nimi poradzi ale co jeśli nie? Przecież może ich być ogromnie dużo! Opanuj się Yuki, powtarzałam sobie, opanuj się. Leżałam tak płytko oddychając, bałam się że w każdej chwili ktoś tu wejdzie i coś mi zrobi, musiałam się opanować, zaczęłam lewitować nad łóżkiem, to zawsze mi pomagało, odprężyłam się ale nagle usłyszałam wzburzony głos Zero:
 - Zostawcie ją!  - krzyczał do kogoś, czyli już tu byli! Otworzyłam okno na wszelki wypadek zamieniłam się w wlikołaka, byłam wtedy silniejsza, użyłam eteretyki, świat na chwilę zamarł, byłam tylko ja, wyszłam i spojrzałam lekko się wychylając na dach, Zero stał tam a wokół niego kilka osób, jakie mieli zamiary? Nie wiem ale na pewno nie dobre, ktoś napierał na moją moc, nie mogłam dłużej wytrzymać. Odłączyłam ją, wszyscy zaczeli się poruszać, co będzie dalej?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Błyskawicznie zaniosłem gitarę do pokoju i pobiegłem na dach, by obserwować okolicę. Kucnąłem, by mnie nie zauważyli.



Nagle poczułem wibrację telefonu. Sms... Yuki! Zeskoczyłem na dół i rozejrzałem się dookoła obnażając kły. Niech zostawią ją w spokoju! Cisza. Skoczyłem w górę i złapałem się framugi pokoju dziewczyny. Szyba była wybita, a wszędzie dookoła leżało mnóstwo szkła. Wszedłem szybko do pokoju.
- Yuki, jesteś cała? - spytałem rozglądając się dookoła.
- T-tak. Tylko się wystraszyłam. Patrz. - powiedziała i podała mi kamień z liścikiem. Warknąłem. Namierzyli nas. Osiągnęli swój cel. Teraz zabiją mnie... i Yuki. Moje oczy i tatuaż zaświeciły na czerwono. Byłem wściekły. Spojrzałem na dziewczynę. Przyglądała mi się w milczeniu. Machnięciem ręki sprawiłem, że całe szkło znikło. Szyba znów była cała. Jednak nie uspokoiłem się.
- Odpocznij. Będę cię pilnować. - powiedziałem i wyskoczyłem za okno lądując na drzewie. Nie pozwolę jej tknąć.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Ale dlaczego? Dlaczego na ciebie polują? - ale już go nie było - Zero..? - weszłam do środka, zamknęłam okno i usiadłam na łóżku. "Łowcy?", kto to może być? Nie podobało mi się to, ale Zero na pewno wiedział co robi. Położyłam się i myślałam, nagle zgasło światło, przestraszyłam się, przecież nie było burzy ani wiatru.. Coś uderzyło w okno, jakiś świst i znów uderzenie, skuliłam się na łóżku czekając, co się dzieje. Światło się zapaliło, odetchnęłam z ulgą ale na krótko, po chwili znów zgasło i znów ten przerażający świst. I trzask, szyba pękła a do środka wleciał jakiś kamień obwinięty kartką a na niej napis: "Koniec" . Przeraziłam się, wyciągnęłam telefon i napisałam do Zero smsa:

"Boję się, coś się dzieje"

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zamknąłem oczy i westchnąłem ciężko.
- Nawet nie wiesz, jak ja znam to uczucie - mruknąłem cicho.
- Więc powiedz, czemu chcesz odejść?
- Nie mogę ci powiedzieć. To cię narazi na niebezpieczeństwo. Całą szkołę narazi na niebezpieczeństwo.
- Zero... - zaczęła, ale nie pozwoliłem jej dokończyć. Cały czas pamiętałem ich przerażające twarze.






Pamiętałem, co się z nimi wiązało...
Wyglądają jak ludzie, lecz kiedy odkryją swoją prawdziwą twarz, żaden wampir się nie ukryje.
Otworzyłem oczy.
- Polują na mnie - powiedziałem w końcu.
- Co? Kto?! - spytała.
- Łowcy... Na razie są na zwiadzie, ale to nie potrwa długo. Kiedy znajdą na mnie haka, a znajda na pewno, zabiją mnie. A nie chciałbym, byś była tego świadkiem - powiedziałem.
- Ale... dlaczego?! - krzyknęła.
- Bo jestem potworem. Dlatego - powiedziałem cicho. Usłyszałem szelest. Gwałtownie się odwróciłem. Są na terenie szkoły. Blisko...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Spojrzałam na niego:
 - Dlaczego musisz odejść?
 - Nie mogę ci powiedzieć, nie teraz - wyszłam wzięłam gitarę i zagrałam:

Każdy oddech twój...
Każdy ciała ruch...
Każdy serca chłód...
Każdy krok twych stóp...

Ciągle widzę cię

Każdy jeden dzień...
Każde słowo twe... 
Każdą twoją grę...
Każdą noc jak sen... 

Ciągle widzę cię

Nie czujesz, że 
jesteś mój więc 
serce pęka mi 
z każdym krokiem twym 

Każdy ciała gest ...
Każde twoje "nie" ...
Każdy pusty śmiech ...
Każde kłamstwo też ...

Ciągle widzę cię 


Przestałam grać:
 - Wiesz jakie to cholerne uczucie, że wiesz że nie możesz ale chcesz? Powiedz dlaczego?

<Zero?>

Od Shaniro

Do Eris zapisałam się dwa dni temu pod sam wieczór. Wczoraj był mój pierwszy dzień w Akademii Eris. Zdążyłem chwilkę spóźnić się na pierwszą lekcję. I praktycznie cały czas coś szkicowałem, ale nie zdążyłem skończyć szkicu, bo co jakiś czas nauczyciel spoglądał na to, co robię i wtedy szybko chowałem kartkę pod ławkę. A co rysowałem? Las oczywiście. Jedne sprawy słyszałem, drugich nie. Czyli tak jak zwykle. Ale z poprzednich szkół wywalili mnie z zupełnie innych spraw.
Dzisiaj przyszedłem na lekcję punktualnie. Weszliśmy do klasy jak zwykle w akademiach. W klasie, do której należałem były oprócz mnie same dziewczyny. Dzień podobny jak wczoraj. Kończyłem szkic, kiedy nauczyciel nie patrzy i jedno usłyszałem… i drugiego nie. Klasyka w moim przypadku. Była akurat Historia Magii. Lekcja, która najmniej przypadła mi do gustu. Chociaż w sumie żądnych nie lubię.

Dzisiaj…


Przez 50% lekcji rysuję. Po pewnym czasie nauczyciel zauważył, ze nie skupiam się na lekcji. Zdążyłem schować kartkę pod ławkę, ale widział, że się nie skupiam.
-Shaniro. – powiedział nerwowo nauczyciel; spojrzałem na niego – Powtórzysz to, co przed chwilą mówiłem?
-Yyyyyyy. – nie wiedziałem o czym on wtedy gadał. Próbowałem coś wymyślić, ale akurat całkowicie nic nie słuchałem.
-O czarnej mag… - szepnęła cicho czerwono włosa dziewczyna za mną.
-Yuki – zwrócił się do dziewczyny – Nazywasz się Shaniro? Nie.
-Trudno. – kontynuował nauczyciel. – Wróćmy do lekcji.
Nauczyciel nadal coś tam gadał a ja, że skończyłem szkic zacząłem słuchać co on tam ględzi. Masakrycznie przynudzał.


C.D.N.

Od Yuki cd.o Shiki`ego

- To nie tak że nie mam, po prostu go nielubię, nie chcę go używać
- Nie chcesz?
- Tak, wybacz ale nie lubię o tym mówic, to ma związek z przeszłością mojej rodziny
 - Okej jak chcesz, nie musimy o tym gadać - uśmiechnął się
 - Dzięki i przepraszam. No to może opowiesz mi co lubisz robić? Masz jakieś szczególne zainteresowania? - zapytałam.


<<Shiki? Nic się nie stało :p>>

*Tak na serio to zapomniałam napisać nazwiska XD

Od Zero: c.d. Yuki

Milczałem. Czułem jej smutek. Westchnąłem cicho. Zacząłem grać. Próbowałem jej wszystko wytłumaczyć...

W głębi, byłam w głębi
Pod tą skórą
Czekając, by znów usłyszeć swe imię

Tak mi przykro
Nic mnie nie zatrzyma
Wciąż cię uwielbiam
Lecz słyszę ich wołanie
I nic nie mnie zatrzyma

W głębi
(Czy naprawdę mnie chcecie?)
Coraz głębiej
(Czy naprawdę mnie chcecie?)
Usłyszę twój głos
(Czy naprawdę mnie chcecie?)
Jednak już go nie zrozumiem
(Ale naprawdę to nie ja)

Tak mi przykro
Nic mnie nie zatrzyma
Wciąż cię uwielbiam
Lecz słyszę ich wołanie

Patrzyłem na niebo
Kiedy dowiedziałem się, że będę płynąć do domu
Nie potrafię zdradzić swego gatunku
Oni są tutaj
Nadszedł mój czas

Tak mi przykro
Nic mnie nie zatrzyma
(Czy naprawdę mnie chcecie?)
Wciąż cię uwielbiam
Lecz słyszę ich wołanie (wołanie)
I nic nie mnie zatrzyma 


Czułem cały czas na sobie wzrok Łowców... Jeszcze teraz nie jestem gotowy, by umrzeć... ona mi to uświadomiła.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Leżałam na łóżku, nagle usłyszałam melodie i słowa, to była piosenka, grał ją Zero, piosenka była śliczna i smutna, podeszłam do okna, siedział na gałęzi grał, otworzyłam je i usiadłam na parapecie, słuchałam w ciszy piosenki, była naprawdę piękna, po policzku spłynęła mi łza. Siedzieliśmy tak w milczeniu pogrążeni smutną melodią piosenki, wszystko się tak pokomplikowało, dlaczego mu to powiedziałam? Nagle dźwięk gitary ucichł, spojrzałam na niego, a on patrzył się na mnie:
 - Zero... ja przepraszam, po prostu nie mogłam tego dłużej ukrywać, ale to nic ni znaczy... - co ja mówiłam, przecież to dużo znaczyło? - Po prostu zapomnij - odwróciłam twarz i ukryłam ją w dłoniach.

<Zero?>

Od Misao: c.d. Kaname

Przewróciłam oczami.
- Raczej nikt nie lubi kogoś kto tępi jego rasę od tysięcy lat - Już chciałam otwierać drzwi gdy znów mnie zatrzymał. To już się robiło denerwujące
- Nie wszystkie wampiry są takie
- Wskaż mi chociaż jednego - Warknęłam. Wyczułam jego delikatne wahanie ale jednak się odezwał
- Na przykład ja - Wskazał na siebie. ''Odważny jak na kogoś w obecności starszego od siebie ducha lisa''
- Udowodnij - Zbierał się we mnie gniew. Odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Trochę się zdziwił gdy zobaczył że nie są różowawe tylko krwisto czerwone. Po chwili się uspokoiłam i znów były różowe.
- Już się nie śpieszysz na lekcję? - Zażartował
- Co to za szkoła bez wagarów? - Oparłam się o drzwi. Przewrócił oczami - No więc udowodnisz mi że nie jesteś taki jak te wszystkie wampiry czy mam tak stać?
- Ale niby dlaczego was gnębiły?
- No nie wiem, nie wytłumaczył mi tego żaden wampir którego spotkałam. Wiem natomiast od mojej dalekiej kuzynki że wampiry zabijały kitsune związku z.. - Chwilę się zastanowiłam. Jednak wypaliłam prosto z mostu, nie zabawiając się w żadne gierki - Krwią

< Kaname dokończysz? >

Od Shiki'ego: c.d. Kaname

Nie wiedziałem co powiedzieć. Z natury jestem bardzo szczery, ale nie zdradzę nowo poznanego kolegę. Co mam zrobić? Szybko musiałem coś wymyślić.
- To powiesz mi, czy nie? - upierała się pani nauczycielka.
- Przepraszam, ale nie mogę tego pani powiedzieć. Nie zdradzę kolegi...
- Szlacheckie masz zachowanie.
- Dziękuję - wtrąciłem się do wypowiedzi nauczycielki.
- Proszę, nie przerywaj mi! - krzyknęła na głos.
- Dobrze.
- Sza! - powiedziała i odwróciła wzrok na Kaname. - Ale skoro tak bronisz kolegi... to dlaczego nie zostaniesz z nim razem?
- Ja?! - cały czas się buntowałem.
- A kto?
- Ale ja nie mogę!
- A to niby dlaczego?! - Nauczycielka coraz bardziej traciła cierpliwość.
- Bo nie! Tak, nie może tego pani zrozumieć?! - Czy to przez to, że zacząłem rozmawiać z Kaname stałem się taki buntowniczy?
- Senri Shiki! - podniosła głos.
- Wolę Shiki!
- I znów się wtrąciłeś w moje słowo!
- Przepraszam.
- A więc Shiki i Kaname zostają po lekcjach przez 4 godziny!
- Dlaczego?! Niby co ja takiego zrobiłem? - znów moje buntownicze instynkty się włączyły.
- Wszystko zrobiłeś, nie rozumiesz?
- No jakoś nie... Mam sesję zdjęciową po lekcjach.
- Jesteś modelem? - zapytała ciekawska nauczycielka.
- Tak. To wypuści mnie pani?
- A co mnie twoje ambicje interesują?! Kaname, a ty dlaczego tak cicho siedzisz? Nie bronisz kolegi?

< Kaname ^_^ >

czwartek, 27 czerwca 2013

Od Shiki'ego: c.d. Yuki-Chi


- Przykro mi... - powiedziałem szczerze.
- Tak to bywa już w życiu... Poznajesz kogoś, twierdzisz, że jest twoim przyjacielem na zawsze... a później wyjeżdża i nigdy już go nie zobaczysz...
- Powiedzieć szczerze, co o tym myślę?
- Tak.
- Czasami są wyjątki... nie zawsze tak jest... ale jednak się tak zdarza.
- Racja.
- Jeszcze chyba nie poruszaliśmy tego tematu... dlaczego nie masz nazwiska?

< Yuki? Przepraszam, ale zapomniałam o tym opowiadaniu ;P >

Od Zero: c.d. Yuki

Otworzyłem oczy i odwróciłem się. Odbiegała.
- Yuki... - szepnąłem tylko. Nie zatrzymała się. Stałem tam w bezruchu dobre kilka minut. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. Dlaczego wszystko zawsze musi się komplikować...?  Dlaczego... Użyłem słuchu, by ją śledzić. Czułem jej myśli... lecz nie wiem, czy chciałem je czuć. Postąpiłem krok na przód i skoczyłem z dachu. Wylądowałem miękko i bezszelestnie na gałęzi na wysokości okna jej pokoju. Stąd mogłem ją obserwować, a ona mnie nie wiedziała. Usiadłem i wziąłem gitarę. Użyłem nekromancji, by stworzyć wrażenie, że dźwięk wydobywa się z każdej rzeczy w jej pokoju. I zacząłem grać:

Po prostu odeszła.
Czemu mi nie powiedziała.
I gdzie się podzieję dzisiejszej nocy?
To nie może się dziać mnie.
Czemu mi się to dzieje?
Nie powiedziała ani słowa.
Po prostu odeszła...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Dlaczego akurat teraz, w takim miejscu, o takiej porze? Nic nie rozumiał, typowy chłopak, dlaczego wszystko musiał tak utrudniać? W końcu, spojrzałam na niego i powiedziałam:
 - Czy ty naprawdę niczego nie rozumiesz? - zapytałam drżącym od zimna, chyba, głosem - Naprawdę nic?
Wiesz o co mi chodzi? Chodzi mi o to że mi się podobasz, od dłuższego czasu, myślałam, że ty też tak myślisz, ale chyba się myliłam. Przepraszam, wiem że nie powinnam tego mówić, ale nie mogę z tym walczyć..  - Odwróciłam się i odbiegłam.

<Zero?>

Od Shiki'ego: c.d. Melanie


- Melanie, proszę... - zacząłem. - Ja... przepraszam, jeśli to cię w jakimś stopniu uraziło...
- Po prostu zostaw mnie w spokoju, ok?! - krzyknęła.
- Co masz do swojego charakteru?
- Wszystko!
- Wytłumaczysz mi?
- Nie.
Przewróciłem oczami szukając jakiegoś pretekstu, ale nic nie mogłem wymyślić. Tym razem mnie zamurowało. Nic nie mogłem więcej powiedzieć.
- Gdybym mógł ci jakoś pomóc... - powiedziałem do siebie, byłem pewny, że nie usłyszy, co powiedziałem. - Melanie, a może jednak powiesz mi... dlaczego nie lubisz swojego charakteru?

< Melanie? >

Od Zero: c.d. Yuki

- Nie. - powiedziałem odpowiadając na jej nieme pytanie. Spojrzała na mnie zdziwiona. Zignorowałem to.
- Mam pewną... słabość do nieba. - wyznałem. Milczała. Prawdę mówiąc, podobało mi się to milczenie. Zamknąłem oczy napawając się ciszą. W Po chwili jednak wyczułem zniecierpliwiona pytanie w myślach Yuki. Westchnąłem zrezygnowany. Nie otwierając oczy powiedziałem:
- Chciałbym wiedzieć, o co ci w końcu chodzi... - powiedziałem cicho po chwili. Podpowiedziało mi milczenie. Myśli krążyły jej szybko po głowie, ale nie chciałem ich czytać. Chciałem, by sama mi w końcu odpowiedziała.

<Yuki?> 

Od Yuki: c.d. Zero

Wróciłam do pokoju, poszłam do łazienki, ogarnęłam się trochę, zjadłam i poszłam do pokoju przejrzeć lekcje, na moim łóżku była jakaś kartka, czytał: Dach to od Zero, poznałam jego charakter pisma, o co mu mogło chodzić z tym dachem. Ale ja głupia, pewnie miałam wyjść na dach. Zarzuciłam kurtkę i wyszłam przez balkon na górę dachu był dosyć stromy ale cóż, weszłam, w oddali zobaczyłam Zero. Stał na krawędzi i gapił się w niebo, miał gitarę, szkoda że nie miał skrzypiec "Skrzypiec na dachu" zaśmiałam się. Podeszłam, miałam się nie odzywać, więc się nie odzywałam a już chciałam go spytać " Nie mogliśmy się spotkać na ziemi?!" Odwrócił się i spojrzał na mnie.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Grałem jeszcze kilka znanych mi, fajnych piosenek. Nagle usłyszałem szelest. Zamarłem i wyostrzyłem wszystkie zmysły. Kiedy byłem pewny, że intruz odszedł, podszedłem do drzwi. Karteczka. Podniosłem ją i przeczytałem. To od Yuki. Zmarszczyłem czoło. Już kompletnie namieszała. Raz mówi jedno, potem zmienia zdanie, potem znowu i tak w kółko. Westchnąłem i położyłem karteczkę na łóżku. Wziąłem karteczkę i napisałem tylko jedno słowo:

Dach

Z wampirzą prędkością wrzuciłem karteczkę przez otwarte okno do jej pokoju i poszedłem na dach. Na moich plecach wisiała gitara. Bo muzyka czasem wyraża więcej niż słowa. Stałem na samej krawędzi i patrywałem się w księżyc. Czekałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Siedziałam tak w milczeniu, myślałam o wszystkim co ostatnio sięwydarzyło, o nowej szkole, nowych znajomościach, o Zero, o tym jak mnie zaatakował, o naszych kłótniach, o tym jak chciałam się zabić i przyszła mi do głowy pewna piosenka, nie pamiętałam jej dokładnie ale powoli słowa wracały, wszystko układało się w jedną myśl, idealnie do siebie pasowały, wyjełam katrkę i długopis i napisałam list do Zero, mogłam mu to powiedzieć ale miałam się do niego nie odzywać, musz się tego trzymać, zasmiałąm się sama do siebie i zaczełam pisać:


Witaj mój Wielmożny panie, siedze i myśle, myśle i siedzei patrz co wymysliłam:

Jest tak że on nie słucha nigdy mnie
I myślami biegnie gdzieś
A ja nie mogę go dogonić
On może przespać cały dzień
Często denerwuje mnie
A ja, chyba nie obchodzę go!

Jak ogień i deszcz
Nie dobraliśmy się
Ale nie potrafię zła na Ciebie być
Jak Wenus i Mars
Jesteśmy z innych gwiazd
Ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
Proszę, nie zmieniajmy nic


Lubię tę piosenkę i strasznie mi nas przypomina. Nie zmieniajmy nic..

Yuki


Gdy wracałam do pokoju podrzuciłam pod drzwi Zero kartkę.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Dzisiaj od dawna wziąłem do ręki gitarę. Była już mocno rozstrojona. Cierpliwie i skrupulatnie stroiłem każdą z nich, aż tworzyły razem czysty akord. Przez chwilę brzdąkałem sobie po prostu, by z powrotem przyzwyczaić palce do strun i układu dłoni. Tęskniłem za delikatnym dźwiękiem gitary... za uspokajającą mocą, którą ze sobą niosła. Usiadłem na parapecie i oparłem się o framugę. Zamknąłem oczy i po chwili w głowie same pojawiły mi się słowa. Wystarczyło tylko ubrać je w melodię.

Ma forteca: niezwyciężona, lecz ty ją zniszczyć chcesz.
Nie niszcz mojego schronienia, bo zniszczysz też i mnie.
Szukasz u mnie uczuć, których nie mogę czuć,
Więc zamiary swe już porzuć... już.

Patrzę na świat jak przez mgłę
Czuję się, jak w koszmarnym śnie.
Me życie od innego zależne,
Drugie zabrane przez pierwsze. 

Mój świat i umysł skąpany jest we krwi,

A ty się dziwisz, że nie cieszę się ze swych dni?
Że nie bawię się, śmieję, gram...?
Bo swe cierpienie muszę znosić sam.

Na zawsze sam...

Na zawsze w cierpieniu...

Po prostu sam...

<Yuki?> 

Od Yuki: c.d. Zero

Nadszedł wieczór, usiadłam na łóżku wzięłam gitarę, w końcu ją nastroiłam i zaczęłam grać moją piosenkę którą sama skomponowałam:

Zgubiłam się w otchłani, na pustyni Twej,
Szukam twego drogowskazu - łudzę się
Bięgnę po piasku nadziei, który nie kończy się
Lecz gdzie droga na nim która wskaże cię?

Wiem że mnie nie szukasz, ale to ja szukam cię.
Czekam na twe znaki, ale ty masz mnie gdzieś...


I tu słowa się kończą, brak jakiejkolwiek weny aby dokończyć tą piosenkę. Godziny mijały, zapadła noc zasnełam. Następnego dnia  obudziłam się lekko spóźniona, szybko się ubrałam i popędziłam na lekcje. Dziś większość lekcji była ciekawa więc mineły dość szybko, zerwałam się z ostatniej lekci i wolnym krokiem ruszyłam w stronę wilkiego lasu, chciałam trochę posiedzieć w ciszy i samotnośći.

<Zero?>

Od Kaname: c.d. Senri

Zaczęła się lekcja. Weszliśmy. Wszyscy na nas się patrzyli. Usiadłem na swoim miejscu, a Senri na swoim. Całą lekcje rozmawialiśmy. Nauczycielka nic nie zauważyła, tylko gadała o jakimś człowieku i rysowała na tablicy rysunek. Jak się lekcja skończyła pani zawołała nas.
- Kaname i Senri zostają... - Powiedziała nauczycielka. Nie lubiłem tej nauczycielki. Zawsze jest dla mnie bardzo zła i wredna. Koło ludzi jest taka miła a jak nikogo nie ma to pokazuje jaka jest naprawdę.
- Dlaczego??- Powiedziałem razem z Senrim.
- Zauważyłam, że na całą lekcje rozmawialiście. O czym? - Powiedziała nauczycielka.
- Na pewno pani nie chce wiedzieć... - Powiedział Senri.
- A to dlaczego? - Powiedziała. Jakbym powiedział o czym rozmawialiśmy to na pewno zamknie nas pani w klasie. To mi nic nie robi. Prawie codziennie siedzę w klasie za złe zachowanie za gadanie i inne jeszcze, ale na pewno Senri ma plany.
- Bo to są chłopięce sprawy.- Powiedziałem.
- No to powiedź. Jesteś taki mądry w rozmawianiu na lekcjach to możesz powiedzieć.
- Na prawdę droga pani, nie chce wiedzieć o czym rozmawialiśmy. - Powiedziałem. Ode mnie nic się nie dowie.
- Senri powiedź mi o czym rozmawialiśmy bo od Kanamego się nie dowiem. I Kaname dzisiaj siedzisz dwie godziny w klasie.?
- Dlaczego?
- Bo rozmawiasz na lekcjach.. To powiesz mi Senri? - Powiedziała nauczycielka. Kara mi nic nie robi. Tyko, żeby Senri nic nie powiedział. To będzie nauczycielka na nas dwoje bardzo zła...

< Senri dokończysz?? >




Od Kaname: c.d. Misao

Jak powiedziała zaprowadziłem ją do sali Astronomii. Była całkiem miła. Tylko mi trochę nie ufała. Było po niej widać. Może ukrywała do w sobie, ale ja zauważyłem.
- Nie lubisz wampirów, prawda..? - Powiedziałem do niej.
- Tak. Skąd to wiesz.?? - Odpowiedziała na moje pytanie.
- Widać po tobie. Może ukrywasz to w sobie, ale ja zauważyłem.
- Aha. To tutaj.?
- Jeszcze nie. Troszeczkę dalej. - Powiedziałem. Nie wiedziałem dlaczego nie lubi wampirów. Na wszystkie wampiry są złe. Dobra często wampiry są okrutne, złe i nieuczciwe, ale ja taki nie jestem. Muszę jakoś jej to powiedzieć. Na razie jej nie powiem. I tak na pewno nie lubi mnie bo jestem wampirem. Więc zaprowadziłem jej do tej sali.
- To tutaj..
- Bardzo dziękuję...
- Mam pytanie..?
- Ale trochę szybko, bo lekcja się zaczyna.
- Ok. Dlaczego nie lubisz wampirów.??

< Misao dokończysz.. Sorki, że tak późno, ale nie zauważyłem tego opowiadanie... >

Od Zero: c.d. Yuki

Prychnąłem wywracając oczami. To,  że nie jestem jakiś głupkowato zabawny i stuknięty, nie znaczy, że mam siedzieć w miejscu. Po prostu nie lubię takich zabaw... to bezcelowe i nudne. Spokojnie wróciłem do siebie i zbudzony położyłem się na łóżku. Przymknąłem oczy i westchnąłem cicho.
Jak chce niech się obraża... ale nie miałem zamiaru się z nią wydurniać.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Nie no tylko nie to, już myślałam że go rozbawiłam, ale nie wielki pan Zero musi się obrażać i iść do domu, szedł wolno więc łatwo go dogoniłam
 - Jesteś nudny jak stary zgred.
 - Co?
 - Jesteś nudny chciałam żebyś się zabawiła ale ty nie Wielki Pan Zero idzie sobie do domu, a teraz panna Yuki obraża się na niego jak dziecko i idzie w milczeniu do swojego pokoju, nie odzywam się do ciebie! Wielki Panie Zero pozwoli pan że pana opuszczę gdyż nie mogę przebywać w tej chwili w pańskim towarzystwie  gdy zdecyduje wielmożny pan że chce się pan trochę "rozerwać" albo zabawić proszę dać mi znać, ale nie wiem czy w pańskim przypadku to jest możliwe. Żegnam, foch forever.! - I znów zamieniłam się w wilka pobiegłam do swojego pokoju i zajęłam się sobą.

<Zero?XD>

Od Zero: c.d. Yuki

Kiedy odbiegła, westchnąłem zrezygnowany. Nie chciało moi się już w to bawić. Nie należę do zabawowych ludzi... czy raczej wampirów...
Znudziło mnie to. Zacząłem powoli, zamyślony wracać w stronę dziedzińca.



Nie chce mi się już w to bawić - wysłałem jej znudzoną myśl. Czułem jej myśli, chciała się bawić. Jak szczeniaczek... Westchnąłem znów i poszedłem przed siebie.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Siedziałam tak, łapa jeszcze trochę bolała, gdzie on się podział, wiedziałam że siedzi gdzieś na drzewie i się ze mnie śmieje "Złamałam sobie kość" skierowałam swoje myśli w stronę Zero, natychmiast zeskoczył i podszedł do mnie wolnym krokiem skoczyłam na niego i przewróciłam go na łopatki po czym wstałam i zaczęłam biec:
 - "Żartowałam, jeszcze się nie zabiłam" - zaśmiałam się - "Tak mnie niańczysz" - pobiegłam dalej.

<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Kiedy Rozalia wyszła, zamknęłam drzwi na kluczyk i położyłam się na łóżku. Westchnęłam cicho i włączyłam wieżę w kącie. Utonęłam w głębokich dźwiękach basu i perkusji, oraz głosie wokalisty...


I can't escape this hell
So many times i've tried
But i'm still caged inside
Somebody get me through this nightmare
I can't control myself

So what if you can see the darkest side of me?
No one will ever change this animal I have become
Help me believe it's not the real me
Somebody help me tame this animal
(This animal, this animal)

I can't escape myself
(I can't escape myself)
So many times i've lied
(So many times i've lied)
But there's still rage inside
Somebody get me through this nightmare
I can't control myself


<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

- Cudownie - powiedziałam i sięgnęłam do góry, po książki. Okładka była dość interesująca. Pierwsze moje wrażenie zawsze było skierowane na okładkę xD , co nie znaczy, że książkę z szaro-burą okładką od razu odrzucam..
- Mogę dwie? - zapytałam Mai.
- Weź - odpowiedziała. Hm. Jak miło.
- To ja już lecę, dzięx - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam książkę na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Gdy nagle... BUCH! Walnęłam się czołem o kolumnę.
- Aauuuaa! - wrzasnęłam i wywaliłam się na tyłek. Jezu. Ale ze mnie sierota. Podniosłam się z nadzieją, że nikt tego nie widział i szybkim krokiem, z książkami pod pachą skierowałam się do pokoju.

<Mai?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zaśmiałem się cicho. Yuki pod postacią wilka machała łapą próbując znieść ból.
- Nie trzeba było mnie atakować. -"Nie trzeba było siedzieć na kamieniu" Mówiła jej mina. Uśmiechnąłem się drapieżnie i wręcz rozpłynąłem się w powietrzu. Widziałem jak Yuki się rozgląda i próbuje wywąchać mój zapach. Ale nici...
Leżałem sobie na gałęzi na drzewie i patrzyłem się w niebo. Czekałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - No kurde, biegnie czy nie? - usiadłąm na chwile na drzewie, zaczeło mi się nudzić - Ty to jednak jestes nudny!!! - zawołałam
 - Tak ci się wydaje??!!
 - Nie wydaje, ja to wiem!! Mówisz że rany szybko ci się goją?!
 - No  a co?!
 - Nic tak się pytam !! - biegłam już z powrotem zamieniłam się w wilka szybciej się wtedy poruszałam zobaczyłam jag Zero siedzi tyłem na kamieniu skoczyłam na niego ale w ostatniej chwili zrobił unik i trafiłam na drugi kamień, uderzyłam się w tylną łapę. Kur*a! Krzyknełam w myslach, że też musiał się odsunąć, głupi wampir, zaśmiałam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Odezwał sieę pudel salonowy - mruknąłem, ale tak, by mnie usłyszała.
- Pudel?! - usłyszałem ją. Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem na kamieniu. Nie miałem ochoty się ganiać. Poza tym, wiedziałem, że prędzej, czy później wróci. W tym czasie narysowałem okół siebie patykiem koło. Wymyśliłem fajny plan. Tylko czekać na jego realizację...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - To akurat fakt, jesteś często irytujący - siedzieliśmy chwile w ciszy na kamieniach, wpadłam na genialny pomysł, był dziecinny i trochę głupi ale w końcu byłam mistrzem takich pomysłów, pewnie Zero się nie spodoba ale to nic chcę zobaczyć jego minę, w jednej chwili bez słowa popchnęłam go, spadł z kamienia a ja zaczęłam uciekać, musiałam mieć jakąś choćby drobną przewagę żeby mnie od razu nie złapał, wiedziałam że i tak da radę, w końcu strasznie szybko biegał z łatwością mnie dogoni ale ja za to umiałam zwinnie się wspinać po drzewach - Łap mnie!! - nie chciałam krzyczeć "gonisz!" bo to by było zbyt dziecinne
 - Nie bawię się w takie głupie zabawy!!!
 - Jesteś jak dorosły!! Boisz się że mnie nie dogonisz!!! - droczyłam się z nim, i tak byłam przegrana, mógł mnie dogonić w każdej chwili, ale czekałam aż się wkońcu wyluzuje i trochę zabawi - Jesteś słby!!! Taki strzaszny z ciebie wampir?!!! - śmiałąm się z siebie a jednoczesnie próbowałam jak najdalej uciec.

<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Zerknęłam na nią. Szybko przewertowałam wzrokiem wszystkie książki. Mój wzrok zatrzymał się na biblioteczce.
- Do gustu powinny przypaść ci dwie najwyższe półki na biblioteczce - powiedziałam po krótkiej chwili. Widziałam, jak jej się oczy świecą. Lubi książki. Chyba zaczynam ją bardziej lubić... a raczej coraz bardziej tolerować, w moim przypadku.
- Łał... skąd ty masz tyle książek?  - spytała.
- Było się tu i tam - odparłam tajemniczo. Odłożyłam szkicownik na bok. W głowie mi szumiało po ostatnim ataku, a rysowanie bez całkowitego zatracenia i skupienia, to już nie to.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

Pik pik! Komórka. Sms od Mai. Odpisała! Czad. Założyłam trampki, zamknęłam pokój i dziarskim krokiem ruszyłam do Mai. Przed drzwiami zapukałam. Kto mądry by pukał? No, ale ja jestem dobrze wychowana! Tsa. Przynajmniej w niektórych kwestiach...
- Cześć. Ja do tych książek - powiedziałam niepewnie. Za niedługo "niepewność" to będzie moje drugie imię, jeśli dalej tak pójdzie. Nie. Będzie szło.
- Mhm. Tu masz wszystkie - zatoczyła ręką półokrąg i wzięła się do dalszego rysowania. Z otwartą buzią patrzyłam na ten zbiór. Mój w porównaniu do tego, nie był już taki imponujący. Przeglądałam książki. Niektóre miały bardzo dziwne tytuły, a w środku pisało po inny języku.
- A więc, co polecasz? - zapytałam ze świecącymi oczami.

<Mai?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Czytam - powiedziałem, bo trochę ją zirytować. Udało się.
- Iiiiiiiiii...? - ciągnęła. Wzruszyłem ramionami.
- Gram na gitarze.
- Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...?
- Piszę - powiedziałem. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana, a ja uśmiechnąłem się lekko do siebie.
- A coś jeszcze? - spytała.
- Wkurzam ludzi - powiedziałem z diabelskim uśmiechem i przeszedłem obok niej.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Niech ci będzie - odpowiedziałam, ale wiedziałam że coś kręci, no cóż miał mówić prawdę, olałam to nie chciałam sobie psuć humoru - No więc Zero co lubisz robić?
 - Nic.. - mruknął
 - Przestań być takim wątłym i nudnym człowiekiem rozchmurz się trochę zrób to chociaż jak jesteś ze mną, proszę - zrobił wielki sztuczny uśmiech - No dzięki...
 - Lubię czytać, ale tutaj nie ma co czytać więc nic innego nam nie zostało jak tylko siedzieć.
 - Lubisz też słuchać muzyki no nie?
 - No trochę...
 - No weź człowieku, na pewno coś lubisz robić jak jestes sam to co robisz, nie mów że cały czas siedzisz?

<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Próbowałam się powstrzymać przed jękiem, ale średnio mi to wychodziło. Nagle usłyszałam sygnał sms'a. Rozalia. Przeczytałam szybko wiadomość i ciągle przyćmiona spojrzałam na swoją wielką kolekcję książek. Te nie mieściły się w biblioteczce, więc poustawiane były na komodzie, stoliku nocnym, toaletce... i w paru sporych wieżach na podłodze. Średnio mi to odpowiadało, bo wtedy szybciej się niszczą, ale nie miałam wielkiego wyboru. Westchnęłam masując skroń. Odpisałam:

Lepiej tu przyjdź. Mam dość spory wybór.

Rzuciłam telefon na łózko i kluczem otworzyłam zwykle zamknięte od środka drzwi.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

Po przekroczeniu mego pokoju, od razu walnęłam się na łóżko. Taaak. Pasowało by rozpakować walizkę z pierdółkami. Ale później. Wyjęłam pierwszą z brzegu książkę. "Po zmroku". Wywróciłam oczami. Kolejne coś w stylu "Zmierzchu". Nie podobała mi się ta książka. Taka zbyt... romantyczna? Chyba tak. Następna książka. "Łucznictwo od A do Z". Wertowałam ją z 10 razy. Kolejna? Co my tu mamy... "Tajemnice"? Ciekawe... Nie. Ją też czytałam. Jak mogłam o tym zapomnieć? Cudna książka. Rozpakowałam całe pudło i poustawiałam książki na półkach. Potem poszła gigantyczna kolekcja figurek i plakatów. Kurde, co teraz? Wzięłam komórkę i bawiłam się nią chwilę. Niedawno zdobyłam nr Mai. Napisałam do niej:

Hej, sory ze cie nawiedzam, ale chcialam zapytac czy nie masz pozyczyc jakiejs ksiazki bo nudno jak cholera?

Nie było to zbyt eleganckie z tymi "pozyczyc", ale mój telefon nie robił polskich znaków. I strasznie mnie to wkurzało. Dałam "wyślij" i poszło. Przechadzałam się w tę i w tę po pokoju. Kompletnie nie wiedziałam co robić....

<Mai?>

Od Zero: c.d. Yuki

Spojrzałem na niebo. Było lekko zachmurzona, ale w najbliższym czasie nie zapowiadało się na deszcz.
- Jak chcesz - powiedziałem. Ruszyła w kierunku jakiejś ścieżki. Po chwili poszedłem za nią. Szliśmy przez chwilę w milczeniu. Yuki zerknęła do tyłu.
- Zero, coś się stało? - spytała nagle. - Jesteś taki... ponury i zamyślony.
- Co?... Nie, niec mi nie jest - otrząsnąłem się.
- Na pewno? - drążyła.
- Tak.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Obudziłam się rano, nie chciałam myśleć o tym wszystkim co przeszło po mnie przez ostatnie dni, chciałam choć udawać że wszystko jest w porządku, chciałam po prostu przez jakiś czas być sobą, lekcje przebiegały dość wolno, jedne były ciekawe inne nie, ale jakoś dałam rade, po skończonych zajęciach wyszłam na dziedziniec, wiedziałam że Zero tam jest, on pewnie też wyczuł moją obecność, spojrzałam na niego, był zatopiony w myślach, ruszyłam wolnym krokiem w jego stronę, poznałam dzisiaj kilka osób, przecież muszę znać więcej niż tylko jedną osobę:
 - Witaj Zero - uśmiechnełam się do niego na powitanie, spojrzał na mnie dziwnie - Coś nie tak? Jak tam lekcje?
 - Nudne, jak zawsze - odpowiedział bez entuzjazmu.
 - Masz ochotę na spacer?

<Zero?>

Od Mai: c.d. Rozalii

Weszłam do swojego pokoju i otworzyłam okno. Wciągnęłam świeże powietrze deszczu. Wtedy ziemia zostaje oczyszczona z brudu, który okrywa świat. Usiadłam na parapecie i chwyciłam szkicownik. Przypomniałam sobie bajkę z dzieciństwa... o wróżkach... I po chwili narysowałam to:





Wpatrywałam się w rysunek. Nagle wróżka zatrzepotała skrzydełkami i wyszła z kartki. Była wielkości mojej dłoni. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Może chociaż ty mi pomożesz... - powiedziałam cicho. Wróżka przekrzywiła głowę. I wtedy uderzyła mnie fala bólu. Straciłam koncentrację. Istotka znikła. Westchnęłam ciężko. Długo tak nie wytrzymam...

<Rozalia?>


Od Rozalii: c.d. Mai


- Nie chodzi mi o sam deszcz. Ja deszcz lubię. Jak jest mokro, ciemno i nie ma słońca. Ciemność to mój żywioł nie? Tylko, że kiedy nie mogę normalnie wyjść do ogrodu i... poćwiczyć to mnie krew zlewa
- A ja myślałam, że sok pomidorowy - wywróciła oczami a mi tak bardzo chciało się śmiać, że myślałam, że pęknę. Ale wiedziałam, że w jej obecności to "niestosowne". Otworzyła wrota. Weszłyśmy do środka akurat w chwili, gdy lunęło z nieba
- Kocham ten zapach - powiedziała Mai i zaraz ponownie zamilkła. W ciszy, do której się już dawno przyzwyczaiłam, rozeszłyśmy się do swoich pokoi.

<Mai?>



Powitajmy serdecznie nowego ucznia, Shaniro!



Imię: Shaniro
Nazwisko: Jagara (czyt. Dżagara)
Pseudonim: Niro.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat
Rodzaj: Animag (nie mylić z wilkołakiem)
Dziewczyna: może mieć dziewczynę, może jej nie mieć. Wszystko mu jedno.
Charakter: Kiedy chce umie być miły, ale przeważnie jest arogancki, bezczelny, poważny i kłamliwy. Buntowniczy na pewno, zadziorny i sarkastyczny. Mimo, że sam często kłamie to denerwuje się, gdy ktoś inny go okłamuje. Czasem trochę szalony. Rzadko z czegoś się cieszy, ale jednak. Jest dość opanowany, ale jak ktoś zagra mu na nerwach to nie skończy się dobrze dla obu stron. Nigdy nie odpuszcza. Jest bardzo uparty. Zawsze stawia na swoim. Jak się czegoś lub kogoś uczepi to już tak zostanie. Jednak mimo wszystko jest bardzo tajemniczy. Jest realistą. Optymiści nieźle grają mu na nerwach, identycznie jak ciągle weseli. Mało co do radę go przestraszyć. Lubi podejmować nowe wyzwania. Jest także pewny siebie oraz mściwy.
Moce: przemiana w wilka, wielka siła i bieg szybszy niż u normalnych Animagów, panowanie nad ogniem.
Cecha charakterystyczna: tatuaż na ramieniu, roztrzepana fryzura i zawsze czarny ubiór.
Umiejętności: Shaniro zna prawie wszystkie sztuki walki. Umie posługiwać się wszelką bronią, jaka mu się nawinie. Poza tym nieźle gra na gitarze. Potrafi też całkiem dobrze rysować i dobrze udaje.
Historia: Rodzice oddali go do adopcji, bo był inny niż ludzie, kiedy miał zaledwie 5 lat. Sprawili mu tym wielki ból. 6 kolejnych lat spędził w zakładzie adopcyjnym. Zaadoptowała go pewna rodzina w wieku lat jedenastu. Nie potrafił się nigdy z nimi dogadać. Jego przyszywani rodzice także twierdzili, że jest dziwny, ale nie oddali go. Był dużo silniejszy i szybszy, niż jaki kolwiek człowiek. Wszystkich to niepokoiło. Nigdy nie przemienił się przy ludziach, ale często znikał w lesie i tam zachowywał się jak wilk, którym jest. Chodził do trzech normalnych szkół. Wywalili go z każdej z nich. Powodów nigdy nie zdradzi. Po jakimś roku przechadzał się po dosłownie całym Londynie i wtedy natknął się na Eris. Wtedy udając, że to akademia jak każda inna przed przybranymi rodzicami zapisał się tu.
Klasa: Klasa C
Hobby i Zainteresowania: Jego hobby są głównie sztuki walki oraz chodzenie tam gdzie zakazane. W wolnym czasie lubi się wyluzować na łonie natury i powariować w postaci wilka. Interesują go tajemnice, straszne historie i inne takie tam.
Motto: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.
Inne zdjęcia: Jako wilk
Data dołączenia: 27. 06. 2013
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 0
Data ostatniego opowiadania: -
Steruje:
Shaniro

środa, 26 czerwca 2013

Od Mai: c.d. Rozalii

- Nie kracz - powiedziałam cicho. - Czasem przez tydzień tu leje, a następnego dnia rozpływasz się z gorąca. Nawet wampiry odczuwają tą temperaturę.
- No dobra, ale mogłoby choć jeden dzień tu nie padać, nie wiem... po prostu mam już dość tego deszczu.
- Pomieszkaj tu kilka lat, a woda zacznie ci się wylewać uszami.
- Pff... - sapnęła zrezygnowana dziewczyna.

<Rozalia?>

Od Rozalii: c.d. Mai

- Bo wiesz... Pół-stworzenia nie zawsze muszą mieć takie same potrzeby jak czystej krwi - otarłam usta wierzchem dłoni.
- Ale... Na lekcji podpowiedziałaś mi, że tak - powiedziała Mai
- Bo tak jest w podręcznikach, to się uczę takich farmazonów. Ale nie musi tak być - wzruszyłam ramionami i dalej piłam swój soczek. Mai szła w ciszy obok mnie. Zaczęłam myśleć o tym, o czym nie powinnam: a mianowicie o tym, czy dowiem się wreszcie co jej dolega. Zbliżałyśmy się do bram szkoły. Może znowu pójdę do ogrodu poćwiczyć? Nie... Niebo jest ciemne i pewnie będzie znowu padać
- Nosz kurde! - wymsknęło mi się. Po drugiej stronie cisza. - Czy tu zawsze musi być taka wieczna zmarźlina?! Zawsze musi padać?!
- Zmarzlina - poprawiła mnie półgłosem Mai...

<Mai?>



Od Mai: c.d. Rozalii



Uniosłam brew jeszcze wyżej. Fajny... substytut. Dobra, nie oszukujmy siebie. Nigdy nie zamieniłabym krwi na jakiś sok pomidorowy... ale co kto lubi.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zamilkłam. Dla siebie wzięłam butelkę Coli i kilka batonów. Ale zaszalałam...
Gdy zapłaciliśmy za swoje rzeczy, wyjęłam batona i ugryzłam. Jak dawno nie jadłam słodyczy... Zerknęłam jak Rozalia pije swój sok.
- Serio to jest dla ciebie jak krew? – spytałam.
- Mhm – odparła. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Naprawdę, dziwne z ciebie stworzenie – powiedziałam z lekkim uśmiechem. – W tym dobrym sensie – sprostowałam. Nie chciałam się z niej wyśmiewać, czy coś. Po prostu stwierdziłam fakt. Nigdy jeszcze kogoś takiego nie spotkałam.  

<Rozalia?>