środa, 31 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

- Nie chowam się - powiedziałem obejmując ją od tyłu. Podskoczyła ze strachu.
- Boże, Zero! Zawału przez ciebie kiedyś dostanę - mruknęła.
- Wybacz. Musiałem wrócić po coś do pokoju, ale już jestem - mruknąłem. Puściłem ją, ale chwyciłem za rękę i pociągnąłem na kanapę. Ta usiadła obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem.
- Co puściłeś? - spytała.
- Zombieland.
- Serio? - spytała z niedowieżaniem.
- No. Mam słabość do tego filmu. - powiedziałem z szatańskim uśmieszkiem.
- A niby to czemu?
- To świetna komedia.
- Dla ciebie, czy dla mnie?
- Dla wszystkich. 

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Było pięknie, miło, romantycznie i.. ogólnie było fajnie - uśmiechnęłam się
 - No to do zobaczenia - powiedział całując mnie w policzek.
 - Nie odchodź jeszcze, dopiero 9. Możemy pooglądać film czy coś - szepnęłam.
 - Skoro chcesz - złapałam go za ręke i pociągnełam do pokoju, gdzie był telewizor, zamknełam drzwi
 - Zaraz przyjdę, idę do łazienki.
 - Okej  - mruknął i usiadł na kanapię, wrócilam dosłownie po jakichś trzech minutach, rozejrzałam się po pokoju, nie było Zero, telewizor był włączony a pilot leżał na kanapie.
 - Yyym.. Zero? - spytałam zdziwiona. - Nie chowaj się - zawołałam. - Dość już niespodzianek.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Chwyciłem nasze rzeczy i objąłem dziewczynę w pasie. Skoczyłem z wieżowca, lądując miękko na ziemi w parku, gdzie zostawiliśmy rowery.
- Wariat z ciebie - zaśmiała się Yuki. Cmoknąłem ją w policzek.
- Wiem o tym. - powiedziałem. Wrzuciłem wszystko do koszyka z tyłu roweru i wsiadłem na niego. - Ale wrócimy szybszą drogą, ok?
- Jasne - odparła ochoczo dziewczyna. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem jechać. Tym razem jechaliśmy dość wolno, napawając się wieczorem.
Do Eris dotarliśmy w niespełna godzinę później, choć jazda do miasta zajęła nam ponad dwie. Oddaliśmy rowery i poszliśmy na górę. Weszliśmy do pokoju Yuki. Uśmiechaniem się do niej lekko.
- Jak podobał się wieczór?

<Yuki?>

Nowa Para!


Od dziś Zero i Yuki są parą! Życzmy im szczęścia i wszystkiego co najlepsze w miłości!

Od Yuki c.d. Zero

 - Skoro tak twierdzisz - uśmiechnęłam się.
 - Ja to wiem - zaśmiał się.
 - No dobra niech ci będzie, kocham cię.
 - Ja ciebie też.
 - Jestem głodna - zaśmiał sie i podał mi z kosza kanapkę - A ty nie jesz?
 - Nie jestem głodny - uśmiechnął się i wstał, patrzył na rozciągające się na dole ulice i budynki, gdy skończyłam jeść wstałam i podeszłam do niego, wplotłam swoją dłoń w jego ręke, objał mnie ramieniem, staliśmy tak w milczeniu.
 - Piękny widok.
 - Tak - uśmiechnął się  - Ale niedługo będziemy musieli wracać, dochodzi 20.
 - No to trzeba się zbierać  - uśmechnełam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pocałowałem ją w policzek.
- Ja niczego nie chcę i nie potrzebuję. Tylko, byś była szczęśliwa i bezpieczna - mruknąłem jej do ucha.
- Ale... - chciała zaprotestować, ale położyłem jej pale na ustach.
- Żadnego ale. Jesteś najlepszym prezentem jaki kiedykolwiek mógłbym dostać. - powiedziałem i pocałowałem ją.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Zwariowałeś? To musiało kosztować fortunę.
 - Hmm, myślałaem że ci się spodoba.
 - Żartujesz? Jest piękna, ale nie musiałeś.
 - Wiem, że nie musiałem.
 - Najpierw kupujesz mi pistolet, teraz tą bransoletke, a ja nic dla ciebie nie mam - westchnełam.

<Zero?>

Od Misao: c.d. Kaname


Położyłam się.
- Ale się nażarłam... - Mruknęłam
- Ja też
- To co robimy? - Spytałam rozglądając się - Jest!!!
- Co? - Zdziwił się. Wskazałam na dwa stalowe pręty wysokie jak wieżowce, od których była przywiązana kula do której się wsiada. Gdy nadszedł czas kula była wystrzeliwana w górę, a potem spadała w dół. Zaśmiał się - Nie boisz się?
- Czy ty wiesz kim ja jestem? Jasne że się nie boję! - W moich oczach pojawiły się niebezpieczne błyski, i przez chwilę miały swoją naturalną barwę <czerwień>. Poszliśmy tam. Kaname kupił bilety. Po chwili już wsiadaliśmy. Kula była przezroczysta <oprócz podłogi>.
- Za pięć....cztery...trzy...-Odliczaliśmy> dwa...jeden - I wystrzeliło. Jaka to by była za zabawa jakbyśmy się nie darli? Kula się obracała w wszystkie strony. Po jakiś pięciu lotach w górę i w dół znów znaleźliśmy się na ziemi. Ledwie co stałam ponieważ kręciło mi się w głowie. Oparłam się o Kaname, przytulając się
- Co teraz? - Spytałam bardziej wtulając się w niego.
- Nie mam pojęcia
- Byliśmy już na diabelskim młynie, tutaj, na wszystkich kolejkach... Co powiesz na tunel strachów? - Spytałam się. Zgodził się więc poszliśmy do tunelu. Nie był aż taki straszny, ale cały podstęp był w tym że nigdy nie wiesz co i kiedy cię zaatakuje. Właśnie byliśmy w połowie, gdy koło wagonów <i przez nie> przelatywały lisy z kilkoma ogonami
- Serio? - Spytałam uśmiechając się. Hah, Kitsune są w tunelu strachu!

< Kaname? >

Od Zero: c.d. Yuki

Usiadłem rozprostowując nogi i wpatrując się w piękny widok. Yuki usiadła obok mnie. Słońce właśnie zachodziło, a światła zaczęły się zapalać, dzięki czemu powstał przepiękny krajobraz.


Położyłem się na plecach, splatając ręce nad głową i wzdychając cicho. Przymknąłem oczy i odprężyłem się. Nagle jednak sobie o czymś przypomniałem. Usiadłem i objąłem Yuki ramieniem.
- Mam coś dla ciebie - szepnąłem i podałem jej małą papierową torebkę. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona i wyjęła to:


<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Jest pięknie nigdy nie widziałam Londynu od tej strony - uśmiechnęłam się.
 - Jest piękny, to prawda.
 - Może gdzies usiądziemy?
 - Okej na wyskości czy gdzieś niżej?
 - Na wyskości - uśmiechnełam się i zanim zdążyłam mrugnąc oczami Zero już załapał mnie w pasie i skoczył w górę, znajdowaliśmy się na dachu jakiegoś wiezowca, był z tamtąd piękny widok. Rozłożyliśmy koc i usiedliśmy.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zjechaliśmy na dół i zaczęliśmy jeździć uliczkami Londynu. Objechaliśmy prawie całe miasto, pokazałem Yuki Pałac Buckingham, Big Ben'a, przejechaliśmy się Golden Eye, przejechaliśmy przez most nad Tamizą i zwiedzaliśmy różne zabytki. Czasem wtrącałem jakąś ciekawostkę, a Yuki wydawała się zainteresowana, co jeszcze bardziej mnie nakręcało.
W końcu, gdy zaczęło się powoli ściemniać, kupiłem nam lody i usiedliśmy na ławce w parku.
- Jak się podobała wycieczka? - spytałem.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Jak tu pięknie, wiedziałeś, że można dojechać do Londynu lasami?
 - Tak, wiesz, mam dużo wolnego czasu.
 - Nie wątpię - spojrzałam jeszcze raz na widok po czym pojechałam za Zero, nie miałąm pojęcia dokąd mnie prowadzi, ale zdałam się na niego na pewno będzie miło, uśmiechnełam się na tą myśl.
 - Daleko jeszcze? - zapytałam, uśmiechnął się.
 - Nie, jeszcze trochę - odpowiedział.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- W prawo - powiedziałem i skręciłem. Ścieżka była tu szeroka i dość równa, więc jechaliśmy obok siebie. Narzucałem dość szybkie tempo, więc po chwili zwolniłem trochę, by Yuki zbyt szybko się nnie zmęczyła. To dość długa droga.
Po jakiś piętnastu minutach jazdy dziewczyna spytała:
- Gdzie właściwie jedziemy?
- Jeszcze jakieś dwadzieścia minut jazdy. - powiedziałem.
Po tych dwudziestu minutach ukazał nam się ten widok:


Chociaż wydawało się, że cały czas jechaliśmy lasami, byliśmy teraz niemal w centrum Londynu. zatrzymałem się.
- Zabieram cię na małą wycieczkę - powiedziałem.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Może być  - uśmiechnęłam się, trochę dupa mnie już bolała od tych korzeni, ale nie dam mu tej satysfakcji.
- No to jedziemy? - prześcignęłam go trochę, uśmiechnął się i ruszył za mną, jechaliśmy tak ramię w ramię, moje łydki już nie mogły wytrzymać, ale się nie poddawałam.
 - Dobrze ci idzie - powiedział.
 - Tobie też nie najgorzej - uśmiechneałam się szyderczo, przed nami rozwidlała się droga - No to gdzie teraz?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- A gdzie chcesz jechać? - spytałem.
- Nie wiem, zaskocz mnie. - powiedziała. Zmarszczyłem lekko nos.
- Droga łatwa, czy trudna? - spytałem.
- Trudna.
- Więc w drogę - powiedziałem i wsiadłem na rower. Ruszyłem w stronę lasu. Rower podskakiwał na korzeniach, wybijałem rower w powietrze, by ominąć najgorsze pułapki. Odwróciłem głowę i stanąłem na chwile, by Yuki mnie dogoniła. Nawet nieźle jej szło.
- I jak jazda? - spytałem.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Przytuliłam się mocno do niego, cieszyłam się ze się pogodziliśmy
 - Lubisz jeździć na rowerze? - spytałam.
 - No nawet, dawno nie jeździłem.
 - No to może pojedziemy?
 - Okej, teraz?
 - Yhm - poszliśmy do budynku gdzie można było wypożyczać ze szkoły różne rzeczy, wzieliśmy rowery. Poszłam jeszcze spakować koc i coś do jedzenia. - Ty prowadź - uśmiechnęłam się. - Zdam się na ciebie?


<Zero?>

Od Kaname: c.d. Misao

- Hmhh.. No nie wiem. Ja zawsze w lunaparku się zazwyczaj bawię. Na przykład na diabelskim młynie, kolejce górskiej i jeszcze tam inne świetne zabawy. - powiedziałem.
- Aha... Dobrze wiedzieć. - Powiedziała Misao. Więc co teraz będziemy robili? No nie wiem. Może pójdziemy na kolejny raz na diabelski młyn? To odpada. Byliśmy przecież. Teraz muszę coś innego wymyślić. No przecież mieliśmy mieć jeszcze piknik.
- Dobra to rozkładamy piknik? - Powiedziałem.
- Czemu nie. Prawie o tym zapomniałam.
- Ja o niczym nie zapominam. - Powiedziałem. To akurat był do żartów. Ja chyba cały czas o wszystkim zapominam. Tylko sobie przez chwilką przypomniałem. Dobra nie zmieniając tematu. Od razu zaczęliśmy rozpakowywać jedzenie. Jedzenia było bardzo sporo. Po paru minutach rozpakowywania jedzenia w końcu rozpakowywaliśmy wszystko.
- No to co jemy? - Powiedziała Misao.
- Chyba tak... - Powiedziałem. I od razu zaczęliśmy jedzenie. Jedliśmy i gadaliśmy. Było bardzo śmiesznie.

< Misao?? >

wtorek, 30 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

- Yuki... - szepnąłem kładąc jej dłoń na policzku. - To ja powinienem cię przepraszać. Wiedziałem, że na mnie czekałaś, ale nie przewidziałem, że zajmie to tak długo... Masz pełne prawo się złościć. Chcę tylko, byś wiedziała, że robię to wszystko dla ciebie - mruknąłem.
- Wiem, Zero... - powiedziała. Pocałowałem ją delikatnie.

<Yuki? Brak weny>

Od Yuki c.d. Zero

Wróciłam na lekcje i ku mojemu zdziwieniu faktycznie był tam Shaniro, uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam w ławce, lekcje były nudne ale jakoś dało się przeżyć. Po 15 wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku, wyjęłam z plecaka pistolet i przypatrywałam mu się chwile, później włożyłam go z powrotem do plecaka i pomyślałam o Zero, było mi głupio, nie potrzebnie tak na niego naskoczyłam w końcu zrobił to dla mnie muszę go przeprosić, jak na zawołanie przez okno wskoczył Zero, podszedłem do niego.
 - Zero...
 - Yuki...
 - Musze ci coś powiedzieć.
 - Ja tez - odpowiedział.
 - Ja pierwsza... - westchnęłam. - Chciałam cię przeprosić, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, w końcu nie robiłeś nic złego, chociaż mogłeś mi powiedzieć, ale to nie ważne, przepraszam, że się tak zachowałam, wiesz, po prostu byłam zła.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Westchnąłem ciężko i puściłem ją. Sam ruszyłem w stronę swojej klasy, gdzie miałem kolejną lekcję.
Przez resztę dnia nie odezwałem się ani słowem, siedziałem i patrzyłem się w okno, nawet nie próbując słuchać, co mówi nauczyciel. Jak na razie miałem prawie same najwyższe oceny, więc chyba przymknął na to oko.
Po lekcjach bez słowa ruszyłem do siebie. Zjadłem jakąś kanapkę, obojętny na smak i stałem przed oknem, wpatrując się w słońce. Wpadłem w jakieś dziwne otępienie i nie byłem pewien, czy będę chciał je przerwać. 

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Zamarłam. Pistolet. Zachciało mi się śmiać. Dostałam od chłopaka pistolet. Spojrzałam na Zero.
 - Yyyy dziękuje - powiedziałam zaskoczona biorąc broń do ręki, była trochę ciężka. - Nie spodziewałam się - uśmiechnął się. - Ale nie myśl sobie ze dawanie mi... - chciałam powiedzieć prezentów, ale się powstrzymałam - jakichś rzeczy cię usprawiedliwia, mogłeś chociaż napisać krótkiego smsa, że nie dasz rady - powiedziałam. - aż zaczęłam grac w siatkówkę z innymi - westchnęłam.
 - To chyba dobrze? - powiedział milczałam. - Przepraszam, Yuki, wiem, masz rację, mogłem napisać - powiedział obejmując mnie od tyłu.
 - Ale po co, w końcu lepiej jeśli wiem mniej, jestem tylko dziewczyną - odsunęłam się - Wybacz, ale muszę iść na lekcje, może będzie tam Shaniro, mój nowy kolega, pogadam sobie z nim - powiedziałam z sarkazmem.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Wiem, wybacz, ale... ech.. to nie jest zwykła broń. Nie kupi jej się w zwykłym ludzkim sklepie. Poszedłem po nią do wuja...
- Nie mówiłeś mi, że masz wuja w Londynie - przerwała mi.
- Sam przypomniałem sobie o nim dopiero wczoraj. Nie miałem nawet pewności, czy jeszcze żyje... ale żyje. Straciłem rachubę czasu. Zrozum, nie widzieliśmy się od dziesięciu lat, myślał, że nie żyję. - powiedziałem cicho. Po chwili wyciągnąłem nowy pistolet do Yuki.
- Ato jest dla ciebie.
- Dla mnie? Dajesz mi pistolet? - spytała. Kiwnąłem głową z poważną miną.
- Tak. Już zbyt wiele razy cię naraziłem. Tym możesz się bronić. Zabije tylko wtedy, gdy trafisz w samo serce... inaczej unieruchamia i człowieka i wampira, jak też inne magiczne stworzenia. Proszę, weź to. tedy już będę spokojny.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Chciałam krzyknąć, byłam rozdarta, nie chciałam iść, chciałam żeby wiedział, że jestem zła, ale gdybym nie poszła, to było by dziwne. Poszłam za nim patrząc na czubki jego butów, weszliśmy po schodach, a potem do pokoju Zero, stanęłam na środku i założyłam ręce na piersi, czekałam. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, zmierzyłam go chłodnym wzrokiem.
 - Co tak patrzysz, zaraz są lekcje.
 - Od kiedy ci się tak spieszy na lekcje?
 - Od wczoraj - odgryzłam się, zamilkł i znikł za drzwiami, po chwili wrócił, w ręku trzymał nowy pistolet, wyglądał jak ten stary Bloody Rose tylko był nowszy, spojrzałam na niego.
 - I po to wczoraj byłeś w mieście? Po nowy pistolet?
 - Tak, i po naboje.
 - I tak długo ci to zajeło? Czemu mi nie powiedziałeś? Jak ty byś się czuł gdybym ja wyjechała sobie do miasta i powiedziała że zobaczymy się później i nie wracała bym przez cały dzień - wiedziałam, że trochę przegiełam z tym porównaniem ale cóż...

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zdziwiony jej zachowaniem zagrodziłem jej drogę. Chciała mnie wyminąć, ale chwyciłem ją za ramiona.
- Puść mnie!
- Najpierw daj mi coś powiedzieć. Nie, nie polowałem wczoraj.
- Wiedziałam - mruknęła.
- Ale... miałem ku temu powód.
- Czyli...?
Zawahałem się.
- Poszedłem do miasta, by coś załatwić. Ale mam to u siebie w pokoju. Do końca przerwy zostało piętnaście minut. Chodź ze mną, a wszystko ci wyjaśnię...

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Obudziłam się rano przed siódmą, wstałam, ubrałam się i poszłam biegać. Wciąż byłam zła na Zero. Biegłam lasem przez jakieś czterdzieści minut po czy wróciłam do Eris, wzięłam szybki prysznic i udałam się na lekcje. O 12 wyszłam na dziedziniec i ruszyłam w stronę naszej ławki. Siedział tam oparty o oparcie.
  - Hej.. - wstał zeby się przywitac, usiadłam bez słowa.
 - Spóźniłeś się - powiedziałam.
 - Wiem, przepraszam - prychnęłam.
 - Tak długo polowałeś, że zapomniałeś Zero? To do ciebie niepodobne - powiedziałam z sarkazmem, a może wcale nie polowałeś? - spojrzałam na niego mrużąc oczy - Polowałeś wczoraj? - zawahał się, westchnełam i uśmiechneałam się głupio - Jaka ja jestem głupia, wcale nie polowałeś. - Odwróciłam wzrok i wstałam zmierzając w strone szkoły.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Wyszedłem od wujka około dwudziestej pierwszej. Pamiętałem jego minę, gdy dawał mi bliźniaczy pistolet Bloody Rose. Położył go na stole przede mną z dużym pojemnikiem nabojów.
- Nie chcę chyba wiedzieć, do czego jest ci to potrzebne - powiedział wtedy z kamienną twarzą. - Zmieniłeś się.
Uśmiechnąłem się kwaśno.
- Powiedzmy że wiele przeszedłem od tamtego czasu. - powiedziałem biorąc broń i pudełko. Zerknąłem na zegarek. Było późno. Zasiedziałem się i przegapiłem spotkanie z Yuki.. Wstałem.
- Muszę iść. Już jestem spóźniony. - powiedziałem.
- Zero... uważaj na siebie - powiedział wuj. Uśmiechnąłem się bez humoru.
- O to się nie martw.
- I odwiedź mnie jeszcze kiedyś.
- Obiecuję! - krzyknąłem na odchodnym. Zanim jeszcze wyszedłem na główną ulicę, puściłem się biegiem.
Do Eris dotarłem jakąś minutę później. Wszedłem do pokoju Yuki przez okno. Dziewczyna spała. Uklękłem obok jej głowy i pocałowałem w czoło.
- Śpij spokojnie - szepnąłem.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Leżałam w bezruchu przez ponad godzinę i nic. Powoli byłam coraz bardziej zła. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę boiska do siatkówki. Było tam kilka osób rozpoznała kogoś z mojej klasy.
 - Hej mogę z wami pograć?
 - Jasne - odpowiedział jakiś chłopak, chyba był to Shaniro, uśmiechnęłam się i zaczęłam grać, na początku czułam się trochę obco, w końcu pół roku ze sobą chodziliśmy do klasy, a prawie w ogóle ze sobą nie gadaliśmy, ale po jakieś pół godzinie wszyscy śmialiśmy się razem, było naprawdę fajnie, dochodziła 19 i powoli przestałam się przejmować wystawieniem przez Zero. Graliśmy dalej, było fajnie, w końcu znów poczułam jak to jest grać w siatkówkę. Ale w końcu zaczęliśmy się rozchodzić, pożegnałam się z tymi co zostali i zaczęłam wracać do pokoju, zimny powiew wiatru owiał mi twarz i przywrócił do rzeczywistości, od razu pomyślałam o Zero, byłam na niego zła, nie ukrywam. Wróciłam do pokoju i zmęczona padłam na łóżko.

<Zero?>

Od Mai: c.d. Hiro

Westchnęłam ciężko i spojrzałam na ledwo żywą kobietę leżącą u moich stóp. Jakoś straciłam apetyt. Trąciłam ją stopą, a ona jęknęła słabo. Westchnęłam ciężko.
- Zaraz wracam - mruknęłam. Już w biegu porwałam kobietę i zostawiłam ją na ławce w parku koło szpitala. Bliżej nie podejdę. Zdążyłam jeszcze szybko zapolować i po kilku minutach byłam z powrotem. Hiro nie zmienił pozycji choćby o centymetr. Westchnęłam zakładając ręce na piersi.
- Skoro, jak wnioskuję, wróciłaś, to możesz mi proszę wyjaśnić, jak przeżyłeś? - spytałam sucho.

<Hiro?>

Od Hiro: c.d. Mai

- Widzę, że małe polowanie sobie urządzasz. - powiedziałem, jak gdyby nigdy nic.
Mai otarła sobie usta ręką
- Widzę, że już ci przeszło.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Byłem ciekaw, co takiego tym razem powiedziałem jej jako Akumu,
- Jakieś pół godziny temu kazałeś mi iść sobie... choć ująłeś to innymi słowami. - oznajmiła - Akumu jest zwykłym prostakiem.
- Ja jestem Akumu... tak jakby. - mruknąłem.
- Na jedno wychodzi.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie zmieniłaś się prawie wcale.
- Ty też nie.
Ta pogawędka lekko mnie zmęczyła, nie odzyskałem jeszcze pełni sił. Zmęczony usiadłem na kłodzie i schowałem głowę w dłoniach. Szkoda, że nic nie jest łatwe i proste w tym skomplikowanym świecie.

<Mai? dalej brak weny :/>

Od Zero: c.d. Yuki

Siedziałem z wujkiem przy stole. Nalał mi do kubka gorącej herbaty i usiadł na przeciwko.
- Nie widziałem cię od lat... się z tobą działo? - spytał roztrzęsiony. Był moim ostatnim i ulubionym członkiem rodziny. Ostatnio widziałem go miesiąc po tym, jak zmieniłem się w wampira.
- Byłem tu i tam... teraz chodzę do szkoły na południowym krańcu Londynu. - Ta informacja zaskoczyła mężczyznę.
- To tam jest szkoła? Toż to nie miejsce dla dzieci! - oburzył się Moore. Pokeciłem głową.
- To nie jest zwykła szkoła... zresztą, nieważne. Przyszedłem cię o coś poprosić.
- Ależ proś o co chcesz, Zero - powiedział. Wyciągnąłem Bloody Rose i położyłem przed sobą na stole. Moore zamarł.
- Potrzebuję więcej nabojów. I nowej broni.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Wróciłam znudzona na lekcje, ciągnęły się jeszcze przez dwie godziny w końcu zadzwonił upragniony dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wyszłam na dziedziniec z nadzieją, że Zero tam będzie, ale nie było go. Pewnie jeszcze poluje, pomyślałam w duchu i zrezygnowana wróciłam do pokoju. Przebrałam się i postanowiłam pojechać do miasta na konie. Przebrałam się w bryczesy, wzięłam kask, który ciężko było mi znaleźć w bałaganie w mojej szafie, rękawiczki i pojechałam do miasta do znajomej stajni, nie byłam umówiona, ale liczyłam, że jakiś koń się znajdzie i tak było. Dawno nie siedziałam w siodle, po godzinie wróciłam do akademia dochodziła 17, ale Zero znowu nie było. Może zapomniał? Wróciłam do pokoju i założyłam zła słuchawki na uszy.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pobiegłem w stronę Londynu, ale nie po to, by zapolować. Musiałem odwiedzić pewnego... przyjaciela.
Założyłam na głowę kaptur bluzy i szedłem przez siebie przez zatłoczone uliczki miasta. Wszedłem w ciemny zaułek znajdujący się niedaleko Big Bena. Wszedłem do starego sklepu z antykami. Kiedy otworzyłem drzwi, zadzwonił stary, pordzewiały dzwonek. Za ladą siedział mężczyzna w średnim wieku w okrągłych okularach i wypłowiałej marynarce w kratę. Na dźwięk dzwonka podniósł głowę znad książki.
- Dzień dobry, w czym mogę... - zaczął, ale wtedy mnie dostrzegł. - Kim jesteś?
- Witam, panie Moore. - powiedziałem zrzucając kaptur. Mężczyzna zamarł.
- Zero...? Skąd...? Jak? - próbował z siebie wydusić. Okrążył ladę i wyszedł stając przede mną. Miał szeroko otwarte z zaskoczenia oczy. Po chwili podszedł i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk.
- Cześć, wujku.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Ty i to twoje przeczucie - westchnęłam. - Czyli nie masz zamiaru iść na popołudniowe lekcje?
 - Nie - uśmiechnął się. - A ty?
 - Ja idę, nie chce od razu na poczatku olewać lekcji, a te godziny wole sobie zostawić na później, będziesz polował?
 - Nie wiem, chyba tak.
 - No to spotkamy się później?
 - Yhm, do zobaczenia - rozległ się dzwonek oznajmiający koniec przerwy, Zero pocałował mnie w policzek i odszedł, ja w przeciwną stronę ruszyłam do sali.

<Zero?>

Od Misao: c.d. Kaname

Pomyślałam chwilę i przyjrzałam się obrazkowi
-Nigdy nie byłam w lunaparku... Ani na pikniku więc jasne że tak - Uśmiechnęłam się.

~W lunaparku~

Kaname miał ze mną przechlapane, ponieważ ciągnęłam go na wszystkie najbardziej ''niebezpieczne'' kolejki i atrakcje. Ale oczywiście poszliśmy również na diabelski młyn. Potem grzecznie usiadłam na kocyku
-Ile ty masz w sobie energii? - Zapytał siadając koło mnie
-Dużo - Uśmiechnęłam się do niego szerzej. Patrzyłam się na ludzi. Było gorąco, więc wszyscy chodzili skąpo ubrani. Spojrzałam na kobietę w mini i króciutkiej bluzce - Nadal nie rozumiem tego wieku
-Dlaczego?
-Zobacz na nią - Wskazałam na kobietę - Ubiera się jak prostytutka, a muzyka w słuchawkach jej mp4 brzmi jakby się pociąg wykoleił. Ludzie mogą mieć różne gusta no ale bez przesady
-A jaką muzykę lubisz?
-Coś spokojnego, za żadne skarby nie klasyczna! Tylko taka ballada... Co się robi na takich piknikach?

< Kaname? Misao ma już 2 000 lat więc wybacz jej te małe opóźnienie XD>

poniedziałek, 29 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

Po wczorajszym dniu, trochę się uspokoiłem. Zrobiłem co mogłem i wiedziałem, że tylko martwię tm dziewczynę. Więc postanowiłem przynajmniej sprawiać wrażenie uspokojonego.
- Ja dzisiaj nie mam siły na szkołę. Poza tym, na razie nie będzie nic ważnego - powiedziałem i pociągnąłem łyk coli, którą kupiłem w stołówce.
- A niby skąd to wiesz? -spytała. Wzruszyłem ramionami.
- Przeczucie.
- Ta... - mruknęła.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Po jakimś czasie wstałam i wróciła do akademii, położyłam się znów w łóżku z nadzieją ze zasnę, i chyba się udało bo po jakimś czasie gdy się obudziłam słońce świeciło słabo nad drzewami, spojrzałam na zegarek, była 10.
 - Cholera!! -  godzinę temu zaczeły się lekcje, szybko się ubrałam i poszłam do sali, przeprośiłam za spóźnienie, ale to nic nie dało, dostałam uwagę i sampoczucie zepsuło mi się w mgnieniu oka. Na dłużej przerwie wyszłam na dziedzniec i skierowałam się w strone stolika, podszedł Zero.
 - Hej - przywitałam się.
 - Cześć, coś się stało?
 - Zaspałam i dostałam uwagę.
 - W pierwszy dzień nowego semesru - zaśmiał się.
 - No, masakra - westchnełam siadajac na ławce.

<Zero?>

Od Kaname: c.d. Misao


Jak to powiedziała nie mogłem uwierzyć. Ale Misao to ładne imię. Nie mówię, że jest brzydkie. Kaname też nie jest za ładne imię. Ale mieliśmy dobry dzień. Ja dostałem stek z frytkami , a Misao sushi.
- To co teraz jemy. - Powiedziałem.
- No oczywiście, bo będzie zimne. - Powiedziała Misao. No więc jak powiedziałem jedliśmy te swoje jedzenie. Po paru minutach zkączyliśmy jeść. Każdy z nas zostawił trochę.
- Czemu nie zjesz do końca? - Powiedziała Misao.
- Bo ja nie jestem, aż tak głodny i jest troszeczkę za dużo jak dla mnie. A ty dlaczego nie jesz swojej porcji?
- Nie mam teraz ochoty na jedzenie, ale sushi było pyszne. A jak smakował steki z frytkami?
- Nie było źle. - Powiedziałem. - Gdzie teraz idziemy?
- No nie wiem, teraz twoja kolej na wybieranie miejsca.
- No dobra. Hmmmm... - Powiedziałem. Nie wiedziałem gdzie iść. Praktycznie wszędzie poszliśmy. Może do parku? Nie, byliśmy już w parku. Hmmmhmm,.... Nie mam pojęcia.
- Nie mam pojęcia. - Powiedziałem.
- Ja też nie wiem.- Powiedziała, Odwróciłem się i zauważyłem plakat. A na nim lunapark.
- Mam pomysł, gdzie możemy iść.
- Gdzie?
- TO lunaparku. Może być? I mogliśmy tam mieć piknik. - Powiedziałem. Lunaparku jeszcze nie byliśmy, więc mogliśmy iść. Dawno już nie byłem w lunaparku.

< Misao? Idzie na piknik...xD >



Od Mai: c.d. Hiro

Leżałam na plecach, podrzucając kamyk do góry i łapiąc go w locie. Musiałam czymś zająć myśli. Wtedy zorientowałam się, że księżyc jest w pełni. Dobrze się składa, zapoluję. Wstałam i wróciłam pędem w stronę miasta.
Jakąś godzinę później, klęczałam nad ciałem swojej ofiary, kilka kilometrów od akademii, bo były tu gęste i niezamieszkane przez nikogo lasy, w których mogłam w spokoju się posilać. Nagle jednak usłyszałam za sobą szelest i odwróciłam się gwałtownie, nie zwracając uwagi na to, że usta mam umazane krwią.

<Hiro?>

Od Hiro: c.d. Mai


Syknąłem myśląc o mojej twarzy. Co za... gdyby tylko nie krępowały mnie łańcuchy, pobiegłbym za nią. Po chwili jednak uśmiechnąłem się do siebie. Przynajmniej osiągnąłem swój cel. Dumny z siebie rozsiadłem się wygodniej. Choć w sumie... siedzenie w samotności nie było aż tak przyjemne, jak wydawało się być. Trudno. Ciekawe czy jako Hiro, będę zły. Pewnie tak... Wzruszyłem ramionami. Nie powinno mnie to obchodzić. W milczeniu czekałem, aż mój czas dobiegnie końca.

<Mai?>

Od Mai: c.d. Hiro

Wstałam i podeszłam do niego. Byłam po prostu wpieniona. Zanim zdążyłam się powstrzymać, trzasnęłam go w twarz.
- Tak odzywać się możesz do swojej starej, a nie do mnie. - warknęłam. Potem odwróciłam się i w wampirzym tempie odeszłam jak najdalej od tego złamasa.
Zatrzymałam się jakieś pięćdziesiąt kilometrów od Londynu.  Aż gotowałam się ze wściekłości. Usiadłam na jakimś kamieniu, próbując się opanować. Bezskutecznie.

<Hiro?>

Od Hiro: c.d. Mai

Skrzywiłem się.
- Dobra... wiesz co? Spie*dalaj. - powiedziałem zaskakując samego siebie.
Dziewczyna spojrzała na mnie tak, jakby nie dosłyszała.
- Co powiedziałeś? - wycedziła.
- Słyszałaś. Po prostu idź stąd jak najdalej. Przychodzisz tu już kolejny raz i naprawdę nie rozumiem po co. Traktujesz mnie jak ostatniego śmiecia. Mam już tego dość, więc albo się ogarnij, albo idź stąd i nie denerwuj mnie. Kiedy znowu wrócę jako Hiro, na pewno się nie obrażę, kiedy ciebie tu nie będzie. Nie musisz mnie pilnować 24/7.

<Mai?>

Od Misao: c.d. Kaname

Dużo rozmawialiśmy i się śmieliśmy. Nawet bardzo dużo. Po chwili przyszło jedzenie. Mi się trafiło sushi <ja to mam farta, ponieważ uwielbiam sushi> a mu stek z frytkami
- Sushi - Mruknęłam zadowolona zaczynając jeść.
- Lubisz?
- Uwielbiam - Uśmiechnęłam się w przerwie pomiędzy dwoma kawałkami ryby. Pokręcił głową z uśmiechem - No co?
- Nic... Ciągle mnie zadziwiasz, Misao. Nie chodzi o sushi
- Przyzwyczaj się do tego
- Misao.. Co oznacza to imię? - Zapytał z ciekawością Kaname
- Nie chcesz wiedzieć - Powiedziałam
- Tylko mnie zachęcasz
- Misao po japońsku oznacza Dziewica - Gdy to rzekłam moje policzki spłonęły gorącym rumieńcem. Gdyby jeszcze to było tylko imię to może bym się aż tak nie wstydziła, no ale wyznać facetowi że jest się dziewicą, to trochę...dziwnie

< Kaname? Niezręczna sytuacja XD >

niedziela, 28 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

Kiedy skończyłem, była późna noc, albo raczej bardzo wczesny poranek i byłem wyczerpany. Jutro na szczęście zaczyna się nowy semestr i nieobecności są liczone od nowa. Dzisiaj już nie miałem po prostu siły na użeranie się ze szkołą. Z ciężkim westchnieniem wróciłem do siebie i położyłem się na łóżku. Ledwo dotknąłem głową poduszki, już spałem. Jednak nie spałem dobrze. Po głowie nadal krążyło mi mnóstwo myśli, przez co rzucałem się na boki. W końcu zrezygnowany, usiadłem na framudze okna, wystawiając nogi na zewnątrz i oparłem się łokciami o kolana, chowając twarz w dłoniach.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Wtuliłam się w kołdrę po czym zasnęłam, ale nie dane mi było długo spać, obudziłam się dochodziła pierwsza w nocy. Wstałam i wyszłam przez okno, po drodze zmieniłam się w wilka, chciałam pójść do tego miejsca, które wskazał mi Zero, ale nie mogłam go znaleźć, więc poszłam na skraj lasu do "moich kamieni".
Usiadłam na jednym i wpatrywałam się w niebo gwiazdy świeciły się mocno, co jakiś czas z chmur wyłaniał się nie cały księżyc. Pięny widok. Dlaczego wszystko tak się zawsze komplikuje, stało się, ale przecież już po wszystkim, dlaczego on się tak przejmuje, nic się nie stało, zawsze jest tak, że jest się narażonym na jakieś niebezpieczeństwo, nigdy nie jest się całkowicie bezpiecznym. Westchnełam cicho.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Szedłem przed siebie, wkładając ręce do kieszeni. Dlaczego ja tak muszę ją narażać? Zrobiłbym wszystko, by była bezpieczna i szczęśliwa... Ale moja obecność chyba to uniemożliwia. Stanąłem i oparłem czoło o jedną ze starych kolumn, które otaczały dziedziniec. Zastanawiałem się, czy nie odejść, by zapewnić Yuki bezpieczeństwo. Ale po chwili odsunąłem od siebie ten pomysł. Byłem za słaby na takie poświęcenie. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Usiadłem po turecku na jednej z ławek i zamknąłem oczy. Musiałem oczyścić głowę ze wszystkich myśli, więc sięgnąłem po nekromancję. Mruczałem cicho słowa, zaklęcia obronne i wszystko co mi przyszło na myśl. Wszystko, by Yuki była bezpieczna.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - To straszne, myślisz, że teraz da sobie spokój?
 - Nie wiem, oby.
 - Dziękuje gdyby nie ty...
 - Przestań, nie powinienem cię w to w ogóle mieszać
 - Ale stało się, Zero, nic nie poradzisz-  przytuliłam go ale był cały czas spięty - Rozluźnij się.
 - Nie mogę nie teraz - lekko mnie odsunął. - Nie widzisz co się stało?!
 - Już po wszystkim - powiedziałam łagodnie, wstałam i podeszłam do niego.
 - Muszę się przejść, wybacz - i wyszedł przez okno, i stałam sama, położyłam się na łóżku i mimo woli spłynęła mi po policzku łza, byłam smutna, przeze mnie Zero martwi się każdego dnia coraz bardziej.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Odwróciłem głowę, sposępniały.
- To przeze mnie. Złamałem obietnicę. Miałem cię nie wciągać w moje problemy. Wybacz.
- Ale... czemu chcieli to zrobić?
- Jak mówiłem, Shizukę to mało obchodziło. Za to Ichiru chce się n mnie zemścić w najokrutniejszy sposób jaki znajdzie. Zauważył wtedy na polanie, że jesteś dla mnie ważna... i porwał cię. Chciał, bym cierpiał. Gdybym nie zabił Shizuki, on by zabił ciebie, a Shizuka mnie, bo tego właśnie chciał Ichiru.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Złapał mnie za rękę i pociągnął, lecz ja nadal stałam.
 - Yuki, chodź stąd.
 - Zostawimy ich tak? - zdziwiło go to pytanie.
 - Ichiru odzyska przytomność i odejdzie, chodź.
 - A ona - wskazałam ręką na to co zostało z dziewczyny, wyglądała jak kukła pomalowana srebrnym lakierem.
 - Zaraz zmieni się całkowice w pył, chodź - był już zdenerwowany, nogi odmówiły posłuszeństwa nie mogłam się ruszyć, złapał mnie w pasie i wybiegł tak szybko, że za nim zdażyłam mrugnąć już byliśmy w pokoju w akademi - Yuki nic ci nie jest?
 - Nie. Nic, tylko ...
 - Przepraszam że musiałaś to widzieć - przytulił mnie.
 - Dlaczego Zero oni chcieli nas zabić? Mnie zabić?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Co niby chcesz tym zrobić, Zero? Zanim mnie to zabije, ja zdążę zabić twoją przyjaciółkę, a Ichiru ciebie. Ja wyzdrowieję, ty nie.
- Mylisz się - powiedziałem. - Może stare naboje tak by zadziałały... gdyby były teraz tutaj. - powiedziałem kiwając głowa na pistolet. Zaskoczyłem ją. Położyłem palec na spuście.
- Więc... - mruknąłem i błyskawicznie strzeliłem w wampirzycę. Plama czerwieni rozeszła się po jej piersi.
- Nie! - wrzasnał Ichiru i dobiegł do swojej pani. Ja podbiegłem do Yuki. Błyskawicznie rozerwałem więzy i zdjąłem chustę z jej twarzy.
- Nic ci nie jest? - szepnąłem. Pokręciła głową. Była przerażona. Posmutniałem.
- Wybacz, że cię w to wciągnąłem. To wszystko moja wina... - mruknąłem. Westchnęłam ciężko i odwróciłem się. Ichiru klęczał przy Shizuce. Krzyczał coś do niej. Ale jej ciało powoli zaczęło się zmieniać w srebrny pył. Czystokrwista... Po chwili Ichiru odwrócił się w moją stronę. Po twarzy spływały mu łzy.
- Zabiłeś ją. Zabiłeś! - wrzasnał i rzucił się na mnie z mieczem. Błyskawicznie uniknąłem ciosu i chwyciłem go za gardło.
- Ichiru... - mruknąłem patrząc bratu w oczy. - Co z siebie zrobiłeś?
- Zabij mnie. - powiedział. Pokręciłem głową.
- Nie jestem taki jak ty. Nie zabiję swojego brata. - patrzyłem przez chwilę na jego wykrzywioną nienawiścią twarz. - Przestań mnie ścigać. Ułóż sobie życie. Ale z dala ode mnie. - rzekłem i rzuciłem nim o ścianę. Stracił przytomność.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Nie zdążyłam się nawet ruszyć, gdy ktoś złapał mnie z tyłu, zakrył ręką usta i związał ręce. Kątem oka zauważyłam twarz, pierwszy moment myślałam ze to Zero, ale wtedy zdałam sobie sprawę że to nie Zero, tylko jego brat, Ichiru.
 - Zaraz spotkasz się z Zero - uśmiechnął się szyderczo, szamotałam się, ale bez skutku. W końcu doszliśmy do jakiegoś opuszczonego budynku, drzwi się otworzyły i zauważyłam spętanego Zero, a w oddali jakąś kobietę, to była pewnie ta Shizuka. Wystraszyłam się, nie mogłam nic powiedzieć, nawet krzyknąć, Ichiru rzucił mnie na podłogę, a potem wyjął krótki miecz i podnosząc mnie, zamknęłam oczy. To koniec. Pomyślałam i wtedy, w ułamku sekundy Zero zerwał więzy i wycelował w swego brata
 - Nie waż się jej tknąć - wycedził celując w głowę. Shizuka się zaśmiała
 - Bracia - westchnęła, śmiejąc się, podeszła do Ichiru nie spuszczając z oczu Zero i jego pistoletu
 - Nie podchodź - syknął.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Obudziłem się w ciemnym pokoju. Leżałem na podłodze, spętany. Rozejrzałem się dookoła. Na kanapie siedziała ona. Shizuka Hiou.


- Ty! - warknąłem. Uśmiechnęła się.
- Widzę, że mnie poznajesz, Zero Kiryuu.
- Owszem. To ty zniszczyłaś mi życie. - powiedziałem. Przez oczami stanął mi obraz martwych rodziców, Ichiru odchodzącego w dal i siebie leżącego na ziemi w kałuży krwi.
- Po co mnie tu ściągnęłaś?
- Och, to nie ja. To twój ukochany brat, Ichiru. Pomagam mu tylko spełnić jego wolę. - powiedziała łagodnie. - Zaraz tu będzie w twoją... przyjaciółką.
- Yuki. - szepnąłem przerażony. Nagle drzwi się otworzyły. Był to Ichiru niosący na rękach zakneblowaną i związaną Yuki. Położył ją na ziemi i skłonił się wampirzycy.
- Czy mogę zaczynać? - spytał. Shizuka kiwnęła głową.
- Nie! - krzyknąłem. Ichiru pociągnął Yuki z ziemi, tak, że stała przed nim. Ten wyciągnął miecz. Rozerwałem więzy i wyciągając Bloody Rose, przyłożyłem mu pistolet do głowy.


- Nie waż. Się jej tknąć. - wycedziłem odbezpieczając broń.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Obudziłam się rano w niedzielę około dziesiątej. Poszłam się umyć przebrać, a potem zjeść śniadanie. Gdy zjadłam wyszłam na dwór pobiegać jak zwykle, ale przedtem podeszłam do pokoju Zero i zapukałam. Cisza. "Dziwne" pomyślałam. Może już wyszedł i poszedł gdzieś? Wyszłam na dwór, nigdzie nie było widać Zera, ale nie chciałam myśleć w przód, więc opanowałam się i zaczęłam biec, jak zwykle biegłam w stronę lasu. Jakoś dziwnie się czułam, jakby ktoś mnie obserwował. Miałam coraz bardziej takie wrażenie.

<Zero?>

Od Kaname: c.d. Misao


- Widziałem, widziałem. Tylko po tobie się tego szalonego nie spodziewałem. - Powiedziałem.
- Aha. No widzisz, jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Od dłuższego czasu bardzo często się spotykamy.
- Co robisz jutro po południu? - Zapytałem się. Chyba Misao nie słyszała, bo była w wodzie. No dobra ja ją o to później zapytam. Teraz nie będę marnował czasu, na gadanie. Wszedłem do wody, i się znowu bawiliśmy w wodzie.
- Ile już jesteśmy w wodzie? - Powiedziała Misao.
- No nie wiem. Chyba od 3 godzin, a co?- Zapytałem się.
- A nic, bo trochę burczy mi w brzuchu.
- No to możemy iść do restauracji, żeby się najeść.
- Jestem za.
- No to co teraz wychodzimy z wody.
- Chyba tak, ale wkrótce przyjdziemy znowu.
- Nie ma spawy. Ale jest malutki problem.
- Jaki?
- Jesteśmy cali mokrzy. Chyba nas nie wpuszczą do restauracji.
- Ojj.. To może pójdziemy do domu i się przebierzemy a później pójdziemy do restauracji?
- Dobry pomysł... Odprowadzić cię?
- Jasne- powiedziała Misao. Więc jak powiedziała to poszliśmy do domu, żeby się przebrać. Pierw odprowadziłem Misao do domu. Po paru minutach chodzenia byliśmy już w domu.
- Dobra już jesteśmy. - Powiedziałem.
- Tak. Przyjdziesz po mnie tak mniej więcej za godzinkę lub dwie?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że się wyrobisz te dwie godziny?
- Tak, ja się nawet wyrobię w jedną godzinę.
- No dobra. To będę u ciebie za godzinkę lub półtora.
- Ok. Będę czekała.- Powiedziała Misao. Więc teraz ja poszedłem do swojego domu. Dalego nie miałem, więc zajęło mi to 5 minut. Najpierw wziąłem krótki kąpiel, żeby zdążyć. Po pół godzinach wyszedłem i zacząłem się ubierać. Ubrałem się jak zawsze, żeby nie było. Miałem jeszcze 10 minut więc chciałem pooglądać sobie telewizor. Po 10 minutach wyszedłem z domu. Chodziłem troszeczkę szybciej niż zwykle. Po 3 minutach byłem już na miejscu. Zapukałem do drzwi i powiedziałem.
- Jesteś już gotowa?
- No jasne. - Powiedziała Misao. Otworzyła drzwi. - Idziemy już?
- No jasne. To której chcesz iść?
- No nie wiem. To obojętniej.
- Ok. To pójdziemy do najbliższej.
- Ok.- Powiedziała. Więc poszliśmy do najbliższej restauracji. Po nie całej godzinie byliśmy już na miejscu. Otworzyłem drzwi i pozwoliłem, żeby Misao weszła pierwsza.
- Proszę! - Powiedziałem i otworzyłem drzwi.
- Dziękuję. - Powiedziała.
- Gdzie idziemy siadać?
- Może tutaj?
- ok. - Powiedziałem. Usiedliśmy koło okna i drzwi.
- Co zamawiamy? - Powiedziałem.
- Nie wiem... Może pierwsze lepsze?
- Ok. Będzie fajna zabawa.- Powiedziałem. Więc jak powiedziała Misao zamówiliśmy pierwsze lepsze. Nawet nie wiedzieliśmy co zamówiliśmy. Byliśmy bardzo ciekawi..

<< Misao? Sorki, że tak długo... :D >>

sobota, 27 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

Patrzyłem przez chwilę jak śpi. Wyglądała tak słodko i spokojnie. Uśmiechnąłem się lekko. Pocałowałem ją jeszcze w czoło i wyszedłem. Wróciłem do siebie. Umyłem się i po chwili namysłu, położyłem. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
Obudziłem się około siódmej, ogarnąłem się i zjadłem śniadanie. Wiedziałem, że Yuki pośpi jeszcze parę godzin, więc usiadłem na podłodze i zacząłem czytać książkę. Nagle usłyszałem, że ktoś woła, a raczej szepce moje imię. Wyjrzałem przez okno. Otworzyłem je i wychyliłem się. Było pusto.
- Zeroo... - szeptał głos. Po chwili namysłu wyskoczyłem na zewnątrz.
- Halo? - spytałem.
- Zero... - odpowiedział głos. Spojrzałem na miejsce, skąd dochodził dźwięk. Był to las. Podszedłem bliżej linii drzew. Nagle zza jednego wyłoniła się blada ręka i cwytając mnie za ramię pociągnęła w las.

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

 - Hmm nie już... - ziewnęłam - wszystko, dziękuje i dobranoc - pocałował mnie w policzek.
 - Śpij dobrze - uśmiechnął się.
 - Tak, jutro niedziela, więc można dłużej pospać, zobaczymy się później.
 - Jasne, kiedy będziesz chciała.
 - No to... - znów ziewnełam - pa - i zasnełam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zaśmiałem się.
- Jak sobie życzysz - powiedziałem. Wziąłem ją na ręce i w wampirzym tempie zaniosłem do pokoju. Położyłem ją na łóżku. Po mojej twarzy błąkał się złośliwy uśmieszek.
- Coś jeszcze?

<Yuki? Brak weny>

Od Yuki: c.d. Zero

Miło było słyszeć to z jego ust, dopełniały wszystko.
 - Ja ciebie też - szepnęłam. - Jesteśmy jak para z filmu.
 - Czemu?
 - No wiesz wampir i wilkołak. - Zero zaśmiał się.
 - No tak masz rację, ale to chyba nic złego?
 - Dla mnie nie.
 - Dla mnie też i to się liczy - uśmiechnął się ponownie.
 - Wiesz co?
 - No?
 - Chcę mi się spać, zanieś mnie do łózka - wyciągnełam ręce jak królowa.

<Zero?>

piątek, 26 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

Przytuliłem ją mocniej.
- A ja lubię, gdy jesteś blisko. - szepnąłem Yuki w włosy. Nic nie trzeba było dodawać. Po chwili pochyliłem się i pocałowałem ją. Uwielbiałem, gdy się śmiała, gdy próbowała ze mnie wycisnąć, o czym myślę. Sposób w jaki rzucała mi wyzwania, których nie mogłem się nie podjąć. Czułem, że chcę ją chronić. Chcę ją mieć przy sobie.
- Kocham cię - szepnąłem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Spacer - westchnęłam  - Niech będzie.
 - Jak nie chcesz, możemy nie iść.
 - Nie chodźmy, musimy coś robić, żeby się tu nie zakorzenić.
 - Co?
 - Nie ważne, chodźmy - wyszliśmy przez okno, i zaczęliśmy iść wśród drzew.
 - Co ci jest? - spytał.
 - Mi? Nic, a co?
 - Jesteś jakaś taka rozdrażniona.
 - Rozdrażniana? Serio, może, nie wiem, coś działa mi na nerwy.
 - Chyba nie ja?
 - Chyba. - spojrzał na mnie dziwnie. - Przepraszam, po prostu... - nie mogłam mu powiedzieć o co dokładnie chodziło, to babska sprawa - po prostu trochę mi... niedobrze
 - Taa jasne, a ja jestem królem Egiptu - mimo woli się zaśmiałam.
 - Nie no, jakoś tak wiesz ten tego, nie ważne, idziemy dalej? - spytałam łapiąc go za ręke.
 - Okeeej - powiedział, po nastepnych kilkudziesięciu metrach zatrzymałam się. - Co teraz?
 - Nic po prostu, chce się przytulić - powiedziałam.
 - Przytulić?
 - No przytulić, wiesz takie coś co robią ludzie...
 - Wiem co to znaczy - zaśmiał się. - Jesteś dzisiaj jakaś dziwna, czy to te meteoryty tak na ciebie podziałały? - westchnął.
 - Przytul mnie - podszeł i zrobił to.  - Dziękuję. - powiedziałam patrząc na niego z dołu wtuliłam się w jego białą koszulę - Lubię cie przytulać. - uśmiechnęłam się.  Zero zrobił dziwną minę ale nic nie powiedział.

<Zero? Widzisz co ja za głupie rzeczy wypisuje?!>

Od Zero: c.d. Yuki

- O wszystkim... i o niczym - powiedziałem z poważną miną, cały czas bawiąc się jej włosami.
- Czyli...? - spytała. Uśmiechnąłem się smutno.
- Nieważne. O co pytałaś?
- ... czy możemy coś jednak porobić? - spytała przyglądając mi się badawczo.
- Hmmm... co powiesz na mały spacer w blasku księżyca?

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Pocałowałam go.  Nie powiem, było miło, ale jakoś nie chciało mi się cały czas siedzieć.
 - Zero, wiesz nie chce mi się tylko siedzieć, poróbmy coś.
 - Hmm - powiedział bawiąc się moimi włosami.
 - Zero mówię do ciebie!
 - Wybacz, zamyśliłem się.
 - Tak? To czym tak myślałeś?

<Zero?>

Powitajmy nową członkinię, Alice!


Imię: Alice Susane
Nazwisko: Cullen
Pseudonim:
Saphira / Sue
Płeć: Kobieta
Wiek: 16 lat
Rodzaj: Zmiennokształtna
Chłopak/Dziewczyna: brak
Charakter: Wierna, odpowiedzialna, kochająca, przyjacielska, szanująca innych, nie dająca wchodzić sobie na głowę, sprawiedliwa, konsekwentna, dystyngowana, odważna, sprytna, mądra, tajemnicza, nie ulega łatwo, ma klasę, nie łatwo ją zdobyć, przekonać,
Moce: zmiana w wilka
Cecha charakterystyczna: tatuaż na prawym ramieniu >link<
Umiejętności: artystyczne, muzyczne
Historia: Jej mama miała gen zmiennokształtnych ale poślubiła zwykłego człowieka po wpojeniu, rok po narodzinach córki, ojciec popełnił samobójstwo kiedy się dowiedział prawdy o żonie i jej genach a matka skręciła sobie kark z rozpaczy i również zmarła. Wtedy A. Sue C. została zaadoptowana przez ciotkę ze strony matki dzięki czemu poznała wspaniały wilczy świat.
Klasa: Klasa B
Hobby i Zainteresowania: uwielbia śpiewać, tańczyć i często rysuje ale przede wszystkim kocha być wilkiem dzięki czemu jest szybsza, silniejsza, ma wyczulone zmysły itp.
Motto: Umiesz liczyć? LICZ NA SIEBIE!
Inne zdjęcia: wilcze zdjęcie
Data dołączenia: 26.07.2013
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 0
Data ostatniego opowiadania: -
Steruje
: Muriel Meg

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie, na razie nie.
- A masz jakiś pomysł...
- Oczywiście. Jest już dosyć późno, możemy poprostu posiedzieć - powiedziałem.
- Hmm... dobra - powiedziała Yuki. Usiadłem na jej łóżku, a ona obok mnie. Przygarnąłem ją do siebie.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Mówiłam ci, że chciałam z tobą zatańczyć - szepnęłam.
 - No tak, coś wspominałaś - uśmiechnął się. - I jak ?
 - Co jak?
 - No jak się ze mną tańczy?
 - Wspaniale - uśmiechnęłam się. - Tylko jesteś strasznie wysoki
 - Nic na to nie poradzę.
 - Nie, to nie źle, tylko czuje się przy tobie jeszcze mniejsza niż jestem - zaśmiałam się.
 - Ja tak nie uważam.
 - To dobrze - znów zapadło milczenie słychać było tylko wydobywającą się z głośnika melodię, muzyka ucichła, ukłoniłam się
  - Dziękuje - zaśmiałam się. - To co teraz robmy? Masz jeszcze coś zaplanowane?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Obejrzałem się za siebie i uniosłem brew.
- Zatańczyć? - upewniłem się.
- Tak.
- A z jakiej to okazji? - spytałem.
- A musi jakaś być.
- ... Nie... - odparłem po chwili namysłu. - Po prostu mnie zaskoczyłaś. - przyznałem. Położyłem dłonie na jej talii i zaczęliśmy tańczyc.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Okej, zostańmy - uśmiechnęłam się. Patrzyliśmy w gwiazdy jak zaczarowani, jakby to była ostatnia noc, na którą możemy patrzeć. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Dobrze, że to jednak nie prawda. Po około pół godzinie wróciliśmy do mojego pokoju, wpadłam na pomysł, może trochę dziwny ale mi wydawał się fajny. Zero stał przy oknie i wpatrywał się w gwiazdy, włożyłam do odtwarzacz pierwszą lepszą płytę. Z głośnika zaczęła wydobywać się melodia. Podeszłam do niego.
 - Zero? - szepnełam - zatańczysz ze mną?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Nie przejmowałem się tym. To wydarzenie było piękne. Wolałbym widzieć je tylko raz w życiu, by było wyjątkowe.
- Możemy tu jeszcze chwilę zostać? - szepnąłem Yuki do ucha. 
- A po co?
- Tak sobie...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Szkoda, że tak szybko się skończył.
 - Tak, ale warto było czekać.
 - Tak, tu masz rację, teraz musimy czekać nastepne kilkanaście lat.
 - Pewnie tak albo i więcej.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Taak... - mruknąłem nie odrywając wzroku od nieba. Od dawna czekałem na ten dzień. Uwielbiam gwiazdy, a deszcz meteorytów nie zdarza się co dzień.
Niestety, po kilku minutach się skończyło, ale gwiazdy wydawały się świecić jakby jaśniej.



Westchnąłem cicho. Objąłem Yuki ramieniem. Wreszcie znalazłem spokój.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Deszcz meteorów? - zdziwiłam się.
 - Yhm.
 - Ale nic się nie stanie ? Nie spadną ? - Zero wybuchnął śmiechem.
 - Nie, nie spadną, tylko tak wyglądają - powiedział. Płożyłam się obok niego.
 - No wiesz, nigdy czegoś takiego nie widziałam, a w filmach zawsze spadały na ziemię i rozwalały wszystko.
 - W filmach, ale nie tutaj, czasem może jakiś spadnie na ziemię, ale nie bój się jakby miały w nas lecieć, to cię obronię, w końcu jestem szybszy - zaśmiał się.
 - Dobrze wiedzieć - uśmiechnęłam się. - Wiesz dokładnie, o której to się zacznie?
 - Mniej więcej. Za chwilę powinniśmy coś zobaczyć - nie mylił się, po kilku minutach z granatowego nieba zaczeły sypać się meteoryty, wyglądały jak spadające gwiazdy tylko bardziej wyraźne i większe.
 - Są piękne - niebo się rozjaśniło mimo zachmurzenia, nie mogłam oderwać od nich oczu.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zamiast w pokoju, zatrzymałem się przed akademią i jednym wielkim susem wskoczyłem na dach. Zostawiłem tu Yuki i szybko pobiegłem do swojego pokoju. Wróciłem po sekundzie z kocem w ręce. Było już ciemno i zaczynały się pojawiać gwiazdy. Rozłożyłem koc na lekko skośnym dachu.
- Co będziemy robić? - spytała Yuki siadając na kocu. Położyłem się obok niej.
- Zaraz zacznie się deszcz meteorów. - szepnąłem uśmiechnięty. - Czekałem na to dziesięć lat. Powinnaś to zobaczyć.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Może masz rację - westchnęłam - cieszmy się tą choć krótką chwilą - Zero uśmiechnął się smutno, leżeliśmy tak przez długi czas, Zero wstał a ja za nim.
 - Wracamy? - spytał.
 - Jak chcesz, ale wrócimy tu kiedyś.
 - Na pewno - uśmiechnął się złapał mnie i zaczął biec w stronę akademi.

<Zero?Brak weny>

Od Yuki cd.o Zero

 - Może masz rację - westchnełam - cieszmy się tą choć krótką chwilą - Zero uśmiechnął się smutno, lezeliśmy tak przez dugi czas, Zero wstał a ja za nim
 - Wracamy? - spytał
 - Jak chcesz ale wrócimy tu kiedyś
 - Na pewno - uśmiechnął się złapał mnie i zaczął biec w stronę akademi.


<<Zero?Brak weny>>

Od Zero: c.d. Yuki

- Hmm... - mruknąłem. - W każdym miejscu, nawet takim jak to, nic nie trwa wiecznie. Spokój przemija, rzeczywistość daje się we znaki. A czemu pytasz? - spytałem.
- Tak po prostu...
- Sądzę, że każdy może tutaj zapomnieć choć na chwilę o problemach i świecie. Ale tylko na chwilę.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 Położyłam się obok Zero, patrząc w niebo, rzeczywiście w tym miejscu wyczuwało się magię, wspaniałe uczucie.
 - Czuje się tak jakby już nigdy nie miało stać się nic złego - objął mnie ramieniem.
 - Ja też się tak czasem tutaj czuję.
 - Czy będąc tutaj, odnajdujesz spokój? Możesz odciąć się od rzeczywistści?

<Zero?>

czwartek, 25 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

- To dopiero połowa mojego planu - powiedziałem tajemniczo się uśmiechając. Usiadłem obok niej. - Tutaj przychodzę, kiedy chcę oczyścić umysł lub się uspokoić - powiedziałem. - Czuję wprost magię tego miejsca i to mnie odpręża. - powiedziałem kładąc się na miękkiej trawie. Przymknąłem oczy.
- Znałem to miejsce zanim znalazłem Eris. Przychodziłem tu co noc, najczęściej po polowaniu. A potem doszedłem do akademii... dawno tu nie byłem. - mruknąłem napawając się spokojem tego miejsca.
- Tu jest wspaniale - szepnęła Yuki.
- Taak... I nie tylko. To miejsce jest pełne dobrej magii i nie wejdzie tu nikt, kto ma złe zamiary. - powiedziałem nie otwierając oczu.
- Skąd to wiesz? - spytała.
- Sprawdzałem. - odparłem po prostu. Po chwili wahania dodałem:
- I gdyby cokolwiek, kiedykolwiek się stało, zniknąłbym... to zawsze tu wrócę.
- Czemu mi to mówisz? - szepnęła.
- Tak tylko...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Zatkało mnie, miejsce wyglądało jak z bajki.
 - Ale tu pięknie, jak ty to znalazłeś, nie wiedziałam żę istnieją takie miejsca - zaśmiał się.
 - Kiedyś na to wpadłem.
 - Wygląda jakbyśmy byli na planie jakiegoś filmu fantazy.
 - Może... - podeszłam do kolorowych kwiatów.
 - Nigdy nie widziałam czegoś takiego, pięknie tu, dziękuje, że mi to pokazałeś podszedłam do niego i pocałowałam go
 - Przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się.
Usiadłam na trawie i przyglądałam się barwnym ptakom i motylom.
 - To było to co przede mną ukrywałęś? Udało ci się jest idealnie - wziełam wdech rozkoszując się piękną wonią otaczającą ten wspaniały świat.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Objąłem ją od tyłu ramionami.
- Chyba nikt z Eris nie miał łatwego życia - powiedziałem cicho. Pocałowałem ją w czubek głowy.
- Mhm... - mruknęła cicho. Zerknąłem na zegarek.
- A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym cię zabrać w pewne fajne miejsce... - powiedziałem. Zerknęła na mnie.
- Okej...
- Chodź - pociągnąłem ją i wyszliśmy. Chwyciłem ją mocno i pobiegłem, ale wolniej niż zwykle. Po chwili dotarliśmy tu:


 - I jak? - szpenąłem jej do ucha.

<Yuki?>





Od Yuki: c.d. Zero

Westchnęłam z zrezygnowaniem.
 - No dobra, niech ci będzie. No więc jak zauważyłeś, jestem jedynaczką, moi rodzice są ludźmi sukcesu, nigdy ich jakoś nie obchodziło moje zdanie, mówili mi, że powinnam się cieszyć tym, że mam za co żyć, no więc nasze stosunki nie były zbyt udane, zaczęłam zamykać się przed nimi, nie mówiłam im o niczym, co się dzieje poza domem, o tym że dziwnie się zachowuje, gdy miałam dziewięć lat, wtedy to się zaczęło, byłam na koloniach, byliśmy podzieleni na młodszą grupę i starszą w starszej był taki chłopak, który odstawał od innych, wiedziałam o tym ale się tym nie przejmowałam, w tamtych dniach lubiłam wieczorami wychodzić sobie na spacery, nie miałam jakoś zbytnio przyjaciół, byłam samotniczką, i tego pewnego wieczoru wybuchło zamieszanie na plaży, wszyscy zebrali się wokół ogniska, ja stałam z tyłu i poczułam szarpnięcie ręki, spojrzałam, nikogo nie było, ale z ręki ciekła mi krew i czułam pulsujący ból w oddali widział jak ktoś uciekał, był to ten chłopak, on był wilkołakiem, to przez niego stałam się tym czym jestem. Na początku oczywiście nie wiedziałam o tym, myślałam że to jakiś głupi żart, potem wszystko zaczęło się zmieniać moje moce zaczęły się ujawniać, budziłam się rano lewitując nad łóżkiem, zaczęłam powoli nad tym panować ale, wtedy było coraz gorzej czułam w sobie zwierzę, wilka, czułam jak chce się wyrwać z mojego ciała, gdy pierwszy raz się zmieniłam byłam przerażona, potem poszperałam w internecie i znalazłam coś o wilkołakach, to, że potrzebują ludzkiego mięsa, to była nieprawda - zaśmiałam się ironicznie. - wcale mnie nie ciągnęło do ludzi, tylko pewnego dnia, była pełnia, wtedy jakoś nie dało się nas tym panować tak jak do teraz, w lesie gdzie się ukrywałam, było dziecko, głód był tak silny że nie mogłam wytrzymać, przegryzłam sobie nogę żeby bólem odwrócić pożądanie mięsa, do dziś mam ślad, udało się, ale od tego czasu jestem bardziej ostrożna, i tak w końcu odnalazłam Eris, szkołę, w której nie muszę ukrywać tego kim jestem. - uśmiechnęłam się smutno.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Bo twoje zachowanie mnie niepokoi - powiedziała dziewczyna.
- Niepotrzebnie - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- T o powiesz mi?
- Nie.
- Czemu?
- Bo jeszcze na to nie pora - powiedziałem.  - Jedną rzecz zrobimy jak się już ściemni... - powiedziałem. - A inną niedługo. Ale do tego czasu...
- Co? - spytała.
- Ja ci opowiadałem o sobie. Teraz twoja kolej.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 Spojrzałam na niego spode łba, w milczeniu ruszyliśmy do akademii, z twarzy Zera nie znikał uśmiech, co było dziwne, powoli mnie to irytowało. Weszliśmy do pokoju, poszłam do kuchni po coś do jedzenia, wróciłam z chipsami i kolą, usiadłam obok chłopaka. Piłam powoli przyglądając mu się.
 - Poczęstuj się
 - Nie dzięki, nie mam ochoty - uśmiechnął się.
 - Aham - odstawiłam szklankę. - Powiesz mi wreszcie? - zapytałam, zaśmiał się.
 - Wiedziałem, że nie wytrzymasz.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zamyślałem się na chwilę. Szybko wysuszyłem włosy i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- To co, wpadłeś na coś? - spytała.
- Może... - powiedziałem tajemniczo. Zerknęła na mnie z ukosa.
- Nie powiesz mi?
- Nie.
- Mam się bać? - spytała.
- No raczej - mruknąłem unosząc kącik ust w zawadiackim uśmiechu.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Kurczowo złapałam się ręki Zero
 - Chcę do brzegu.
 - Yuki, nic ci nie grozi
 - Może, ale wole czuć podłoże pod stopami, odcholuj mnie do brzegu.
 - Jak chcesz - zaśmiał się, złapał mnie w tali i podpłynął do brzegu, usiadłam na murku. - Nie było tak źle, co?
 - Może dla ciebie nie, ale dla mnie 7 m to dużo, uwierz.
 - No dobra, idę jeszcze popływać chwilę.
 - Ja już wychodzę, bo muszę wysuszyć włosy, zobaczymy się w poczekalni, pa.
 - Okej.
Kilka minut później
  - No w końcu - powiedziałam.
 - Przecież nie było mnie kilka minut.
 - No może.
 - Ja musiałem z tobą siedzieć dwie godziny w sklepach.
 - Ciesz się że tylko dwie, mogło być dłużej  - zaśmiałam się. - Dzisiaj idziemy do mnie?
 - Okej, co będziemy robić?
 - Nie wiem dzisiaj ty coś wymyśl, wczoraj prawie cały czas ja coś wymyślałam.

<Zero?>

Ashiraii odchodzi!

 
Imię: Ashiraii.
Nazwisko: Varicaas.
Pseudonim: Ash.
Płeć: kobieta.
Wiek: 19 lat
Rodzaj: zmiennokształtna.
Chłopak/Dziewczyna: aktualnie nie ma, nie szuka.
Charakter: Ashiraii to typ samotniczki. Zawsze trzyma się z boku i nie lubi być w centrum uwagi. Jest opryskliwa oraz często bezczelna. Nienawidzi kompromisów. We wszystkim rywalizuje. Zaledwie kilka osób potrafi wytrzymać w jej towarzystwie. Przeważnie jest wredna i złośliwa. Kocha sprawiać przykrość słabszym. Jest optymistką. Dla samej siebie zawsze jest najlepsza oraz niepokonana.
Moce: potrafi zamienić się w dowolne zwierzę, widzi aury ludzi, może sprawić komuś ból poprzez samo patrzenie oraz potrafi kontrolować umysły (w tym czytanie w myślach).
Cecha charakterystyczna: ma niesamowicie niebieskie oczy które świecą w ciemności oraz długie ciemnobrązowe włosy.
Umiejętności: potrafi doskonale korzystać z łuków, może bezszelestnie się poruszać, umie "wtopić się w tło", bardzo szybko biega, ma doskonały wzrok, jej celność jest niezawodna, potrafi oswajać dzikie zwierzęta, zna wiele języków obcych, ma niesamowity talent artystyczny.
Historia: jako dziecko Ash przeżyła wielką traumę. Na jej oczach jej ojciec zamordował brata Ashiraii. Kilka lat później matka dziewczyny zmarła. Ash wylądowała u swojej babci. Po niedawnej kłótni postanowiła wyprowadzić się i żyć na własną rękę.
Klasa: B
Hobby i Zainteresowania: łucznictwo, języki obce, sztuka, zwierzęta.
Motto: Is­tnieją ludzie, którym na­wet śmierć zaglądająca w oczy nie przeszkodzi, by przekląć innych.
Inne zdjęcia: aktualnie brak (dojdą później).
Data dołączenia:  12.07.2013
Ilość upomnień: 0
Ilość opowiadań: 1
Data ostatniego opowiadania: 13.07.2013
Steruje: Ashiraii.

Od Zero: c.d. Yuki

Wziąłem głębszy oddech i zanurkowałem. Podpłynąłem do dziewczyny i ciągnąc ją delikatnie za nogę, zaciągnąłem ją za głęboką wodę. Wynurzyłem się.
 - Co ty wyprawiasz, puść mnie! - pisnęła. Uśmiechnąłem się.
- Spokojnie, to tylko siedem metrów...
- Tylko?!
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci utonąć. - powiedziałem poważnie i chwyciłem ją za rękę. 

<Yuki?>

Od Yuki: c.d Zero

 - No jasne - uśmiechnęłam się i powoli weszłam do wody, była zimna, skrzywiłam się lekko, na co Zero się zaśmiał. Po chwili przywykłam do zimnej wody i zaczęłam pływać, Zero jak zwykle pływał na najgłębszym basenie.
 - Yuki, choć tutaj - zawołał.
 - Nie żartuj, chcesz żebym się utopiła?
 - Nie jest aż tak głęboko.
 - Może dla ciebie, przypomnę ci że jesteś odemnie  wyższy i umiesz lepiej pływać.
 - Jak chcesz.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Zapiąłem niechętnie elektroniczny kluczyk do szafki na nadgarstku. Zerznąłem na Yuki i uśmiechnąłem się lekko.
- Ładnie ci tak - powiedziałem. Uśmiechnęła się.
- Dzięki.
Weszliśmy na basen. Od razu mój nos zaatakował smród duszącego chloru. Westchnąłem i wszedłem do chłodnej wody. Po chwili wynurzyłem się i zerknąłem na Yuki.
- Idziesz?

<Yuki?>

Od Yuki c.d. Zero

Zobaczyłam jego kwaśny uśmiech.
 - Tak zakup,y ale frajda - dokuczyłam mu. Pojechaliśmy do centrum miasta i weszliśmy do pierwszego sklepu z odzieżą, ja poszłam do stojaków, a Zero opadł na fotel. Zaczęłam przymierzać różne rzeczy po jakieś godzinie wyszliśmy z tego sklepu i poszliśmy do sklepu z obuwiem. Następna godzina minęła. Poszliśmy na lody, a potem na basen, był duży, ale nie było dzisiaj zbyt dużo ludzi, ucieszyłam się, pewnie Zero woli gdy jest mniej, Zero poszedł do swojej przebieralni, a ja do swojej. Po 15 spotkaliśmy się na pływalni.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Poszedłem do siebie. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w świeże rzeczy. Spakowałem co trzeba do plecaka. Zjadłem jakieś tam śniadanie i usiadłem przed książką. Miałem jeszcze ponad godzinę, więc postanowiłem zabić jakoś czas.

Godzinę później zapukałem do drzwi Yuki.
- Gotowa? - spytałem.
- Już, już! - zawołała i po chwili wyszła. Uśmiechnąłem się kwaśno. To chodźmy na te zakupy.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Szkoda, chciałam z tobą zatańczyć - zaśmiał się. - No co? Na serio, chciałam, ale jak ty nie idziesz, to ja też nie, na pewno chcesz iść ze mną na zakupy?
 - No mogę, jakoś to zniosę  - uśmiechnął się.
 - No dobra, no to ja idę teraz do pokoju, muszę się trochę ogarnąć i wgl. przyjdziesz do mnie tak za dwie godziny dobra? I weźmiesz ze sobą coś na basen.
 - Okej, no to do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek i się rozstaliśmy.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pokręciłem głową.
- Ja nie mogę. Jak chcesz, to pójdę z tobą na basen, ale do klubu raczej nie - powiedziałem cicho.
- Czemu nie możesz? - spytała.
- Cóż, dla mnie jest tam za głośno i jest tam o wiele za dużo ludzi... - powiedziałem. - Może skuszę się na te twoje zakupy, ale do klubu nie idę.

<Yuki?>

Od Mai: c.d. Hiro

Odwróciłam wzrok.
- Sam do tego doprowadziłeś - powiedziałam zimno.
- Popełniłem parę błędów i mam za to płacić do końca życia? - spytał cicho.
- Wszyscy płacimy za swoje błędy - odparłam równie cicho. Cofnęłam się do cienia. Nie chciałam, by mnie widział.
- Co się stało? - spytał po chwili.
- Ty się stałeś.

<Hiro?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Hmm, nie wiem, chyba nie, chyba pójdę na zakupy do miasta - skrzywił się. - Spokojnie, nie musisz iść ze mną - zaśmiałam się.
 - No wiesz, nie przepadam za zakupami  - powiedział.
 - Rozumiem, potem może wpadnę na basen jak chcesz możesz iść ze mną, a później nie wiem. Może pójdziemy do jakiegoś klubu wieczorem?

<Zero?>

Od Hiro: c.d. Mai


Czułem, że znów powracam. Codziennie, jakbym rodził się na nowo. Ten przejmujący ból, jakby coś rozsadzało cię na milion kawałków. Dzień w dzień, a raczej noc w noc. Zamrugałem oczami, światło księżyca mnie raziło... księżyc? Gdzie jestem? Jego światło oświetlało sylwetkę dziewczyny.
- Znowu ty? - zapytałem zawadiacko.
Zaraz jednak zorientowałem się, że coś z nią nie tak.
- Płakałaś? - zapytałem cicho.
Nagle wampirka podniosła na mnie wzrok, patrząc dziko.
- Co cię to w ogóle obchodzi?!
Spojrzałem na nią wzrokiem karconego szczeniaka.
- Obchodzi mnie... - mruknąłem.
Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Dziwne. I tak może jedna, dwie noce, a później znowu nieskończona samotność w jakiś lochach.
- Nie rozumiem, dlaczego wszyscy traktują mnie jak wroga... - wyszeptałem.

<Mai?>





Od Zero: c.d. Yuki

- Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć - powiedziałem szczerze. Tak naprawdę, w ogóle nie spodziewałem się, że Yuki tu będzie. Wracałem z miasta i wtedy ją zauważyłem.
- I jak tam nocna eskapada? - spytałem obejmując dziewczynę od tyłu.
- Dobrze - mruknęła.
- Cóż, dzisiaj jest sobota, więc mamy wolne - powiedziałem. - Masz jakieś plany?

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Wybiegłam z akademia i skierowałam się jak zwykle w znajomą już ścieżkę, dobiegłam do dwóch kamienie i położyłam się na trawie, tylko w czasie pełni moje wilcze ciało robiło się głodne i musiałam polować na świeże surowe mięso, nie było to moje ulubione zajęcie ale powstrzymywało mnie od zaatakowania czegokolwiek innego. Tak więc po chwili ruszyłam na łowy, po jakieś godzinie już byłam najedzono, księżyc wciąż wysoko świecił zostały jeszcze co najmniej dwie godziny, wyczułam w lesie obecność innych wilkołaków. Uczniowie z akademii też pewnie polowali. Ruszyłam w stronę rzeki w głębi lasu, ugasiłam pragnienie i czekałam.
   Gdy księżyc znikł za drzewami, poczułam się swobodnie i mogłam się zmienić w człowieka, ruszyłam wolnym krokiem w stronę akademi. Miałam wrażenie ze ktoś za mną idzie, odwróciłam się do tyłu i nasłuchiwałam, nikogo nie było, znów się odwróciłam i stał przede mną Zero z szerokim uśmiechem gdyby nie jego ręka, wydarłabym się na cały las
 - Oszalałeś! Chcesz żebym dostała zawału?! Nie rób tego więcej - mruknełam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się smutno.
- Idź. Ale masz wrócić - powiedziałem poważnie. Uśmiechnęła się lekko.
- Wrócę. - powiedziała i wybiegła. Patrzyłem za nią przez chwilę. Później wyszedłem na dach i przyglądałem się księżycowi. Nie tylko Yuki więzi księżyc. Skoczyłem z dachu i pobiegłem w stronę miasta. Nie chcę powtórki z ostatniej pełni.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nie wiem - mruknęłam i przeciągnęłam się, wzięłam pilot i wyłączyłam telewizor, po czym skuliłam się pod kocem
 - Zimno ci?
 - Nie, trochę, ale to nic - usmiechnełam się, objął mnie ramieniem - Idziemy na spcer? - wyjrzałam przez okno, patrzyłam jak księżyc wysuwa się zza drzew i wtedy do mnie dotarło, że dzisiaj jest pełnia.
 - Jak chcesz.
 - Muszę iść - wstałam szybko, spojrzał na mnie dziwnie. - Dzisiaj jest pełnia, zapomniałam.
 - Przecież umiesz się kontrolować.
 - Tak, ale w normalne dzień, a w pełnie muszę się zmienić, tak czy owak, przepraszam, dopiero jak księżyc zajdzie, będe znów miała postać człowieka. - pocałowałam go lekko. - Muszę iść.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Oglądałem komedię ze średnim zainteresowaniem. Częściej przyglądałem się Yuki. Sposób, w jaki się śmiała urzekał mnie. Bawiłem się kosmykiem jej wilgotnych włosów. Pachniały lekko moim  szamponem.
Tak minęły jakieś dwie godziny filmu. Gdy zaczęły się pojawiać napisy końcowe, dochodziła dziewiętnasta. Za oknem powoli zaczynało się ściemniać.
-To co chcesz teraz porobić? - spytałem nie przestając bawić się jej włosami.

<Yuki? Mam to samo>

Od Yuki: c.d. Zero

Podeszłam do telewizora i zaczęłam szukać jakichś filmów, które moglibyśmy obejrzeć. Po długich staraniach w końcu coś znalazłam i włożyłam do odtwarzacza. Wzięłam koc i usiadłam na kanapie naprzeciwko, po chwili wrócił Zero i dosiadł się do mnie.
 - Znalazłaś coś?
 - Tak, coś tam włożyłam, oby było fajne - zaczął się film była to jakaś komedia, nie była najgorsza.

<Zero?Brak weny>

środa, 24 lipca 2013

Od Zero: c.d. Yuki

I tak się zaśmiałem cicho.
- Dobra, pomogę ci, tylko poczekaj aż sprzątnę kuchnie. - powiedziałem. Szybko posprzątałem i poszedłem do łazienki, gdzie Yuki stała przed lustrem próbując wyjąc największe kluski z włosów. Na ten widok znów musiałem powstrzymać uśmiech.
 - Pomóż - jęknęła. Tym razem nie powstrzymałem uśmiechu i podszedłem do niej. Wprawnie odkleiłem większość ciasta.
- Nachyl się, trzeba to zmyć wodą - powiedziałem. Wsadziła głowę pod duży zlew, a ja puściłem ciepłą wodę. Wypłukałem część mąki.
- Jeśli chcesz wszystko wymyć, muszę użyć szamponu, pozwolisz? - spytałem. Kiwnęła głowa. Sięgnąłem po swój szampon i delikatnie wymyłem resztki naszej bitwy. Zakręciłem głowę.
- Gotowe. - podałem jej ręcznik.
- Dzięki. - mruknęła. Wróciła do pokoju, a ja sam szybko umyłem włosy, by zniknęły nieliczne kluski.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - To znowu niesprawiedliwe jesteś silniejszy puść mnie!
 - No dobra niech ci będzie - puścił, w tym czasie odwróciłam się do niego twarzą w twarz, chciałam w niego chlusnąć, ale zdążył szybciej sypnąć mąką, nasze "uderzenia" się zdeżyły i oboje zostaliśmy oblepieni kluskami z mąki i wody, ja oczywiście miałam całe włosy w mące, Zero uniknął moich ciosów i miał tylko poplamioną bluzkę i trochę twarz. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę po czym wybuchneliśmy śmiechem
 - Ty sprzątasz  - szepnełam mu w ucho po czym wymaszerowałam z kuchni.
 - Uświnisz mi całe mieszkanie! - wróciłam do kuchni, połowy mąki już nie było.
 -  Jak ty.. a no jasne - przypomniałam sobie jak sprzatnął swój pokój, jego moce. - Patrz na moje włosy, same kołtuny.
 - Wygladasz jakbyś miała dredy.
 - To nie jest śmieszne, masz mi pomóc je umyć! - wrzasnęłam, a Zero się rozesmiał
 - Ty masz krótkie włosy, nie śmiej sie.. - mruknełam.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uchyliłem się w ostatniej chwili.
- Ło, blisko było - uśmiechnąłem się.
- Pożałujesz! - powiedziała i nalała znowu ody do szklanki. W tym czasie ja wtarłem jej sporo mąki we włosy.
- Yuki, chyba siwiejesz! - zaśmiałem się. Odwróciła się i chciała mnie chlusnąć wodą. Uchyliłem się, ale pomoczyła mi ramię. Wyciągnąłem worek z mąką przed siebie i mocno uderzyłem. W powietrze wzbiła się mączana mgła. Chwyciłem Yuki od Tyłu i przytrzymałem śmiejąc jej się do ucha.
- Hej! puść! - powiedziała również się śmiejąc.
- Nie mam zamiaru - mruknąłem. 

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nawzajem - uśmiechnęłam się i zaczęliśmy jeść, jedzenie było wyborne jak na nas.
 - Smacznie nam wyszło.
 - Muszę przyznać ci rację - uśmiechnełam się, gdy skończyliśmy pierwsze danie zaczełam kroić szarlotkę. - nie chcesz mnie otruć co?
 - Nie no co ty, ja? - uśmiechnał się, szrlotka równie pyszna znalazła się w naszych brzuchach.
 - Dobrze pieczesz ciasta, no nic trzeba teraz to wszystko posprzątać - wzieliśmy się za sprzątanie, ja pozmywałam, a Zero chował resztę składników. Gdy byłam pogrążona w dokładnym wyczyszczeniu talerza:
 - Yuki?
 - Co.. - nie zdążyłąm dokończyć gdy coś białego wystrzeliło w moją strone, mąka oczywiście. - O nie, pożałujesz - wziełam wodę w szklance i cisnełam nią w Zero .

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Przyznam, że byłem wdzięczny Yuki. Starała się odciągnąć moje myśli i zając mnie czymś, bym nie myślał o przeszłości. Czasem naprawdę trudno było się przy niej nie uśmiechać. Zajrzała do lodówki.
- Sporo tego "coś tam" - mruknęła zerkając na mnie. Wzruszyłem ramionami.
- Mówiłem, że jestem wybredny.
- To na co masz ochotę? - spytała. Zastanowiłem się przez chwilę.
- Na spaghetti i szarlotkę - powiedziałem. Uniosła brew. Uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi.
- Okay... - mruknęła. Zaczęła wyjmować odpowiednie składniki z lodówki, a ja wyjąłem garnki, przyprawy, mąkę i makaron. Nalałem do garnka wody i postawiłem na gazie. Yuki już kroiła mięso, więc wziąłem się za ciasto. Obrałem kilkanaście jabłek i część zmiksowałem robiąc gęsty mus. Resztę pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do musu. Potem ciasto. Wyłożyłem wszystko na blaszce i wstawiłem do piekarnika. Mięso już się smażyło. Wrzuciłem makaron do wrzącej wody. Niedługo wszystko było już gotowe. Założyłem rękawice i wyciągnąłem ciasto. Yuki uśmiechnęła się zerkając na mnie.
- Co? - spytałem.
- Śmiesznie wyglądasz w tych rękawicach - powiedziała. Wywróciłem oczami i odstawiłem ciasto, by wystygło. Spaghetti nałożyliśmy na talerze.  Usiedliśmy przy małym stoliku.
- To smacznego - powiedziałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Nie mów tak - szepnęłam.
 - Ale to prawda, Yuki.
 - Może i tak, ale nie mów tak, dziękuję, że mi to powiedziałeś - szepnęłam - Teraz już wiem, co cię spotkało w życiu, ale dzisiaj już o tym nie mówmy, zajmijmy się czymś innym.  - uśmiechnęłam się, wstałam spojrzałam na zegar dochodziła 16, czas tak szybko leciał, wzięłam z łóżka gitarę i odłożyłam ją, znów podeszłam do okna, kilka osób się działo na ławkach, inni grali w piłkę, poczułam jak Zero od tyłu obejmuje mnie w pasie, złapałam go za ręce.
 - Jestem głodna - oznajmiłam, chciało mi się śmiać z tego, że tak o tym mówiłam, Zero się uśmiechał. - Nie jadłam nic od rana, masz coś w lodówce?
 - Coś tam mam.
 - To może zrobimy sobie jedzenie i obejrzymy jakiś film? To znaczy pewnie ja zjem większość, ale to szczegół.
 - No dobra - pociągnęłam go za rękę do kuchni.
 - Wiesz co, lubię gdy się uśmiechasz, rzadko to robisz, wtedy wyglądasz jakbyś nie był wampirem tylko zwykłym chłopakiem.
 - Nie lubię się uśmiechać, ale gdy z tobą przebywam to ciężko się nie śmiać.
 - Uznam to za komplement - uśmiechnęłam się i zabraliśmy się za jedzenie.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Bo jestem tylko narzędziem zemsty - powiedziałem beznamiętnie. Cały czas brodziłem w przeszłości. - Nie jestem jej do niczego potrzebny. A Ichiru, że tak powiem, cieszyłby się z mojej śmierci, więc mu na to pozwala. Zabawia się. A ja, dopóki nie będę wchodził jej w drogę, nie przeszkadzam jej. Nie obchodzi jej to, czy żyję, czy nie. Osiągnęła swój cel. Zemściła się. A jedno istnienie mniej, czy więcej nie robi jej różnicy.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Słuchałam jak Zero opowiadał mi o tym wszystkim, widać było że ciężko jest mu to mówić.
 - Pewnie strasznie musiałeś się czuć, gdy widziałeś wtedy swojego brata obok niej - nic nie mówił, ale wiedziałam, że tak było, przytuliłam go jak najmocniej, po czym spytałam:
 - Czy tamtego dnia, kiedy spotkałeś się z Ichiru, to on miał zadanie od Shizuki żeby cię... - przełknełam ślinę - zabić? Przecięż ona cię zmieniła jesteś tym samym co ona, dlaczego chcę cię zabić?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Pocałowałem dziewczynę lekko.
- Nie chcę odejść. Nie mógłbym. - szepnąłem. - Nie martw się o mnie. Po prostu... życie dało mi nieźle popalić i nauczyłem się to akceptować. Stałem się przy tym taki jaki jestem. Zagłębiam się we wspomnieniach, szukając w nich błędów, które popełniłem i których chcę w przyszłości uniknąć. Moja przeszłość nie jest usłana różami i nie chcę cię tym zadręczać...
- Martwię się. Chcę wiedzieć, co ci chodzi po głowie. Jesteś taki skryty... - mruknęła.
- Wiem. - szepnąłem. - Taki jestem. Ale jeśli chcesz wiedzieć...
Przymknąłem oczy przypominając sobie wszystko.
- Może zacznijmy od tego, kim są Łowcy. Oni nie są źli, tak jak myślisz. Łowcy to głównie ludzie, którzy likwidują wampiry zagrażające zwykłym cywilom. Dostają zlecenie od Rady i muszą rozkaz wykonać. Niektórzy są zdziczali, a niektórzy nie.
Urodziłem się właśnie w rodzinie Łowców. Jako człowiek. Razem z Ichiru byliśmy od dziecka szkoleni na Łowców. Byliśmy nierozłączni. Jednak ja byłem sprawniejszy, uczyłem się szybciej. To nam jednak nie przeszkadzało. Tak przynajmniej mi się wydawało...
Pewnego dnia nasi rodzice dostali zlecenie na zabicie wampira. Nie był jeszcze całkiem zdziczały, nikogo nie zabił, ale był na prostej drodze do szaleństwa. Zlikwidowali go. Kilka tygodni później przed naszym domem pojawiła się wampirzyca. Była to partnerka zniszczonego przez Łowców wampira. W nocy, gdy myślałem, że wszyscy śpią, usłyszałem krzyk. Zerwałem się. Ichiru nie było obok mnie, chociaż spaliśmy zazwyczaj razem. Pobiegłem na dół. - zamknąłem oczy. Ból wspomnień powrócił. - W drzwiach stała ów wampirzyca. Rodzice byli przygotowani do ataku. Chciała się zemścić za zabicie ukochanego. Chciała by czuli ten sam ból co ona. Koło niej stał Ichiru. Nie mogłem w to uwierzyć. On ją wpuścił. Ale wtedy wampirzyca mnie zauważyła. - powiedziałem gorzko. - Popędziła prosto na mnie. Rodzice krzyczeli, kazali mi uciekać. Ale za późno. Ugryzła mnie. Kiedy upadłem na ziemię, zabiła naszych rodziców. A z Ichiru zrobiła swojego sługę. Zaakceptował to z przyjemnością. Okazało się, że zawsze miał do mnie żal. Że byłem "idealnym bliźniakiem". Uciekli. A ja się przemieniłem.
W akademii, o której mówiłem ci wcześniej, chciałem się pozbyć tego uczucia. Jakbym był skalany, brudny. Dyrektor zrobił mi ten tatuaż i zaklął go. Miał nie pozwolić bym stał się wampirem... bym nie zdziczał jak niektóre wampiry. Podziałało... częściowo. Jestem w pełni wampirem... jednak nie oszalałem. Przynajmniej tak myślę. A Ichiru stał się wiernym sługą Shizuki Hiou. Kilka lat temu odszedłem z akademii... i właściwie jesteśmy w punkcie wyjścia - szepnąłem cicho. Wspomnienia cały czas były żywe. Jak świeże rany.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Czasem się o ciebie martwię - szepnęłam głos mi drżał nie wiem czemu - Ale to jest w takich chwilach, że nie mogę wytrzymać - chciało mi się płakać. - Myślę wtedy, że jak się obudzę rano i pójdę po lekcjach jak zwykle na dziedziniec, to cię nie spotkam i okaże się że wyjechałeś bez słowa, czasem nie wiem co myślisz i właśnie wtedy się boję, że mnie zostawisz i już nigdy cię nie spotkam. Nie wiem, ale to głupie, czasem tez wydaje mi się ze myślisz o tym, chciałabym wiedzieć co się dzieje, kiedy stajesz się tajemniczy, chciałabym być teraz częścią twojego życia tak jak ty jesteś częścią mojego.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się smutno do dziewczyny. Odłożyłem gitarę i przytuliłem ją. Wtuliła się we mnie i westchnęła cicho. Czułem jaki ma mętlik w głowie, ale nie chciałem jej czytać w myślach.
- Co cię trapi? - szepnąłem jej do ucha. Drgnęła.
- Co... nie, nic. - powiedziała.
- Powiedz... - mruknąłem. Westchnęła kręcąc głową. Zobaczyłem w jej myślach swoją twarz.
- Więc o to chodzi... - mruknąłem cicho.
- Po prostu... - zaczęła, ale nie dałem jej skończyć.
- W porządku. Miałaś prawo się zaniepokoić... - powiedziałem spokojnie.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Słuchałam jak zaczarowana piosenki i słów które śpiewał. Gdy słyszałam te piosenkę tego dnia, kiedy się pokłóciliśmy, brzmiała tak smutno, teraz dalej brzmiała w podobny sposób, ale już nie była smutna, to była prawdziwa piosenka.
 - Jest piękna - szepnełam kiedy skończył. - Pięknie grasz i śpiewasz.
 - Dzięki - odpowiedział.
 - Ta piosenka, gdy ją śpiewałeś opowiadała o tym co się z tobą działo?
 - W pewnym sensie.
 - Dobrze, że już jesteś w jednym kawałku - uśmiechnęłam się.
 - Tak, na razie - powiedział cicho, nie chciałam psuć tej chwili, więc nie pytałam dalej. Wciąż miałam w głowię burze myśli, ale ta jedna przebiajała wszystkie, bałam się o nią zapytać, wciąż miałam w głowię jak zmienił się Zero, gdy spytałam go o tatuaż.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Uśmiechnąłem się lekko. Wziąłem instrument i przebiegłem palcami po strunach. Nastroiłem ją szybko i zerknąłem na Yuki. Wpadłem na pomysł.
- Pamiętasz piosenkę, którą śpiewałem kiedy się pokłóciliśmy? - spytałem cicho. Kiwnęła głową. - Szkoda, że nie słyszałaś całej.
- To zagraj ja - powiedziała. Uśmiechnąłem się lekko.
- Taki miałem zamiar.
Łagodnie zacząłem grać. Melancholijna piosenka sprawiła, że przestałem myśleć o innych rzeczach. Teraz była tylko muzyka, słowa i gitara w moich rękach.

Jestem tu znów
Z dala od ciebie o tysiąc mil
Całkowity nieład, tylko rozproszył kawałki tego,
kim jestem
Próbowałem tak mocno.
Myślałem, że mogę zrobić to sam
Lecz po drodze straciłem tak wiele

Wtedy widzę twoją twarz
I wiem, że  jestem twój
Odnalazłem wszystko, co myślałem, że zgubiłem wcześniej
Wzywasz mnie
Przybywam do ciebie w kawałkach
Więc możesz znów poskładać mnie w całość

Przybywam niespełniony, zagubiony
Lecz nadałaś sens temu, kim jestem
Jak kawałki puzzli w twej dłoni

Wtedy widzę twoją twarz
I wiem, że  jestem twój
Odnalazłem wszystko, co myślałem, że zgubiłem wcześniej
Wzywasz mnie
Przybywam do ciebie w kawałkach
Więc możesz znów poskładać mnie w całość

Więc możesz znów poskładać mnie w całość

<Yuki?>



Od Yuki: c.d. Zero

 - Znowu zaczynasz.
 - Co? - spytał zaskoczony.
 - Martwisz się o mnie, przecież mam pokój kilka metrów dalej od ciebie, a poza tym możesz łatwo tam się dostać przez okno.
 - No wiem, ale jak jesteś blisko to mam cię na oku.
 - Spokojnie, nie chce popełniać samobójstwa - powiedziałam, zaśmiał się.
 - Przecież wiem, po prostu zostań - szepnął.
 - No dobra już dobra, ale żeby nie było że nie daję ci spokoju.
 - Nie będzie - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, pdeszłam do jego stojaka na gitare i zdjęłam ją.
 - Zagraj mi coś - uśmiechnęłam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Chwyciłem ją za dłoń. Odwróciła się zaskoczona.
- Zostań - poprosiłem.
- Musisz odpocząć... - zaczęła, ale położyłem jej palec na ustach.
- Nic mi nie będzie. Poza tym nie odpocznę zamartwiając się o ciebie.
- Czemu miałbyś się zamartwiać? - wymamrotała spod mojej dłoni.
- Bo kiedy nie ma cię w pobliżu, od razu zaczynam snuć przypuszczenia, co mogłoby ci się stać - powiedziałem poważnie. - Zostań.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Przepraszam nie wiedziałam - szepnęłam usprawiedliwiająco
 - Nie przejmuj się, nic się nie stało.
 - Yhm - oparłam głowę i spojrzałam przez okno, chwilę tak leliśmy w milczeniu, po czym wstałam.
 - Coś nie tak? - spytał.
 - Nie, nic, ale chyba lepiej już pójdę, może chcesz odpocząć czy coś - powiedziałam kierując sie  w stronę drzwi.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Drgnąłem. To miejsce zawsze było wrażliwe.
- Nie... - powiedziałem zmienionym głosem. Yuki cofnęła rękę.
- Zero...?
Otrząsnąłem się i uśmiechnąłem smutno.
- W porządku. Po prostu to drażliwy temat. - szepnąłem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Rany co ty masz z tą bronią - mruknęłam.
 - No wiesz, przydaje się jak się chcesz bronić - powiedział ironicznie.
 - No ty byś chyba bez broni sobie poradził - zaśmiał się.
 - To, że według ciebie jestem silnym wampirem, nie znaczy że jestem tylko jeden, są silniejsi.
 - No może, ale dla mnie i tak jesteś najsilniejszy - oparłam głowę o jego klatkę i spojrzałam na jego tatuaż, przejechałam po nim ręką. - Sam sobie go zrobiłeś?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

- Hmm... - mruknąłem bawiąc się jej włosami. - Jak sama wspomniałaś, gram na gitarze, a co z tym idzie, śpiewam. Czasem piszę wiersze lub piosenki, uwielbiam czytać. Gotować też umiem, choć rzadko to robię...
- Naprawdę? - spytała. Kiwnąłem głową. 
- Mimo wszystko, ja też muszę jeść zwykłe rzeczy. Chociaż w tym temacie jestem wybredny - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Lubię strzelać z łuku, chociaż wolę broń palną - powiedziałem. - Nie pogardzę jednak kataną lub inną białą bronią...

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Naprawdę? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć - zaśmiałam się.
 - Taka prawda, nikt nie był wystarczający - odpowiedział równiez  z uśmiechem. - Słyszałem, że dobrze gotujesz.
 - Co? - zaczerwieniłam się. - Skąd wiesz?
 - Twoja mama mi mówiła.
 - Mama - powiedziałam groźnie. - No, ale ty przeciesz gustujesz w krwistych daniach?
 - No tak, tylko chciałem się upewnić, czy dobrze czy raczej źle.
 - Myślisz, że bym cię otruła?
 - No nie wiem, nigdy nic nie wiadomo - uśmiechnął się.
 - Byłam na kursie gotowania jak miałam 12 lat - westchnęłam. - Czasem lubię sobie pożądnie coś zjeść, a ty grasz na gitarze nie?
 - No, czasem.
 - A grasz jeszcze na czymś? Co jeszcze robisz?

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Skrzywiłem się.
- Nie ma co, fajny temat historyjek sobie wybrałaś - mruknąłem.
- Sam zacząłeś - zaprotestowała. Westchnąłem.
- No dobra, niech ci będzie... - zastanowiłem się przez chwilę.
- Kiedy miałem jakieś osiem lat, zamieszkałem w pewnej szkole z internatem. Przygarnął mnie dyrektor, bo wcześniej moi rodzice zginęli... Kiedy dorosłem na tyle, by móc się uczyć, zrobił ze mnie kogoś w rodzaju "stróża porządku". Niestety, w internacie uczyły się głównie dziewczyny. I jak nie trudno przewidzieć, zaczęły za mną latać. - zmarszczyłem czoło na tamte wspomnienia. - Raz prosiły o pozwolenie na wejście wieczorem do internatu chłopaków, co było zabronione, raz mi się podlizywały, by dał im fory i tak cały czas. Wtedy jednak miałem... trudny okres w życiu. Nikogo do siebie nie dopuszczałem, nie spałem, nie mówiłem... Nauczyłem się wykorzystywać swoje umiejętności w sposób, który by odstraszał innych. Więc zaczęli się mnie bać... Jednak ta reputacja "złego chłopca" jeszcze bardziej je pobudziła. - pokręciłem głową, zrezygnowany. - Zdwoiły wysiłki, ale bez skutku. W końcu pojawiła się pewna dziewczyna, która mnie zainteresowała... ale się spóźniłem. Więc zrezygnowałem. Jednak nie znalazłem spokoju, którego szukałem... więc odszedłem. Spotkałem jeszcze kilka wampirzyc, które były zainteresowane... ale ja pragnąłem wolności. Więc ty jesteś pierwsza - szepnąłem jej do ucha.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Hmm nie umiem opowiadać - mruknęłam.
 - Na pewno umiesz, no weź mi coś opowiedz.
 - No dobra, niech ci będzie, ale czekaj. - zaczęłam myśleć, o czym mu opowiedzieć.
 - Kiedyś kiedy chodziłam do normalnej szkoły, miałam wtedy jakieś 13-14 lat, chodziłam do szkoły z internatem, byłam w pokoju z dwiema koleżankami, no i poznałam wtedy chłopaka - zrobił dziwną mine - No co myślisz że jestes pierwszym chłopakiem jakiego spotkałam? No i przypominał trochę ciebie wiesz, miał jasne włosy, nie aż takie jak ty ale jasne, no i miał podobne oczy, ale dużo mu brakowało do ciebie, no i on mi się spodobał  a ja mu i jakoś pod koniec pierwszego semestru zaczeliśmy ze sobą chodzić, ale wiesz byliśmy jeszcze dziećmi - zaśmiałam się. - No i pod koniec roku powiedział mi że nie możemy być już razem, no ja się trochę załamałam jak każda dziewczyna, ale jakoś to przeżyłam, a potem na zakończeniu roku szkolnego widziałam go jak wracał z moją najlepszą przyjaciółką trzymając się za ręce. I wtedy straciłam najlepszą przyjaciółkę, która się do mnie nie odzywała, twierdząc jakby się nic nie stało i chłopaka, którego jakbym teraz spotkała, to chyba bym go zaatakowała jako wilk - zaśmiałam się smutno. - Mam chyba gdzieś jego zdjęcie wiesz moge ci pokazać - wyjełam zdjęcie i pokazałam mu. Patrzał mu się uważnie.
 - No to może teraz ty mi coś o sobie powiesz? Pewnie miałeś dużo adoratorek - zasmiałam się.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Odłożyłem pudełko na miejsce i z powrotem usiadłem obok dziewczyny. Czułem się winny tej całej sytuacji. Przesadziłem. Musiałem bardziej uważać, bo coś mogłoby się stać...
- On już ci nic nie zrobi - szepnąłem, gdy Yuki się nie uspokajała. Drgnęła.
- Co zrobiłeś?
- Powiedzmy... że postawiłem mu ultimatum - powiedziałem. - A jeśli jeszcze raz choćby o tym pomyśli... - spiąłem się. Po chwili jednak niechętnie zacząłem się uspokajać.
- Opowiedz mi o czymś - poprosiłem.
- O czym?
- Nie wiem. Chcę przestać myśleć o tym gościu.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

Cała się trzesłam, nie mogłam uwierzyć w to co się stało
 - Przestań, to nie twoja wina to ja wymyśliłam te głupie zadania
 - Ale to ja ci dałem to zadanie
 - Nieważne zapomnijmy o tym, dziękuje - powiedziałam i wtuliłam się w niego



 - Nie mogę przestać o tym myśleć, jak on mógł! O mało go nie rozwaliłem...
 - Wiesz, to facet.
 - Ja też jestem facetem - powiedział lekko obrażony.
 - Ale ty jesteś wampirem  - zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę.
 - I co myślisz, że jak on by był...
 - Nie wiem, ale cieszę się że mam ciebie, gdyby nie ... - przerwałam, wziełam głęboki wdech i usiadłam na łóżku, Zero usiadł obok i objął mnie ramieniem
 - No to więcej nie będziemy grai w tą grę
 - Tak - zaśmiał się, po czym złożył figury i włożył je do pudła.

<Zero?>

Od Zero: c.d. Yuki

Śledziłem jej myśli, a po mojej twarzy błąkał się triumfalny uśmieszek. Nagle zamarłem. Co za s*kinsyn! Popędziłem na dół i w mgnieniu oka stanąłem w drzwiach pokoju woźnego. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Puść ją - warknąłem celując w niego Bloody Rose. Był hybrydą. Więc gdybym strzelił, z całą pewnością by zginął.
- Co ty...? - mruknął. Odbezpieczyłem pistolet.
- Powiedziałem: Puść ją. Jeśli nie chcesz dostać kulki iw łeb, to radzę ci posłuchać - warknąłem groźnie.


Posłuchał. Yuki wyrwała się i podbiegła do wyjścia.
- Wracaj do pokoju... zaraz przyjdę - mruknąłem do niej. Przyglądała mi się przez chwilę, a potem wyszła. Śledząc jej myśli, czekałem aż wejdzie do pokoju.
- Spróbuj jeszcze raz choćby pomyśleć o takim numerze, to nafaszeruję twój durny łeb metalem, jasne? - warknąłem. Kiwnął głową. Opuściłem broń i pędem wróciłem do pokoju. Yuki siedziała na łóżku. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
- Koniec gry - powiedziałem stanowczo i objąłem ją ramieniem. - Przepraszam... nie wiedziałem, że ten... - urwałem.

<Yuki?>

Od Yuki: c.d. Zero

 - Pocałować?! - szybko odszukałam w myślach twarz woźnego, miał prawie 50 lat, garbił się... Ale ostatnio przyszedł jakiś nowy koło 30 letni, wyglądał jak niespełniony biznesmen, któremu coś się nie udało i trafił tu, oby to on tam był - Zero pękał ze śmiechu, rzuciłam mu spojrzenie i wstałam - Skąd będziesz wiedział że to zrobię? Przecież pokój woźnego jest w piwnicy?
 - Mam swoje sposoby, o mnie się nie martw.
 - Rany, ja ci nie kazałam się całować ze starym zgredem - mruknęłam i wyszłam.
Zaczęłam iść w stronę pokoju woźnego, ktoś krzątał się na boisku, spojrzałam przez okno i fala ulgi się na mnie wylała był to ten stary woźny, czyli mogę zastać jedynie tego nowego, wzięłam głęboki oddech i zapukałam
 - Proszę - odezwał się głos, wyobraziłam sobie że za drzwiami stoi jakiś przystojniak, weszłam i niestety moje marzenia legły w gruzach, facet był na pół ogolony, miał rozczochrane włosy i pomięte ubranie. Opanowałam się żeby nie wybiec, znów wzięłam głęboki wdech i zaczęłam
 - Czy z ogrzewaniem wszystko w porządku?
 - Tak - odpowiedział zdziwiony - A co niby miało się zepsuć?
 - No nie wiem ale u mnie w pokoju jest chłodno ale gdy pana widzę to od razu robi mi się cieplej - chciało mi się nagle wymiotować ale się powstrzymałam. Woźny patrzył na mnie jakby był niemową - Bo wie pan - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na jego ramieniu - Chyba się w pany zakochałam - po czym szybko dałam mu buziaka i się odwróciłam, ale wtedy złapał mnie za rękę i szarpnął do tyłu
 - Poczekaj mała, gdzie się tak śpieszysz? - zapytał z szyderczym uśmiechem, teraz na jego oczach już nie malowało się zdziwienie tylko pożądanie - Tkwię tutaj sam, pozbawiony jakiejkolwiek rozrywki, czas się zabawić - serce mi zamarło "Zero! Pomóż mi" krzyczałam w myślach, ale skąd mógł mnie słyszeć?

<Zero?>